Referendum w Grodkowie coraz bliżej. Inicjatorzy zebrali niemal dwukrotność wymaganej liczby podpisów, a dokumenty trafiły już do Krajowego Biura Wyborczego. Zamiast rzetelnej dyskusji o powodach ewentualnego odwołania burmistrza i rady, mieszkańcy słyszą jednak emocjonalne apele, straszenie kosztami i polityczne insynuacje. Przedstawiciele władzy mówią o 300 tys. zł, które rzekomo ma „zrujnować” gminny budżet. Tymczasem oficjalne dane pokazują, iż prawdziwy koszt referendum to około 90 tysięcy złotych – niespełna 5 zł na mieszkańca. Tyle realnie będzie kosztować demokracja w Grodkowie. Dlaczego więc władza zamiast zachęcać do udziału, robi wszystko, by zniechęcić obywateli do głosowania?
Referendum w Grodkowie staje się powoli faktem. Inicjatorzy akcji zebrali już niemal dwukrotność wymaganej liczby podpisów, które trafiły do Krajowego Biura Wyborczego i są w tej chwili weryfikowane. Zamiast rzeczowej debaty o powodach ewentualnego odwołania burmistrza i rady, mieszkańcy są zasypywani falą emocjonalnych, a nierzadko absurdalnych komunikatów płynących z obozu władzy i od osób z nim powiązanych.
Próba zniechęcania do referendum
Wśród najaktywniejszych przeciwników referendum są m.in. radny Paweł Birecki oraz Bartosz Demski – lokalny działacz PSL, syn Jadwigi Demskiej, której kontrowersyjne powołanie na stanowisko dyrektora szkoły przeprowadził burmistrz Miłosz Krok. Przypomnijmy: zarówno Krok, jak i Demski startowali z tych samych list partyjnych i od lat funkcjonują w tym samym politycznym układzie PSL.
Szczególnie bulwersuje wypowiedź Sebastiana Matuszewskiego, udostępniona i pochwalona przez radnego Bireckiego:
„Wszyscy doskonale wiedzą, iż za plecami inicjatorów referendum ukrywa się grupa radnych niepotrafiących pogodzić się z porażką wyborczą, co zresztą widać w ich publicznych i facebookowych wypowiedziach.”
To nie tylko insynuacja, ale także twierdzenie oderwane od faktów, ocierające się wręcz o pomówienie. Zarzuca się anonimowej „grupie radnych” osobiste motywacje, nie przedstawiając przy tym żadnych dowodów – to klasyczny zabieg mający odwrócić uwagę od istoty sprawy.
Członkowie Komitetu Referendalnego w Grodkowie twierdzą wprost, iż obecna władza celowo próbuje bojkotować zbliżające się referendum odwoławcze.
– Komitet Referendalny wyraża sprzeciw wobec działań władz, które – naszym zdaniem – zamiast promować obywatelski udział, tworzą atmosferę niepewności i dezinformacji, podważając tym samym sens całego procesu – zaznacza Norbert Bohdziul, pełnomocnik Komitetu Referendalnego.
Bojkot referendum – następne oszustwo
Kolejnym elementem kampanii zniechęcania mieszkańców jest teoria o rzekomym „głosowaniu przez nieuczestniczenie”. Bartosz Demski – powołując się na swoje deklarowane doświadczenie w zakresie ordynacji wyborczej – próbuje przekonać, iż bojkot referendum to w istocie wsparcie dla obecnej władzy. To kompletne nieporozumienie i odwracanie logiki do góry nogami.
Jeżeli referendum okaże się ważne i skuteczne, a burmistrz oraz rada zostaną odwołani, to właśnie ci, którzy pozostali w domach, oddadzą decyzję w ręce przeciwników obecnej władzy.
Co więcej, jeżeli – jak zapewniają panowie Krok i Demski – większość mieszkańców Grodkowa popiera ich działania, to zniechęcanie do udziału w referendum jest działaniem przeciwko własnym interesom. Gdyby faktycznie dysponowali tak szerokim poparciem, mogliby wziąć udział w głosowaniu, zwyciężyć i wzmocnić swój mandat. Problem w tym, iż – jak widać – nie są tego tacy pewni.
Kolejne rozpowszechniane kłamstwo – koszt referendum
Następnym chwytem propagandowym jest straszenie kosztami. Padają liczby w granicach 250–300 tys. złotych, mające sugerować, iż referendum „zrujnuje” gminny budżet.
Tymczasem nasza redakcja przeanalizowała realne wydatki podobnego referendum, które odbyło się w tym roku w Głubczycach. Analiza została oparta na oficjalnych dokumentach z tamtejszego Urzędu Miejskiego, obejmujących rzeczywiście poniesione koszty. Wynika z nich jasno, iż największą pozycję w budżecie stanowiły diety dla członków komisji.
Z dokumentu zatytułowanego „Informacja z wykorzystania środków w przygotowaniu i przeprowadzeniu referendum gminnego zarządzonego na dzień 22 czerwca 2025 r.” wynika, iż w Głubczycach, gdzie działało 28 komisji obwodowych, wydatki na diety wyniosły 71 400 zł. Obsługa informatyczna i organizacyjna kosztowała 16 300 zł, a tzw. rzeczowe koszty organizacyjne – czyli materiały biurowe – zamknęły się w kwocie 1 085,93 zł. Łącznie całe referendum kosztowało 88 785,93 zł.
W Grodkowie liczba komisji będzie nieco większa – najprawdopodobniej 31 lub 32. Oznacza to, iż wydatki na diety wzrosną jedynie proporcjonalnie, do ok. 79 050–81 600 zł. Pozostałe koszty, choćby jeżeli urząd „zdoła” je powiększyć, nie powinny różnić się diametralnie od tych w Głubczycach.
Referendum to nie chaos. To obywatelski głos. A 5 zł za demokrację to uczciwa cena.
Przy zastosowaniu do Gminy Grodków kosztów, jakie poniesiono w Głubczycach, całość wydatków związanych z organizacją referendum wyniesie około 90 tysięcy złotych. Jak to się ma do 300 tysięcy wyliczanych przez „głównego specjalistę” Bartosza Demskiego? Jak ma się do kwot 250 tysięcy złotych lansowanych w mediach społecznościowych przez samozwańczych „doświadczonych radnych” z klubu Forum? A jak do wyliczeń zięcia przewodniczącego Gajewskiego – osoby, na której (i rodziny) polach ma stanąć osiem elektrowni wiatrowych?
To czysta manipulacja i straszenie mieszkańców. To perfidne zniechęcanie do skorzystania z jednego z najważniejszych narzędzi demokracji – prawa do głosowania.
W przeliczeniu na mieszkańca Grodkowa mówimy o niespełna 5 złotych na osobę. Tyle kosztuje możliwość realnego wpływu na przyszłość gminy – mniej niż hot-dog na stacji benzynowej. Czy naprawdę nie warto ponieść takiego wydatku, by mieszkańcy mogli się wypowiedzieć?
Bo nie chodzi tu o demokrację. Chodzi o utrzymanie stołków.
To nie pierwszy raz, gdy zamiast rzeczowej rozmowy z mieszkańcami serwuje się im hasła o chaosie, kosztach i rzekomych „atakach na demokrację”. Prawda jest znacznie prostsza: referendum to jedno z najczystszych narzędzi demokracji bezpośredniej. A skoro już niemal 2500 mieszkańców złożyło podpis pod wnioskiem o jego przeprowadzenie, to znak, iż w gminie coś nie działa tak, jak powinno.
Władza, która boi się głosu obywateli, nie zasługuje na swój mandat. Władza, jeżeli jest pewna swoich działań – a powinna być – wręcz powinna zachęcać do udziału w referendum. Zwycięstwo w takim głosowaniu to przecież wzmocnienie legitymacji do rządzenia, a nie jej osłabienie.
– Referendum to demokratyczne narzędzie sprawiedliwej oceny rządzących. Nie chodzi tylko o ich odwołanie, ale również o możliwość potwierdzenia zaufania do obecnej władzy – mówi Komitet. – Jako inicjatorzy tej inicjatywy bierzemy za nią pełną odpowiedzialność. Uszanujemy każdy wynik referendum – stwierdza Norbert Bohdziul, pełnomocnik Komitetu Referendalnego.
A co robi „oświecona władza”? Zniechęca i straszy mieszkańców. Kłamie i manipuluje informacjami. Jątrzy i skłóca, zamiast wsłuchiwać się w głos społeczności, którą powinna reprezentować.
Oficjalny dokument potwierdzający koszty podobnego referendum w Głubczycach

Post Prawda o referendum: 300 tys. w propagandzie, 90 tys. w faktach. Kto boi się 5 zł na mieszkańca? Mamy dokumenty dotyczące kosztów!!! pojawił się poraz pierwszy w Brzeg24.pl - Lokalny serwis informacyjny.