Prezydent elekt Karol Nawrocki po raz kolejny udowodnił, iż jego ambicje prezydenckie opierają się na cynicznym flirtowaniu z Radiem Maryja.
Jego list, odczytany podczas 34. Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasnej Górze przez Jana Józefa Kasprzyka, to nie tylko hołd dla ojca Tadeusza Rydzyka, ale i jawne schlebianie, które z daleka pachnie oportunizmem. Zamiast prezentować się jako lider całej Polski, Nawrocki wybiera bezpieczną przystań konserwatywnego elektoratu, rzucając się w objęcia toruńskiej rozgłośni. To nie polityka, to polityczny teatr, a my, obywatele, jesteśmy zmuszeni do oglądania tej żenującej sztuki.
Nawrocki otwiera swój list z fałszywą pokorą: „Pełniąc funkcję prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, a w ostatnich miesiącach ubiegając się o zaszczytny urząd prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, wielokrotnie miałem okazję obserwować z bliska waszą wiarę i wasze oddanie Ojczyźnie.” Brzmi pięknie, ale to zwykłe pochlebstwo, mające uśpić czujność słuchaczy Radia Maryja. Deklarując Jasną Górę „duchową stolicą Polaków” i chwaląc tradycję pielgrzymki – „Stało się już tradycją, iż raz w roku Rodzina Radia Maryja wypełnia po brzegi jasnogórskie błonia” – udaje pobożnego pielgrzyma, choć jego intencje są czysto polityczne. To nie wyznanie wiary, a polityczny układ, który ma zapewnić mu lojalność tego elektoratu przed zaprzysiężeniem 6 sierpnia 2025 roku.
Jego uwielbienie dla Rydzyka osiąga szczyty groteski, gdy wychwala Muzeum Pamięć i Tożsamość: „Ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk wybudował w Toruniu piękne Muzeum Pamięć i Tożsamość im. św. Jana Pawła II, które kolejnym pokoleniom będzie opowiadało o polskiej historii.” Czy to hołd, czy raczej podlizywanie się twórcy imperium medialnego? Nawrocki nie tylko gloryfikuje Rydzyka, ale i wiąże się z jego narracją walki z „świeckim liberalizmem i antyreligijnym postmodernizmem” – jak sam apeluje: „W obliczu świeckiego liberalizmu i antyreligijnego postmodernizmu wciąż musimy walczyć o narodową pamięć.” To nie wizja prezydenta, to echo toruńskiej kazalnicy, które alienuje połowę społeczeństwa.
Jego pochwały dla kibiców i ich patriotycznych pielgrzymek – „Ze środowiskiem kibicowskim i sportowym jestem związany blisko od wielu lat” – tylko pogłębiają obraz polityka grającego na emocjach wąskiej grupy. Przywoływanie historycznych momentów, jak modlitwa Jana Kazimierza w 1657 roku czy Śluby Narodu w 1956 roku, ma budować mit narodowy, ale brzmi jak tani chwyt, gdy kończy optymistycznym – a pustym – „Mam głęboke przekonanie, iż wspólnie uczynimy Polskę lepszym miejscem.” Gdzie tu konkret? Gdzie wizja dla wszystkich Polaków, a nie tylko dla wybrańców Radia Maryja?
Ten sojusz z Rydzykiem to nie tylko błąd strategiczny, ale i moralna kompromitacja. Nawrocki, zamiast szukać jedności, pogrąża się w polaryzacji, stając się marionetką w rękach toruńskiego magnata. Jego prezydentura, która jeszcze się nie zaczęła, już nosi piętno tej zależności. Czy Polska zasługuje na lidera, który woli klękać przed mikrofonem Radia Maryja niż stanąć twarzą w twarz z różnorodnością narodu? Czas pokaże, ale na razie widzimy polityka, który sprzedaje duszę za głosy – i to za jaką cenę!