Prawo i Sprawiedliwość (PiS) po raz kolejny sięga po dobrze znaną taktykę – budowanie narracji spiskowej, by odwrócić uwagę od własnych niepowodzeń i przygotować grunt pod kwestionowanie wyników wyborów.
Wypowiedź europosła PiS Mariusza Kamińskiego dla portalu wPolityce.pl jest tego doskonałym przykładem. Kamiński oskarża Platformę Obywatelską (PO) i sztab Rafała Trzaskowskiego o „perfidną grę”, nielegalne finansowanie kampanii oraz przygotowywanie argumentacji do unieważnienia wyborów w razie przegranej. Tego rodzaju retoryka nie tylko świadczy o desperacji PiS w obliczu możliwej klęski Karola Nawrockiego, ale także pokazuje, jak partia ta konsekwentnie unika odpowiedzialności za własne działania, szukając wymówek zamiast merytorycznej kampanii.
Kamiński twierdzi, iż PO prowadzi „nielegalną kampanię” finansowaną przez zagraniczne siły, w tym „węgierską opozycję finansowaną przez Sorosa” oraz „liberalne kręgi”. Oskarża sztab Trzaskowskiego o wykorzystywanie tych funduszy do hejterskich reklam w internecie, które atakują Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena. Problem w tym, iż Kamiński nie przedstawia żadnych konkretnych dowodów na poparcie swoich tez. Powołuje się jedynie na doniesienia o zaangażowaniu fundacji Akcja Demokracja, której finansowanie rzekomo pochodzi z zagranicy, ale ignoruje fakt, iż sztab Trzaskowskiego odciął się od tych działań i zgłosił sprawę do prokuratury. Zamiast rzetelnie zbadać sytuację, PiS woli budować narrację o „siłach zewnętrznych” i „liberalnym spisku”, co jest typową strategią tej partii – wskazywanie wroga, którego można obarczyć winą za własne niepowodzenia.
Co więcej, Kamiński posuwa się do absurdalnych oskarżeń, sugerując, iż PO przygotowuje się do unieważnienia wyborów, jeżeli wyniki będą niekorzystne dla Trzaskowskiego. To wyjątkowo niebezpieczna teza, która ma na celu podważenie zaufania do demokratycznego procesu wyborczego. Kamiński nazywa to „podłością i nikczemnością”, ale nie zauważa, iż to właśnie jego partia od lat stosuje podobne taktyki, kwestionując wyniki wyborów, gdy nie są po jej myśli – wystarczy przypomnieć protesty wyborcze PiS po przegranych wyborach parlamentarnych w 2023 roku. Oskarżanie PO o to, co samemu się robiło, jest klasycznym przykładem hipokryzji.
Wypowiedź Kamińskiego zdradza, iż PiS zdaje sobie sprawę z realnego ryzyka przegranej Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich. Zamiast skupić się na budowaniu pozytywnego przekazu i wspieraniu swojego kandydata, partia woli przygotowywać grunt pod narrację, która wytłumaczy ewentualną klęskę. Kamiński podkreśla, iż kampania Nawrockiego jest „obywatelska i społeczna”, finansowana przez ludzi, podczas gdy Trzaskowski rzekomo korzysta z „nielegalnych funduszy zagranicznych”. Ta retoryka ma na celu przedstawienie Nawrockiego jako ofiary „niesprawiedliwego systemu”, co może być wygodnym wytłumaczeniem, jeżeli wyborcy zdecydują się poprzeć innego kandydata. Jednak takie podejście świadczy o braku wiary we własne siły i pokazuje, iż PiS bardziej zależy na znalezieniu wymówek niż na wygranej.
Kamiński chwali Nawrockiego za „twardą, uczciwą kampanię”, ale nie wspomina, dlaczego kandydat PiS nie zdobywa szerszego poparcia. Zamiast tego woli atakować Trzaskowskiego i PO, co jest typową strategią tej partii – gdy brakuje pomysłów, lepiej wskazać wroga. jeżeli kampania Nawrockiego rzeczywiście jest tak uczciwa i obywatelska, jak twierdzi Kamiński, to dlaczego PiS musi uciekać się do oskarżeń i teorii spiskowych, zamiast skupić się na merytorycznej debacie? Odpowiedź jest prosta: partia wie, iż jej kandydat może przegrać, i szuka sposobu, by zrzucić winę na innych.
Kamiński oskarża PO o „perfidną grę” i „nielegalne działania”, ale zapomina, iż PiS sam ma na koncie wiele kontrowersji związanych z kampaniami wyborczymi. W latach swoich rządów (2015–2023) partia była wielokrotnie krytykowana za wykorzystywanie mediów publicznych, takich jak TVP, do szerzenia propagandy i atakowania opozycji. W kampanii prezydenckiej w 2020 roku TVP prowadziła nagonkę na Rafała Trzaskowskiego, przedstawiając go jako zagrożenie dla polskich wartości. Czy wtedy Kamiński protestował przeciwko „perfidnej grze”? Oczywiście, iż nie – PiS chętnie korzystał z tych metod, gdy były dla niego korzystne. Teraz, gdy role się odwróciły, partia nagle staje się strażnikiem uczciwości i demokracji. Tego rodzaju podwójne standardy są charakterystyczne dla PiS i pokazują, iż partia bardziej dba o władzę niż o zasady.
Największym problemem w wypowiedziach Kamińskiego jest ich konfrontacyjny ton, który pogłębia polaryzację społeczną. Zamiast wzywać do współpracy i rzetelnego wyjaśnienia doniesień o zagranicznym finansowaniu kampanii, Kamiński woli rzucać oskarżenia i budować atmosferę konfliktu. Nazywa wiceministra PO Cezarego Tomczyka „bezczelnym pętakiem” i sugeruje, iż PO działa przeciwko demokracji. Taki język nie ma nic wspólnego z konstruktywną debatą – jego celem jest wyłącznie mobilizacja elektoratu PiS poprzez strach i gniew. W efekcie Kamiński i jego partia przyczyniają się do dalszego podziału społeczeństwa, zamiast budować dialog i zaufanie do procesu wyborczego.
PiS, zamiast przyznać się do własnych błędów i słabości kampanii Nawrockiego, woli szukać kozła ofiarnego w postaci PO i „sił zagranicznych”. Kamiński nie proponuje żadnych konkretnych rozwiązań na problemy, które sam wskazuje – nie mówi, jak zamierza przeciwdziałać rzekomym nadużyciom w przyszłości, ani jak poprawić przejrzystość kampanii wyborczych. Zamiast tego koncentruje się na atakach i insynuacjach, co pokazuje, iż partii brakuje pozytywnej wizji i pomysłu na przyszłość. Taka strategia może przynosić krótkoterminowe korzyści w postaci mobilizacji twardego elektoratu, ale w dłuższej perspektywie alienuje wyborców, którzy oczekują od polityków odpowiedzialności i merytoryki.
Wypowiedź Mariusza Kamińskiego jest kolejnym dowodem na to, iż PiS bardziej zależy na znalezieniu wymówek dla nieuniknionej klęski Karola Nawrockiego niż na prowadzeniu uczciwej i merytorycznej kampanii. Oskarżenia o „perfidną grę” PO, teorie spiskowe o zagranicznym finansowaniu i sugestie o unieważnianiu wyborów świadczą o desperacji partii, która nie potrafi zmierzyć się z własnymi słabościami. Co więcej, PiS po raz kolejny pokazuje swoją hipokryzję, krytykując innych za działania, które sam stosował przez lata. Zamiast budować dialog i zaufanie do demokracji, partia woli siać nieufność i polaryzację, co jest szkodliwe dla całego społeczeństwa. Polacy zasługują na lepszą politykę – opartą na faktach, odpowiedzialności i szacunku, a nie na spiskach i wymówkach. PiS, pod wodzą Kamińskiego i innych liderów, najwyraźniej nie jest w stanie tego zaoferować.