To prawdziwe polityczne trzęsienie ziemi. Serwis Poufna Rozmowa opublikował e-maile, które pokazują kulisy działań rządu PiS podczas pandemii COVID-19. W centrum wydarzeń – Mariusz Haładyj, dziś kandydat na szefa Najwyższej Izby Kontroli. Z korespondencji jasno wynika, iż brał udział w pisowskiej grupie, która pracowała nad tym, jak zabezpieczyć rząd przed pozwami za nielegalne działania.
PiS chce wsadzić swojego człowieka na szefa NIK, aby zakończyć etap rozliczeń.
„Jak uprzedzić sądy?”
W jednym z maili Michał Dworczyk pyta Haładyja:
„Czy nie byłoby ucieczką do przodu wypowiedzenie się TK nt konstytucyjności rozporządzeń w innym trybie niż zaskarżenie orzeczenia sądu? Tak aby uprzedzić interpretowanie przez sądy. Jest taka ścieżka?”
To czysta instrukcja, jak obejść wymiar sprawiedliwości. Zamiast mierzyć się z pozwami przedsiębiorców – próbować wciągnąć Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej do gry obronnej.
Haładyj: „Mamy linię obrony”
Jeszcze bardziej bulwersuje odpowiedź Haładyja. W mailu z 23 marca 2021 r. przedstawia plan:
„Potrzebny jest uprzedni wyrok TK” – czyli próba politycznego wyprzedzenia sądów powszechnych.
„Nie każdy akt władzy naruszający prawo rodzi odpowiedzialność państwa” – Haładyj odwołuje się do orzecznictwa TSUE, żeby chronić rząd, a nie obywateli.
„Nie można z Konstytucji wywieść obowiązku wprowadzania stanu nadzwyczajnego” – a więc otwarte przyznanie, iż władza wolała omijać mechanizmy odpowiedzialności odszkodowawczej.
„Ludzie i tak nie korzystaliby z galerii czy siłowni, więc trudno tu o związek przyczynowy” – skandaliczny argument, sprowadzający dramat tysięcy przedsiębiorców do rzekomej „naturalnej utraty klientów”.
Gra o wielkie pieniądze
Haładyj dokładnie raportuje: trzy pierwsze pozwy opiewały na 800 tys. zł, ale spodziewano się lawiny roszczeń – także zbiorowych. Zamiast uczciwej dyskusji o błędach państwa, pisowska grupa szykowała strategie unikania odpowiedzialności. To przęstepstwo. To zorganizowana grupa przestępcza.
Kandydat na szefa NIK?
Dziś Haładyj ma być twarzą instytucji, która ma kontrolować władzę i stać na straży prawa. Tymczasem z ujawnionej korespondencji wynika, iż był jednym z architektów „linii obrony” PiS przed obywatelami domagającymi się sprawiedliwości.
Czy człowiek, który pisał o „uprzedzającym wyroku TK” i tłumaczył, iż „ludzie i tak nie chodziliby do galerii”, może być wiarygodnym strażnikiem państwa prawa?
To nie tylko polityczny skandal – to moralny policzek dla przedsiębiorców, którzy stracili dorobek życia przez nielegalne decyzje władzy.
PiS próbuje usadzić Haładyja na stanowisku, które pozwoli kontrolować rozliczenia przestępstw bandy Kaczyńskiego. Nie można do tego dopuścić.
Sprawę ujawniła Karina Adamczyk