W polskiej polityce samorządowej wraca gorący temat zniesienia ograniczenia liczby kadencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Jednym z głównych orędowników tej zmiany jest poseł Lewicy Tadeusz Tomaszewski, który skierował do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji interpelację w tej sprawie. Choć formalnie chodzi o przywrócenie pełni biernego prawa wyborczego, nie brakuje głosów, iż to próba umożliwienia politycznego „powrotu” do samorządowych foteli dla tych, którzy stracili władzę.
W Gnieźnie takie podejrzenia nie są bezpodstawne – to właśnie stamtąd pochodzi Jacek Kowalski, były prezydent miasta z ramienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który sprawował urząd nieprzerwanie od 2006 do 2014 roku i ubiegał się o kolejną kadencję. Przegrał wówczas wybory z Tomaszem Budaszem (PO).
Tomaszewski: „To ograniczenie praw obywateli”
W interpelacji datowanej na 25 czerwca 2025 roku poseł Tomaszewski wystąpił w imieniu środowisk samorządowych, krytykując w tej chwili obowiązujące przepisy jako sprzeczne z zasadami demokratycznego państwa prawa. Jego zdaniem obecny stan prawny narusza suwerenność wspólnot lokalnych i ogranicza możliwość wyboru sprawdzonych liderów przez mieszkańców.
Społeczności lokalne powinny mieć prawo do decydowania, komu powierzają swoją reprezentację – bez narzucania arbitralnych ograniczeń – pisze Tomaszewski.
Jego argumenty opierają się na postulatach m.in. Stowarzyszenia „Rzeczpospolita Samorządna”, które wskazuje na brak rzetelnych analiz potwierdzających, iż ograniczenie liczby kadencji poprawiło jakość rządzenia na poziomie lokalnym.
Minister studzi emocje
W imieniu rządu wypowiedział się sekretarz stanu w MSWiA Tomasz Szymański. W odpowiedzi podkreślono, iż sprawy wyborcze – w tym kwestia kadencyjności – nie należą do kompetencji resortu, a leżą w gestii parlamentu.
Obecnie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie prowadzi prac legislacyjnych w omawianym zakresie – zaznaczył Szymański.
Przypomniał także, iż temat był już przedmiotem debaty w Senacie w listopadzie 2024 roku, a opinie w tej sprawie wciąż pozostają podzielone.
Polityczne tło: napięcia w koalicji
Choć formalnie interpelacja ma charakter merytoryczny, polityczne tło jest aż nazbyt widoczne. Propozycja zniesienia dwukadencyjności to inicjatywa PSL, ale temat coraz mocniej polaryzuje także inne ugrupowania. Platforma Obywatelska nie kryje sceptycyzmu, a Polska 2050 Szymona Hołowni – choć nie mówi „nie” – unika jasnych deklaracji.
Z kolei Lewica, dotąd niezbyt aktywna w tym obszarze, coraz odważniej zgłasza własne postulaty, które mogą posłużyć do wzmocnienia jej wpływów w samorządach – zwłaszcza tam, gdzie działacze tej formacji przez lata sprawowali władzę.
Dla wielu obserwatorów politycznych, działania Tomaszewskiego to czytelny sygnał o chęci powrotu do samorządowej gry przez byłych prezydentów i burmistrzów, którzy dziś – z powodu limitu kadencji – nie mogą ubiegać się o reelekcję w tym samym miejscu.
„Zniesienie limitu to cofnięcie się do patologii”
Krytycy pomysłu mówią wprost: zniesienie dwukadencyjności to „przyklejanie się do stołków” i otwarcie furtki do samorządowych układów, które przez lata nie podlegały żadnej rotacji. W ich ocenie obecna regulacja była jedną z niewielu, które realnie poprawiły przejrzystość i wymuszały zmiany personalne w lokalnej polityce.
Nie brakuje też głosów, iż ograniczenie kadencji chroni mieszkańców przed stagnacją i nadużyciami, a samorządy – przed przekształceniem się w „lokalne księstwa”, gdzie władza staje się dziedziczna.
Co dalej?
Choć MSWiA nie prowadzi w tej chwili prac nad zniesieniem kadencyjności, temat z pewnością powróci w czasie przyszłych debat sejmowych – zwłaszcza iż wybory samorządowe 2029 roku będą drugimi, w których obowiązuje zakaz kandydowania po dwóch kadencjach w tej samej gminie.
Do tego czasu sytuacja polityczna może się zmienić, a presja środowisk samorządowych – w połączeniu z interesami byłych włodarzy – może przyspieszyć legislacyjne zmiany. Niewykluczone też, iż temat dwukadencyjności stanie się jednym z punktów zapalnych w wewnętrznych rozgrywkach w ramach rządzącej większości.