Prawicowy rachunek sumienia

solidarni2010.pl 6 miesięcy temu
Felietony
Prawicowy rachunek sumienia
data:26 lutego 2024 Redaktor: GKut

Profesor Andrzej Nowak jest wybitnym historykiem i doskonałym erudytą. Już same tytuły jego ostatnich wykładów „Dom i ojczyzna, korzenie patriotyzmu”, „Niepodległość: walka, ofiara, rezygnacja” są dowodem wielkiej troski o naszą Ojczyznę i głębokiego, analitycznego rozumienia procesów historycznych. Dlatego Profesor Andrzej Nowak ma prawo a choćby powinność zabierać głos w sprawach kluczowych dla bezpieczeństwa i przyszłości Polski.

Ale – piszę to z głębokim smutkiem – należy zadać pytanie, czy teza postawiona przez pana Profesora w opublikowanej na portalu Arcana odezwie „Głos starego wyborcy z myślą o młodszych” jest uprawniona i zasadna? Teza sprowadzająca się do wniosku, iż Jarosław Kaczyński musi odejść. Polska w swojej nowożytnej historii, o czym pan Profesor wie lepiej ode mnie, była nieustannie zagrożona utratą niepodległości lub o tę niepodległość walczyła. Teraz, w roku 2024 sytuacja jest równie dramatyczna. Tuż za naszą granicą toczy się krwawa wojna, koalicja, która przejęła w Polsce władzę prowadzi systematyczną destrukcję państwa i działa pod wyraźnym obcym protektoratem. Polska potrzebuje, szczególnie teraz potrzebuje, PRZYWÓDZTWA. Sugerowane przez Profesora Nowaka odejście Jarosława Kaczyńskiego nie jest kwestią zmiany lidera partii. Nowego przewodniczącego partii można wybrać, ba, choćby można go mianować, czego doświadczaliśmy w PRLu, ale nowego Przywódcy nie da się wybrać, nie da się mianować, nie da się także namaścić. Atrybutem przywódcy jest autorytet ale także charyzma. Dlatego ciągłości przywództwa nie da się sprowadzić do sztafety pokoleń, tak, jak tego oczekuje pan Profesor. Nie mnie oceniać, czy Jarosław Kaczyński jest przywódcą na miarę Józefa Piłsudskiego, czy jest Naczelnikiem polskiego państwa, ale nie ma innej osoby, która ma merytoryczne i moralne prawo aspirowania do takiego przywództwa. Nowy przywódca, zgadzam się, iż potrzebny w perspektywie kolejnych lat i kolejnych pokoleń, ten nowy przywódca musi niejako samoczynnie wyrosnąć spośród Narodu, musi też sam dojrzeć do tej roli i do tego wyzwania. A to jest coś więcej, raczej dużo więcej niż rola szefa partii. Żadnymi głosowaniami i wyborami nie wykreujemy przywódcy.

Profesor Andrzej Nowak pisze, iż „gotowość do odejścia jest miarą dojrzałości”. Czyż jednak trwanie Jana Pawła II na Stolicy Piotrowej, niejako wbrew opuszczającym go stopniowo siłom, nie było w wymiarze ludzkim miarą dojrzałości a w wymiarze religijnym miarą świętości? Czy abdykacja Benedykta XVI była miarą dojrzałości czy raczej miarą dramatu Kościoła i miarą szatańskich wpływów? Polska jest zagrożona agresją i w stanie wewnętrznego skłócenia mającego już znamiona stanu wojennego. Czy w takich sytuacjach, gdy toczy się bitwa, powinno się zmieniać naczelnego dowódcę na młodszego, którego kluczowym atrybutem ma być właśnie ta młodość? Może trzeba zrobić szeroki rachunek sumienia, rachunek sumienia na niższych szczeblach, aż do samego dołu, aż do każdego z nas?

Szkoda, iż Profesor Andrzej Nowak nie zadał innego pytania. Pytania o to, czy to jakieś osoby z bliskiego otoczenia Jarosława Kaczyńskiego nie powinny odejść? Każdy przywódca, choć ostatecznie sam podejmuje decyzje, pozyskuje informacje za pośrednictwem swoich współpracowników. Czy w otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego nie ma tzw. „tłustych kotów”, osób, które zachłystnięte osiągniętą pozycją, filtrują lub wręcz przeinaczają suflowane Prezesowi informacje? Nie myślę tu o żadnych konkretnych osobach, jestem daleko od polityki, by operować nazwiskami. Ale też w takim publicystycznym tekście nie o nazwiska chodzi, tylko o problem. Przykład. Jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu Monika Pawłowska, lewicowa działaczka partii Wiosna Roberta Biedronia zmieniła barwy klubowe, przystępując do Porozumienia Jarosława Gowina, by w końcu trafić do klubu parlamentarnego PiS. Krótko potem została członkiem PiSu i znalazła się na listach wyborczych partii w ostatnich wyborach parlamentarnych. Nie zdobyła wprawdzie mandatu poselskiego, ale zajęła pierwsze miejsce „rezerwowe” na liście okręgowej. I teraz, wbrew obowiązującemu prawu i wbrew Konstytucji, ogłosiła gotowość objęcia mandatu w miejsce Mariusza Kamińskiego, który decyzją Sądu pozostaje przecież prawowitym Posłem. Monika Pawłowska, jako wytrawna lewicowa aktywistka, wbiła nóż w plecy prawicowej formacji. I w takich kwestiach należy stawiać pytania. Ktoś rekomendował panią Pawłowską na członka PiSu, ktoś ją umieścił na listach wyborczych i nie wierzę, iż była to osobista inicjatywa Jarosława Kaczyńskiego. Takie decyzje są niewybaczalnymi błędami lub świadomym sabotażem. I takie decyzje należ poddać rachunkowi sumienia, nawet, jeżeli dotyczą osób z najbliższego otoczenia Jarosława Kaczyńskiego.

I tak krok po kroku, aż do samego dołu w partyjnej i społecznej hierarchii. Trzeba postawić pytanie, czy lokalni działacze prawicowych partii i ugrupowań należycie zaangażowali się w ostatnie wybory parlamentarne? Nie myślę tu o samej kampanii, ale przede wszystkim o dopilnowaniu transparentności i uczciwości tych wyborów. Podobno w ponad 600-ciuset komisjach wyborczych PiS nie miał swoich przedstawicieli. Media nagłośniły, skądinąd bulwersujące przypadki głosowania po zakończeniu ciszy wyborczej, choćby już po ogłoszeniu pierwszych wyników wyborów. Ale czy ktoś spróbował sprawdzić, dlaczego to w tych konkretnych komisjach ustawiały się takie kolejki? Słyszałem o przypadku, gdzie dwie komisje były w jednym budynku, wejścia do nich sąsiadowały ze sobą. W obu łącznie zagłosowało ok. 1800 osób na tzw. zaświadczenia. Ludzie przyjezdni, z innego regionu, w nieznanym sobie budynku mają dwa wejścia do dwóch komisji. Rachunek prawdopodobieństwa jest nieubłagany, mniej więcej po połowie osób powinno trafić do każdej z tych dwóch komisji. Okazało się jednak, iż ok. 1600 osób weszło do jednej, a tylko ok. 200 do drugiej komisji. Czy przyczyną takiej sprzecznej z nauką asymetrii było to, iż w tej pierwszej komisji nie było osoby delegowanej przez PiS?

Każdy z nas powinien postawić sobie pytanie, czy i jak zareagował, gdy członek komisji łamiąc prawo i ciszę wyborczą pytał, czy wydać nam kartę do głosowania referendalnego? Czy wezwaliśmy wtedy policję by zgłosić przestępstwo? Każdy z nas powinien postawić sobie pytanie czy w ogóle zagłosował i jak zagłosował? Czy nie zmarnowaliśmy swojego głosu stawiając krzyżyk przy partii PJJ Rafała Piecha? Czy podjęliśmy próbę przekonania osób, które uległy tej agenturalnej akcji rozbicia prawicowego elektoratu? Bo niezależnie od błędów i potknięć obozu Zjednoczonej Prawicy to nie Jarosław Kaczyński był bezpośrednią przyczyną porażki, tylko skądinąd porządni i przyzwoici ludzie, którzy uwierzyli w herezję, iż Rafałowi Piechowi ukazała się Matka Boża. To ci ludzie swoimi głosami utorowali Tuskowi drogę do władzy i do destrukcji polskiego państwa.

Trudno odmówić słuszności merytorycznym zarzutom, które Profesor Andrzej Nowak stawia w swojej odezwie. Ale skłonić one powinny autora do szerszej refleksji niż tylko wniosek, iż Jarosław Kaczyński musi odejść. Spróbuję odnieść się krótko do pierwszego z tych zarzutów, czyli „braku wyjaśnienia i rozliczenia tego, co stało się 10 kwietnia 2010 roku”. To boli, to wielu boli i mnie też boli. Ale trzeba uczciwie przyznać, iż wyjaśnienia się doczekaliśmy. Został opracowany, zaprezentowany i opublikowany raport Podkomisji Smoleńskiej, który minuta po minucie, sekunda po sekundzie odtwarza przebieg zdarzeń. Raport ten jest spójny, logiczny, odzwierciedla i wyjaśnia wszystkie konsekwencje tego co się stało. Wyjaśnia w sposób niepodważalny eksplozje, które doprowadziły do kompletnej destrukcji samolotu i śmierci wszystkich jego pasażerów. Wiemy dokładnie gdzie i jakie materiały wybuchowe zostały umieszczone oraz gdzie i w jaki sposób zainstalowano zapalniki. Od strony technicznej wiemy dokładnie jak został przeprowadzony zamach. Brakuje rzeczywiście rozliczenia i pociągnięcia winnych do odpowiedzialności. Ale tu należy postawić pytanie, co rząd Zjednoczonej Prawicy miał zrobić po opublikowaniu tego raportu? Wypowiedzieć Rosji wojnę? I drugie pytanie, jeszcze trudniejsze i jeszcze bardziej bolesne. Co zrobić z ludźmi, którzy traktują hasło ukryte pod ośmioma gwiazdkami w sposób całkowicie dosłowny. Ci ludzie wiedzą, iż to był zamach i uważają, iż dobrze się stało. Dobrze się stało, iż ktoś wyeliminował z polskiej polityki Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Brutalne i niewiarygodne, ale prawdziwe. I w tej kwestii, a także w wielu innych nic nie zmieni nowy, młodszy lider partii, tym bardziej jeżeli będzie pozbawiony charyzmy prawdziwego przywódcy. Musimy to zrozumieć i to my musimy się zmienić.

Marcin Bogdan



Idź do oryginalnego materiału