Bardzo prawdopodobne, iż o metodach filtrowania i podbijania postów na X decyduje Elon Musk. To oznacza, iż polskie państwo powinno dawnego Twittera jak najszybciej opuścić i zbudować swoją platformę na Mastodonie.
Ale zanim uznacie tę propozycję za szaloną, dajcie mi chwilę.
Po pierwsze, dlaczego koniecznie musimy uciekać z Twittera – argument z racji stanu.
Zanosi się na to, iż Musk będzie formalnie częścią amerykańskiej administracji. Z tej perspektywy koncentrowanie prowadzenia polskiej debaty publicznej na X oznacza, iż członek administracji innego państwa będzie decydował o tym, jaki zasięg mają wypowiedzi poszczególnych polityków, dziennikarzy i wyborców oraz co będzie im pokazywane, a co przed nimi ukrywane.
To oznacza, iż nasza debata publiczna będzie zniekształcana zgodnie z kierunkami amerykańskiej polityki, a to stwarza zagrożenie dla najbardziej podstawowo rozumianej suwerenności.
Po drugie, dlaczego ucieczka na Bluesky to zły pomysł.
Bluesky należy do jednej firmy. Możliwe, iż historia z Twitterem się nie powtórzy. Możliwe, iż firma będzie prowadziła uczciwą i transparentną moderację, iż nie będzie kształtowała swoich algorytmów w oparciu o kryteria polityczne. Ale to wszystko tylko możliwe. Możliwe także, iż i tę platformę kupi któryś z miliarderów zaprzyjaźnionych z administracją innego państwa – może tym razem np. Rosji – i iż będziemy musieli prowadzić tę samą dyskusję jeszcze raz.
Po trzecie, dlaczego odpowiedzią jest Mastodon.
Mastodon to, w uproszczeniu, oprogramowanie działające podobnie jak Twitter, ale z istotną różnicą. Uruchamiając Mastodona na swoim serwerze możemy komunikować się z użytkownikami innych serwerów, ale kontrolujemy, jak nasz serwer zarządza treściami.
Swoje serwery uruchamiają różne grupy. W Polsce jest już kilka serwerów krajowych. Są też serwery tematyczne, poświęcone dziennikarstwu czy różnym zainteresowaniom.
Każdy serwer organizuje własną moderację, ma własne zasady. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy, będąc na jednym serwerze, obserwowali czy komentowali posty na innych serwerach.
Taki serwer mógłby uruchomić polski rząd, prawdopodobnie delegując to zadanie do odpowiedniego ośrodka, np. NASK. Moglibyśmy przy tym ustanowić transparentne, podporządkowane polskiemu prawu, zasady moderacji treści.
Ci, którzy woleliby działać poza rządowym serwerem albo urządzać społeczności według innych zasad, mogliby dalej rejestrować się na innych instancjach i komunikować z użytkownikami platformy rządowej.
Gdyby wszyscy politycy, choćby tylko ci związani z rządem, przenieśli się na tę nową platformę, poszliby za nimi dziennikarze i wielu innych użytkowników. I mogłoby się udać wreszcie zrealizować najważniejszy postulat cyfrowej suwerenności – objąć media społecznościowe demokratycznym nadzorem.