Omawiając pierwszy z dokumentów, wiceprzewodnicząca rady Lucyna Sado zaznaczyła, iż wpłynął on od pracowniczki Zespołu Szkół w Siedliszczu, która 10 stycznia wnioskowała u swojego przełożonego o to, aby mogła przerwać urlop macierzyński i powrócić do pracy. Jak zaznaczono w treści skargi, dyrektor placówki Wiesław Prażnowski miał początkowo przychylić się do wniosku skarżącej, ale później zdanie zmienił. Kobieta zasugerowała, iż zmiana decyzji nastąpiła po konsultacjach dyrektora Prażnowskiego ze starostą. Dyrektor, jak twierdzi skarżąca, miał zasugerować, aby udała się osobiście do Piotra Deniszczuka i porozmawiała na temat możliwych rozwiązań. Tak też uczyniła.„W dniu 15 stycznia udałam się bezpośrednio do Starostwa Powiatowego w Chełmie jako pracownik Zespołu Szkół w Siedliszcza i jednocześnie interesant, aby spotkać się osobiście ze starostą w przedmiotowej sprawie. W sekretariacie starostwa poprosiłam o spotkanie, na co starosta odpowiedział „ani dziś, ani wcale”, a sekretarka poinformowała mnie, iż nie ma wolnych terminów ani miejsc na spotkania” - opisała w swoim piśmie skarżąca.Postanowiła zaczekać na starostę i w ten sposób spędziła na korytarzu ok. 3 godzin. Ostatecznie starosta, jak opisuje, wyszedł ze swojego gabinetu, ale odmówił spotkania. Interesantka nie ustępowała jednak. Naciskała i ostatecznie wyznaczono termin spotkania.„We wtorek 21 stycznia 2025 roku pojawiłam się o umówionej godzinie. W spotkaniu uczestniczyła również pracowniczka kadr, która po pewnym czasie powróciła do swoich obowiązków służbowych. W czasie rozmowy poprosiłam o przywrócenie do pracy i wyjaśniłam, iż w kadrach starostwa zapewniono mnie o tym, iż będę mogła w każdym momencie wrócić do pracy. Prosiłam również, aby starosta nie kierował się interesem politycznym. Starosta powtarzał, iż mój powrót do pracy uzależniony jest tylko i wyłącznie od dyrektora szkoły i jednocześnie odesłał mnie do sądu pracy, abym dochodziła swoich praw, ale doskonale wiem, iż zmiana decyzji dyrektora Wiesława Prażnowskiego wynikała z nacisków wywieranych przez starostę” - uważa pracowniczka Zespołu Szkół w Siedliszczu.Spotkanie, jak opisuje to w złożonym piśmie skarżąca, przebiegało w dosyć nieprzyjemnej atmosferze.„Starosta stwierdził, iż taki człowiek nie powinien pracować w starostwie i iż to był błąd. Przy braku porozumienia chciał wzywać policję i karetkę pogotowia, twierdząc, iż mam urojenia i jestem chora psychicznie. Nadmienić należy, iż już w 2024 roku starosta, przed wyborami, na imprezie zwanej Bal Chłopa odgrażał się, iż o ile wystartuję z jakiegokolwiek innego, opozycyjnego komitetu, to o pracy będę mogła zapomnieć” - opisuje ze swojej perspektywy.W piśmie wyjaśniła również, iż o całej sytuacji poinformowała również wicestarostę Jerzego Kwiatkowskiego, a ten miał stwierdzić, iż spróbuje pomóc i wpłynąć na decyzję starosty Deniszczuka. Ostatecznie jednak, jak opisuje to skarżąca, miał odciąć się i stwierdzić, iż „nie chce być przedmiotem plotek i uczestnikiem naszych wojenek”. Do kontrowersji skarżąca odniosła się, jak przytoczyła to w piśmie, także na stronie internetowej powiatu, gdzie zauważyła, jak traktowani są interesanci i opisała powiązania pomiędzy władzami, radnymi i pracownikami. Zaznaczyła, iż według jej opinii pierwszeństwo w rekrutacji do pracy mają ci, którzy są powiązani politycznie z władzami. Jej komentarz miał zostać usunięty.„W szkole pracuję na 3/4 etatu, naprawdę nie zarabiam milionów, mam trudną sytuację materialną i rodzinną, ponieważ posiadam dwójkę małych dzieci i chorego męża po operacji. Na urlopie rodzicielskim przysługuje mi tylko część wynagrodzenia z niepełnego etatu i chciałabym jedynie godnie pracować. Starosta wykazywał się wobec mnie arogancją, obraził mnie, zlekceważył, dyskryminował, wykazał się brakiem człowieczeństwa i kultury. A to wszystko przez zemstę starosty za to, iż nie wystartowałam z jego komitetu wyborczego” - uważa skarżąca.Inaczej całą sytuację widzi starosta powiatu Piotr Deniszczuk.– Moim zdaniem to naprawdę żałosne. Kto zna skarżącą, ten ma wyobrażenie i wie, o co w tym wszystkim chodzi. Chciałbym podkreślić, iż pani skarżąca otrzymała już raz szansę pracy w starostwie, bodaj w wydziale geodezji i, jak dobrze pamiętam, po kilku miesiącach okresu próbnego nikt nie chciał z nią dalej współpracować. Były przewodniczący komisji rewizyjnej ma natomiast skłonności do tego, aby dodawać swoją interpretację. Wymyślił kiedyś, iż nazwałem go jakimś brzydkim słowem. Okazało się jednak, iż ani sąd, ani prokuratura tego nie potwierdziła. Aby jednak zaspokoić ciekawość, powiem, iż wyszedłem z inną interesantką do drugiego gabinetu i pani skarżąca została przez chwilę sama. Mogła rozmawiać sama ze sobą. A może rozmawiała w tym czasie ze złym duchem? – ocenił włodarz powiatu. Co na to radni?Jako pierwszy stanowisko w sprawie zajął radny Tomasz Szczepaniak. - Przeanalizowałem dokumenty. Co prawda nie samą skargę, ponieważ jej nie otrzymałem, ale uchwałę i uzasadnienie. Mam wrażenie, iż wiele zagadnień, które zostały poruszone w skardze, nie znalazło swojego odzwierciedlenia w projekcie uchwały. Nie wiem dlaczego. Każdy może sobie sam odpowiedzieć. Sądzę jednak, iż warto dać szansę młodej osobie, aby mogła wrócić na rynek pracy. Bardzo proszę, aby taka dyspozycja wyszła od pana starosty – wnioskował radny Szczepaniak.Przewodniczący Piotr Szymczuk zauważył, iż o ile młoda mama chce skorzystać z urlopu, to na jej miejsce dyrektor placówki musi kogoś zatrudnić. A później trudno jest zwolnić tego nowego pracownika.Stanowisko komisji skarg, wniosków i petycji, które to stanowisko znalazło odzwierciedlenie w uzasadnieniu do uchwały, przedstawił wiceprzewodniczący komisji Jerzy Walczuk. Z treści uzasadnienia wynika, iż starosta odniósł się do zarzutów i wyjaśnił, iż skarżąca przyszła na rozmowę bez uprzedzenia, co było kłopotliwe ze względu na jego bieżące obowiązki służbowe.„Skarżąca bez zapowiedzi weszła do gabinetu i mimo uwag nie chciała go opuścić. Skarżąca naciskała na starostę, iż ma jej zagwarantować natychmiastowy powrót do pracy. Następnie, w dniu 21 stycznia, zgodnie z terminarzem, starosta odbył spotkanie ze skarżącą w obecności pracownika
biura starosty. Wyjaśnił wówczas skarżącej, iż decyzje w sprawach kadrowych podejmuje dyrektor jednostki, w której jest zatrudniona. Pracownica biura starosty potwierdziła opisany przebieg spotkania. Stwierdziła również, iż podczas spotkania nie padły żadne obraźliwe słowa, a starosta nie zachowywał się niewłaściwie i nie przekroczył swoich uprawnień” - padło w uzasadnieniu.Tak więc komisja ustaliła, iż opisane w skardze argumenty nie znajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości.Wątpliwości z w sprawie wyrażonego w uzasadnieniu stanowiska wyraził między innymi radny Jarosław Wójcicki, który stwierdził, iż nikt nie ma pewności, czy skarżąca nie została obrażona przez starostę pod nieobecność pracownika. Pracownik starostwa nie uczestniczył bowiem, co stwierdzono wcześniej, w całym spotkaniu.- Oczywiście w żadnym przypadku nie ma pewności, iż każda ze stron będzie zadowolona – zauważył z kolei przewodniczący Szymczuk.Radny Andrzej Dzirba dopytywał natomiast wicestarostę Jerzego Kwiatkowskiego o to, czy faktycznie zajmował stanowisko w sprawie.-Dysponuję historią wymienianych z tą panią wiadomości i mogę to panu udostępnić. Uważam, iż to, co ta pani zapisała w skardze, stanowi nadinterpretację całej sytuacji – stwierdził wicestarosta.Ostatecznie uchwała została podjęta 10 głosami „za”, a przeciwko zagłosowało siedmiu radnych.Zasłużony dla rolnictwaDrugą ze skarg złożył mieszkaniec powiatu chełmskiego, który w 2024 roku został nagrodzony odznaką „Zasłużony dla rolnictwa”. Odznakę miał otrzymać w czasie ubiegłorocznych dożynek, natomiast do 25 lutego, co potwierdził w piśmie, odznaki nie otrzymał. Uważa również, iż fakt ten naruszył jego dobra osobiste i iż stanowi to pokłosie wyborów samorządowych, w czasie których skarżący odmówił startowania z komitetu starosty.Także w tym przypadku komisja przeprowadziła swoje czynności i w uzasadnieniu do uchwały stwierdzono, iż starosta podejmował próby wręczenia odznaki, a skarżący tego unikał. Odznaka miała zostać wręczona w czasie dożynek powiatowych, ale skarżący, jak stwierdziła komisja, nie był na nich obecny. Jak ustalono, nie odbierał telefonów i kontakt z nim był utrudniony. Odznaka miała ostatecznie trafić do burmistrza Rejowca Fabrycznego, który miał ją wręczyć na sesji rady miasta. Komisja miała jednak ustalić, iż skarżący wciąż nie otrzymał odznaki i burmistrz nie powiadomił o tym fakcie. Na początku marca odznaczenie powróciło do starostwa. W ocenie komisji starosta nie naruszył swoich uprawnień.Skupmy się na pracy– Jest to nasza dwunasta sesja, jedna z najdłuższych sesji, a poświęcona trzem skargom. A ważne sesje, które dotyczą inwestycji trwały ok. 1,5 godziny. Naprawdę to jest czasem śmieszne. Nas wyborcy wybrali, żeby reprezentować okręgi wyborcze i nie tylko, żebyśmy dbali o inwestycje. Tymczasem, zamiast się skupić na inwestycjach, rozpatrujemy skargi, których nie widać końca. Z tego, co widzę, niektórym radnym zależy na tym, żeby te skargi jeszcze bardziej podkręcać. Aby tylko była krytyka starosty. Nie podkręcajmy tej atmosfery, bo to nie ma sensu – mówił radny Mieczysław Neczaj, członek zarządu powiatu. Zauważył, iż rozpatrywane skargi mają wspólny wątek polityczny, a wybory odbyły się w zeszłym roku. Neczaj apelował, by skupić się na inwestycjach.– Całe życie obracałem się wokół prywatnego biznesu. Przychodząc do rady, w życiu do głowy by mi nie przyszło, iż radni zajmują się takimi sprawami. Przecież to się w głowie nie mieści! Przychodzi ktoś i skarży starostę, za to, iż dyrektor „nie chce go przywrócić”. Gdzie tu sens i logika? – pytał przewodniczący rady powiatu Piotr Szymczuk.– Wszyscy jesteśmy radnymi wybranymi przez pewien elektorat. Skupmy się na naszej pracy, a nie na rozdrabnianiu prywatnych „ansów”. Tego typu sprawy można skarżyć drogą postępowania administracyjnego, o czym doskonale wiem, bo taka droga jest powszechnie używana w mojej gminie, którą kocham – w gminie Siedliszcze. Tam nie ma takiego przeciągania. Na sesji rady gminy, na której miałam przyjemność ostatnio uczestniczyć, był porządek, spokój, zostałam wysłuchana. Pan burmistrz uścisnął mi rękę. Zostałam więc, jak uważam, doceniona. Gdybym miała jakieś pretensje do władz Siedliszcza, byłabym poproszona o postępowanie na drodze administracyjnej. Myślę, iż to jest adekwatne rozwiązanie – podkreśliła z kolei wiceprzewodnicząca rady Lucyna Sado.Walka o władzę trwaStanowisko w sprawie tych dwóch skarg, ale i tej, którą złożono na działalność dyrektor Elżbiety Florczak, zajął, już po obradach, starosta Piotr Deniszczuk.– Zarząd powiatu nie zajmuje się błahymi sprawami. Skupia się na pozyskiwaniu środków na inwestycje, co jest w tej chwili priorytetem. Codziennie podejmujemy ważne decyzje, które mają wpływ na jakość życia naszych mieszkańców, a dotyczą np. realizacji scaleń, budowy dróg. o ile opozycja myśli, iż zdoła zdezorganizować nasze działania poprzez rozpatrywanie nieskończonych skarg, odczytywanie i powtarzanie wciąż tych samych absurdów, to niech wie, iż żadna władza tego nie będzie tolerować. Mam wrażenie, iż gdzieś w powiecie powstała kancelaria do pisania skarg, bo wszystkie wydają mi się podobne w treści i stylistyce. Wygląda na to, iż ktoś je wszystkie inspiruje. Podłożem jest walka o władzę i stołki, którą zapoczątkowała tak zwana „koalicja wołomińska” – uważa starosta powiatu. Towarzyszy mu też kilka innych refleksji. – Wielu ludzi po przegranych wyborach ma niespełnione aspiracje i nie zauważyło, iż mieszkańcy powiatu dokonali wyboru i odsiali plewy od ziarna. Czas się z tym pogodzić i pozwolić powiatowi dalej się rozwijać. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której dyrektorzy jednostek powiatowych będą się bali zwrócić uwagę pracownikowi, bo może w odwecie napisać skargę na starostę. W zakładach pracy musi być dyscyplina i należy tam przestrzegać zasad BHP – podkreślił w skierowanym do nas komentarzu Piotr Deniszczuk.Czytaj także:Gm. Dubienka. Mieszkańcy czekają na 5 km drogiGm. Wierzbica. Radny docieka, wójt rozwiewa wątpliwościGm. Sawin. Idą śladami I Korpusu Drezdeńskiego