Powinność kurdupelka / branimir

publixo.com 3 godzin temu

POWINNOŚĆ KURDUPELKA
Ten tytuł nasunął mi się, gdy myślałem o tych sytuacjach, w których ludzie wybierają inną niż dominującą opcję. „Jedz gówno – 6 miliardów much nie może się mylić”. A jeżeli jednak?

W czasie II wojny światowej Polacy jednoczyli się w wielu organizacjach konspiracyjnych. Od końca 1941 roku i rozpoczęcia zrzutów lotniczych to AK decydowała o tym kto dostanie środki i pieniądze. Co więc sprawiało, iż tak wielu jednoczyło się w organizacjach nie mających wsparcia z Londynu, a potem i Moskwy? Gdzie swoje źródła miał ten brak akceptacji dla dominującej narracji w podziemiu? Czy naprawdę chodziło jedynie o podziały polityczne między sanacją i endecją? Ta druga formacja polityczna była bazą, z której wyszły „Miecz i Pług”, „Gryf Pomorski”, NSZ ( w szczytowym okresie 70 tysięcy członków), Konfederacja Narodu… Wszystko to bez wsparcia rządu w Londynie. Brak tego wsparcia spowodował w niektórych organizacjach sięgnięcie po rekiet, by zdobyć środki na działalność – byle tylko nie dać się wchłonąć przez dominującą siłę, czyli AK – w tą stronę poszła PLAN (Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa). Lewicująca Polska Armia Ludowa też jakoś niezbyt chętnie była gotowa podać rękę Armii Ludowej firmowanej przez Moskwę.
Czy to nie było tak, iż zbyt wielu widziało mielizny i słabości u tych dominujących?

W czasach prylu, a szczególnie po 1980, można było w niezgodzie na istniejącą rzeczywistość, przyłączyć się do „Solidarności”. Ta jednak opowiadała się za modernizacją, co nie dla wszystkich było atrakcyjne – bo jak bunt to bunt. „SoWa” i KPN to ekipy zdecydowanie mniej liczne, ale mniej przewidywalne i trudniejsze do monitorowania przez władze, a także potencjalnie nie tak skłonne do kompromisów. I, co godne odnotowania, tu raczej nie było transferów personalnych i cały czas krytyczna była ocena z ich strony tego, co robiła `Solidarność`. Zdystansowana od tego spolaryzowanego układu FA patrzyła krytycznie na obie strony sporu – w Kielcach w tym okresie FA otrzymała wsparcie od Konfederacji Solidarności Walczącej. Egzotyczny sojusz? Pozornie, bo obie ekipy były równie zbrzydzone zarówno władzą jak i dominującą opozycją.

Za 2 miesiące czekają nas wybory. Pod koniec lutego w mediach wybrzmiała informacja, iż zarejestrowano 25 komitetów wyborczych. W maju ci nieistotni z perspektywy mediów dostaną może 15, a może choćby 20% głosów wyborców. Ktoś powie: warchoły! Atamańszczyzna! Ale mnie się wydaję, iż to najbardziej świadoma część elektoratu. To, ci którzy nie będą głosować na tych mających szanse wygrać – jak to było w czasie wyborów w prylu – ale na tych, z programami których się identyfikują. Te podziały to słabość? Mnie wydaje się, iż raczej to budujące – wielość głosów, wielość perspektyw. Słabe jest to, iż nie jest to podstawa do dyskusji, bo wszyscy raczej wysyłają komunikaty bez chęci słuchania tego, co inni mają do powiedzenia. Tych 3 zagłusza głosy całej reszty, ale tych 3 nie jest głosem wszystkich. Żaden z nich nie mówi za mnie i żaden z nich nie dostanie mego głosu. Kurdupelek ma własne zdanie. Bo jeden dominujący głos łatwo zagłuszyć, wystarczy tylko użyć większej tuby, a z polifonią jest trudniej. Tak, z wielu wielu łatwiej jest zmanipulować, ale wielu trudniej zagłuszyć.
Idź do oryginalnego materiału