W drugą rocznicę wyborów, które odwróciły bieg polskiej historii, Donald Tusk stoi dziś pewnie – w centrum sceny politycznej, z przewagą nad osłabioną opozycją i wciąż bez realnego konkurenta. Jarosław Kaczyński tymczasem walczy już nie o władzę, ale o przetrwanie w partii, której struktury rozsypują się w oczach.
Po dwóch latach opozycji lider PiS coraz częściej sprawia wrażenie człowieka, który stracił kontakt z rzeczywistością. Jego opowieści o „wielkim powrocie” i „rozliczeniu Tuska” brzmią dziś jak echo dawnej potęgi. W kuluarach Zjednoczonej Prawicy mówi się o wewnętrznych buntach i przygotowaniach do sukcesji. Kaczyński, który jeszcze niedawno próbował skłócić Konfederację z Koalicją Obywatelską, sam został przez Mentzena ograny – młodzi wyborcy prawicy przeszli dalej, szukając nowego języka i nowego przywództwa.
Kaczyński liczył, iż wojna z Mentzenem pozwoli mu odzyskać część elektoratu. Stało się odwrotnie. Konfederacja, mimo wewnętrznych tarć, przejęła młodych wyborców i stała się realną siłą obok PO. Dla PiS to katastrofa – traci nie tylko dynamikę, ale i sens istnienia.
Jeszcze gorzej wygląda sytuacja finansowa partii: odpływ sponsorów, spory o pieniądze i chaos organizacyjny w regionach powodują, iż Kaczyński – po raz pierwszy od 20 lat – musi szukać pieniędzy, a nie sojuszników.
Donald Tusk – choć atakowany, krytykowany i często niedoceniany – potrafi wykorzystać każde potknięcie przeciwników. Opozycja liczyła, iż po dwóch latach rządów premier się wypali. Tymczasem jego strategia polega na czymś zupełnie innym: utrzymaniu stabilności, odbudowie pozycji Polski w Europie i konsekwentnym wygaszaniu konfliktów wewnętrznych. To nie są działania spektakularne, ale skuteczne. Tusk nie musi już wywoływać antypisowskiej fali – ona zrobiła swoje. Teraz buduje spokojny, przewidywalny wizerunek europejskiego lidera. I to zaczyna działać.
Plotki o kryzysie w koalicji? Były i będą. Ale fakty są inne: po dwóch latach rządów ugrupowania Tuska, Hołowni i Lewicy przeszły etap wzajemnej nieufności. Hołownia zrozumiał, iż bez Platformy nie istnieje, a Lewica – iż z Tuskiem lepiej się targować niż go zwalczać. Zmiany na stanowisku marszałka Sejmu nie zwiastują końca rządu, ale jego ewolucję. Coraz częściej mówi się o drugiej fali reform, w której Polska 2050 ma dostać większy wpływ na politykę klimatyczną i energetyczną.
Jarosław Kaczyński próbuje jeszcze odwracać uwagę sensacyjnymi zapowiedziami „rozliczeń” czy „wielkiego powrotu do władzy”, ale choćby we własnym obozie mało kto w to wierzy. W partii rośnie zmęczenie i poczucie, iż prezes nie ma już energii ani pomysłów.
Tusk tymczasem patrzy dalej – buduje zaplecze europejskie, wzmacnia MSZ, przygotowuje grunt pod prezydenturę liberalnego kandydata, który ma zapewnić kontynuację obecnego kursu.
Kaczyński chciał pokazać Tuskowi, „jak się robi rozliczenia”. Dziś to Tusk pokazuje Kaczyńskiemu, jak się prowadzi państwo bez zemsty. Zamiast spektakularnych procesów są – rzetelne kontrole, raporty i komisje, które spokojnie ujawniają kulisy ośmiu lat nadużyć PiS.
To nie jest widowiskowa zemsta – to polityczne ubezwłasnowolnienie przeciwnika.