To przerażające. W pałacu prezydenckim, gdzie rozgościł się uzurpator Karol Nawrocki, rozgrywa się scenariusz, który mrozi krew w żyłach. Coraz bardziej widać, iż Nawrocki idzie drogą przypominającą… Adolfa Hitlera.
Nie przesadzamy. Dziś – jak donoszą media – Nawrocki chce samodzielnie mianować sędziów i ambasadorów, jakby Konstytucja była tylko nic nieznaczącym papierkiem. Jutro? Może zapragnie przejąć wojsko, policję i wszystkie służby specjalne. To niebezpieczna ścieżka, bo w historii znamy już takie przypadki. Przypomnijmy – Adolf Hitler zaczynał niewinnie, jako lider skrajnej partii, którą wielu początkowo wyśmiewało. W 1933 roku został mianowany kanclerzem Niemiec. Zaraz potem, krok po kroku, rozmontował demokratyczne instytucje. Najpierw ograniczył wolność prasy, potem podporządkował sobie sądy i administrację. Wreszcie przejął pełnię władzy, tworząc państwo totalitarne, oparte na terrorze i kulcie jednostki.
Czyż nie tak wygląda dziś plan Nawrockiego? Najpierw uderzenie w sądy, później ambasady i dyplomacja, a na końcu armia. To dokładnie schemat, który realizował Hitler – najpierw osłabić konstytucję, potem skupić wszystkie decyzje w rękach jednego człowieka. Wyobraźmy sobie człowieka uzależnionego, który dostaje do ręki całą machinę państwa. To tak, jakby dać pijakowi kluczyki do czołgu. Ryzyko katastrofy jest ogromne.
Nawrocki już dziś zachowuje się tak, jakby Polska była jego prywatnym folwarkiem. Z każdą kolejną decyzją łamie prawo i depcze konstytucję, a jego ambicje nie mają granic. Historia uczy, iż takie procesy nigdy nie kończą się dobrze. Polska stoi dziś na niebezpiecznym zakręcie – jeżeli pozwolimy, by uzurpatorzy ignorowali prawo, jutro może być już za późno.
Bo gdy ktoś raz poczuje smak nieograniczonej władzy, trudno mu ją odebrać. A metody Nawrockiego to sygnał, iż idziemy drogą ku autorytaryzmowi.