Gniezno wciąż żyje premierą widowiska historycznego upamiętniającego 1000-lecie koronacji Bolesława Chrobrego, ale nie wszyscy wyszli z Placu Świętego Wojciecha zadowoleni. Ba, niektórzy – jak poseł PiS Zbigniew Dolata – wychodzą tak rozczarowani, iż aż… publicznie przepraszają znajomych, których namówili na zakup biletów. I tu otwiera się intrygująca szansa dla pozostałych mieszkańców.
Być może właśnie dzięki tym przeprosinom, ktoś, kto nie zdążył zdobyć wejściówki na wyprzedane już terminy 2, 3, 8, 9 i 10 sierpnia, będzie mógł odkupić bilety od parlamentarzysty lub jego – jak sam przyznał – licznych „oszukanych” znajomych. Niektórzy mieszkańcy sugerują nawet, iż wystarczy zgłosić się do biura poselskiego. Kto wie – może zamiast kolejki w kasie, wystarczy pokazać, iż „nie zna się na nowoczesnej sztuce” i jest szansa na wejściówkę z odzysku?
W emocjonalnym wpisie w mediach społecznościowych poseł Dolata nazwał widowisko „dnem i dwoma metrami mułu”, oskarżając jego twórców o „dekonstrukcję patriotyzmu”, „tęczowe postacie” i „bełkotliwy scenariusz”. Jak twierdzi, wbrew swojej politycznej naturze, posłowi nie udało się zrozumieć „głębokiego przesłania” – w tym między innymi Pegaza, rydwanów i być może odrobiny poetyki. Niefortunnym bohaterem jego relacji stał się także przypadkowy chłopiec, który – według relacji posła – nazwał jedną z postaci… wojownikiem ninja. Trudno ocenić, czy był to akt krytyki, czy zachwytu – ale poseł uznał to za symboliczne podsumowanie.
Do chóru krytyków dołączył także dyrektor Archiwum Archidiecezjalnego w Gnieźnie, Michał Sołomieniuk – osoba, której instytucja znana jest głównie z organizowania niczego istotnego kulturalnie dla Pierwszej Stolicy Polski – aczkolwiek niby nie taka rola tej instytucji. Dyrektor stanowczo odradził udział w widowisku, czym – paradoksalnie – podkreślił swoją konsekwencję: w końcu lepiej nie uczestniczyć w cudzym wydarzeniu, niż stworzyć własne.
Zastanawia fakt, iż spektakl, który został zagrany przy pełnych trybunach i którego kolejne odsłony rozeszły się jak świeże bułki, wywołuje aż tak gwałtowną reakcję jednej z nielicznych osób, którym… się nie podobało. Czyżby zawiódł brak flagi narodowej rozciągniętej nad całą Katedrą? A może to po prostu tęsknota za mitycznym „Parkiem Dzieje”? Co interesujące – poseł zanegował widowisko i niemalże nad niebiosa wychwala w swoim wpisie Park Dzieje z Murowanej Gośliny, który przegrał przetarg na spektakl. Najwyraźniej parlamentarzyście coś się pomieszało, bowiem to właśnie Park Dzieje jest autorem scenariusza widowiska, które mieszkańcy mogą podziwiać u stóp katedry. Sam poseł wspomina, iż aktorzy robili wszystko, aby uratować spektakl. Czyli, składając wszystko w logiczną całość – nie tak jak parlamentarzysta, po raz kolejny mieszając „fakty” – zdaniem Dolaty Park Dzieje napisał fatalny scenariusz.
Warto przy tym dodać, iż spektakl – zgodnie z intencją jego twórców – nie miał być rekonstrukcją bitwy pod Cedynią ani patetyczną procesją z kadzidłem, ale próbą refleksji nad historią, tożsamością i współczesnością. A to, jak wiadomo, nie każdemu odpowiada.
Jedno jest pewne: jeżeli nie udało się Wam kupić biletu na widowisko, nie wszystko stracone. Może wystarczy zadzwonić do biura posła Dolaty i zapytać grzecznie, czy któryś z jego „oszukanych znajomych” nie ma biletu do odsprzedania. W końcu polityka to także sztuka dawania drugich szans.
Cały wpis posła Zbigniewa Dolaty:
Wczoraj wybrałem się na „widowisko historyczne millenium koronacji Bolesława Chrobrego”. I przepraszam!!! Przepraszam tych, których namówiłem do nabycia biletów. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie taki argument, iż sądziłem, iż będzie to arcydzieło na miarę Widowiska Historycznego „Ogień i Krzyż”, które od 10 lat przedstawia Park Dzieje w Murowana Goślina – Miasto i Gmina… Że będzie to wydarzenie na miarę wagi historycznej koronacji Bolesławca Chrobrego…
A to, co wczoraj mogła zobaczyć licznie zgromadzona publiczność to DNO I DWA METRY MUŁU Żenujący spektakl utrzymany w konwencji tzw. nowoczesnego teatru z bełkotliwym scenariuszem, którego celem była dekonstrukcja patriotycznej wymowy koronacji Bolesława Chrobrego i jej historycznego znaczenia. Twórcy tego kiczu wymyślili multum błazeńskich skeczy w stylu „Cesarz Otton III na Pegazie”, czy przemieszczające się po scenie dziwaczne postaci w konstrukcjach przypominających udziwnione rydwany… Łączyło je jedno – całkowity brak sensu… O jakości tego gniota wiele mówi komentarz małego chłopczyka, który siedział koło mnie i w pewnej chwili powiedział do mamy: „zobacz – wojownik ninja”… Bo taka to była antylekcja historii…
Nic dziwnego, iż wielu widzów wychodziło w trakcie tej hucpy, w której oczywiście nie mogło zabraknąć najważniejszego elementu związanego z 1000. rocznicą koronacji: tęczowych postaci w scenie finałowej
Nawet wykorzystanie wystrzałów z dyfuzorów ognia – zapożyczone prawdopodobnie od autorów arcywidowiska „Ogień i Krzyż”, gdzie podkreślały wagę prezentowanych wydarzeń – było bez żadnego związku z tym, co się wyprawiało na scenie…
Mam świadomość, iż znajdą się tacy, którzy będą bronić tego antywidowiska historycznego… Zarzucą mi zapewne, iż nie znam się na nowoczesnej sztuce… Że nie zrozumiałam „głębokiego przesłania”… Moja odpowiedź jest prosta: wybierzcie się za rok do Murowanej Gośliny i w Park Dzieje zobaczcie, jak się takie widowiska tworzy… Za rok, bo w 2025 było 12 spektakli i więcej już nie będzie…
Tymczasem to, co się wydarzyło wczoraj w Królewskie Gniezno, to przykład tego, jak można wyrzucić w błoto ponad 2 miliony złotych publicznych pieniędzy… Wydając tak dużą kwotę na realizację tego antydzieła władze miasta sprawiły, iż Gniezno ostatecznie przegrało batalię o pamięć o tym, iż pierwsza koronacja królewska była u nas… I 4 kolejne… Że Gród Lecha jest Pierwszą Stolicą Polski… Mecz z Poznaniem na tym polu Gniezno oddało walkowerem… Z tego powodu jestem na władze Gniezna cholernie zły!! Spieprzyliście to maksymalnie, a drugiej okazji za naszego życia nie będzie…
I uwaga ostatnia: moja krytyczna ocena nie dotyczy aktorów występujących na scenie u stóp Katedra Gniezno. Oni robili, co mogli… Ale ich wysiłki nie mogły uratować tego antyspektaklu…