Potężna powódź w Australii odcięła tysiące osób od świata

4 godzin temu
Zdjęcie: powódź w Australii


Powódź w Australii spowodowała ogromne straty w jednym z najgęściej zaludnionych stanów. W ciągu dwóch dni na Nową Południową Walię spadły deszcze o objętości porównywalnej z czteromiesięcznymi opadami. Katastrofa zabiła już co najmniej 3 osoby, a 50 tys. zmusiła do opuszczenia domów.

Niespotykane od 25 lat deszcze spowodowały gwałtowną powódź w Australii

Chociaż na większości obszarów Australii panuje klimat suchy, to silne deszcze na wschodnim wybrzeżu nie są niczym zaskakującym. Ulewy, które wywołały powódź, były jednak wyjątkowo intensywne. Według meteorologa ABC News, Toma Saundersa, deszcz o takiej objętości nie spadł od co najmniej 25 lat. W ciągu doby odnotowano ponad 300 mm opadu, przy 500 do 600 mm w ciągu ostatniego tygodnia. Powodzi na taką skalę nie widziano na australijskim wybrzeżu od 500 lat.

Najwięcej wody spadło w regionach Hunter i Wybrzeże Środkowo-Północne, gdzie całe miejscowości zostały odcięte od świata. Zamkniętych zostało ponad 100 szkół, a ponad 5 tys. domów i lokalnych biznesów nie ma prądu. Podłączenie tych obszarów z powrotem do sieci może być niemożliwe przez kilka następnych dni ze względu na poważne uszkodzenia linii elektrycznych. A opady jeszcze się nie skończyły.

Potwierdzono śmierć trzech osób

Podatne na powodzie regiony na szczęście są przygotowane na kataklizm. Mieszkańcy wiedzą, co robić w razie zalania, a lokalne służby monitorują sytuację i z wyprzedzeniem wysyłają odpowiednie komunikaty. Dzięki temu liczba ofiar jak dotąd nie jest wysoka i można mieć nadzieję, iż drastycznie nie wzrośnie.

Niestety, nie wszystkim udało się przeżyć pierwsze uderzenie powodzi. Policja potwierdziła odnalezienie ciała 60-letniej kobiety, która zdecydowała się pozostać w samochodzie i, mimo ostrzeżeń, próbowała przejechać przez zalane drogi. Pozostałe ofiary to mężczyźni w wieku 63 i 30 lat. Poszukiwana jest też jedna zaginiona osoba.

Stanowe służby SES (State Emergency Service) zaangażowały 2,5 tys. pracowników do akcji ratunkowych. W regionach Hunter i Wybrzeże Środkowo-Północne przeprowadzono już ponad 500 interwencji. gwałtownie wzbierająca woda uniemożliwia dotarcie do wielu miejsc.

Najbardziej niebezpiecznie jest na drogach, dlatego policja i służby ratunkowe Nowej Południowej Walii zalecają mieszkańcom pozostanie w domach, jeżeli nie ma konieczności ewakuacji. Niestety, apele nie zawsze skutkują.

63-letni David Knowles, który jest jedną z trzech ofiar śmiertelnych, zginął, troszcząc się o innych. Poprosił ratowników, żeby najpierw zajęli się jego sąsiadami. Kiedy ekipa wróciła, Knowles już nie żył. Bezpośrednim powodem śmierci nie było jednak utonięcie, a incydent medyczny. Powódź uniemożliwiła udzielenie pomocy na czas.

Powódź w Australii zagraża kolejnym miejscowościom

Meteorolodzy przewidują kolejne obfite opady w piątek 23 maja – może spaść od 100 choćby do 300 mm deszczu. Grozi to wylaniem rzek, które do tej pory nie osiągnęły jeszcze najwyższego poziomu. Największe obawy budzi przelanie się wody nad zaporą Warragamba w regionie Sydney. Według Biura Meteorologicznego ryzyko jej przelania w najbliższych dniach wynosi 50 proc. Stan wody może też przekroczyć maksymalny poziom na mniejszych zaporach w regionie.

Dziś rano SES wydała 134 komunikaty o zagrożeniu. Mieszkańcy 20 regionów – ok. 50 tys. osób – przygotowują się do ewakuacji. Według premiera Nowej Południowej Walii – Chrissa Minnsa – 9,5 tys. posiadłości podlega ryzyku zalania. Dodatkowo w weekend i w przyszłym tygodniu przewidywane jest uderzenie silnych wiatrów, co może spowodować dalsze zniszczenia i utrudnić akcje ratunkowe.

Gwałtowne deszcze a zmiana klimatu

Australia nie od dziś doświadcza ekstremalnych zjawisk pogodowych. Cyklony wschodniego wybrzeża, zwane East Coast Lows, powodują gwałtowne deszcze, silne wiatry i sztormy. Nowa Południowa Walia znajduje się w strefie szczególnie narażonej na ich działanie. Skala aktualnej katastrofy jest jednak zaskoczeniem dla wszystkich.

Globalny wzrost temperatur zwiększa intensywność cyklonów. W cieplejszym powietrzu utrzymuje się więcej wilgoci – wzrost wynosi ok. 7 proc. na każdy 1°C. To zwiększa ryzyko pojawiania się sztormów z bardzo dużą ilością opadów, zwłaszcza w pobliżu wybrzeża, gdzie następuje zmiana prądów morskich i wzrost temperatury powierzchni wody.

Aktualna powódź w Australii wydaje się być kolejnym tragicznym skutkiem zmiany klimatu, związanym nie tylko ze wzrostem globalnej temperatury, ale także widocznymi zmianami w cyklu wodnym Ziemi.

zdj. główne: Phillip Flores/Unsplash

Idź do oryginalnego materiału