Wybory samorządowe w Gruzji wygrała rządząca partia Gruzińskie Marzenie, uzyskując 81,7 proc. głosów – poinformowała wczoraj tamtejsza Centralna Komisja Wyborcza.
Drugie miejsce zajęła proeuropejska partia Silna Gruzja – Lelo, zdobywając 6,7 proc. głosów, a trzecie centroprawicowe ugrupowanie byłego premiera Giorgiego Gacharii Dla Gruzji – 3,7 proc.
Tymczasem w stolicy kraju, Tbilisi, nie słabną antyrządowe protesty, mimo ostrzeżeń MSW, iż zgromadzenia będą traktowane jako próba obalenia władzy. Bruksela już ujęła się za protestującymi: wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej i szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas oraz komisarz UE ds. rozszerzenia Marta Kos we wspólnym oświadczeniu wezwały wczoraj m.in. do uwolnienia zatrzymanych uczestników demonstracji.
Miażdżące zwycięstwo partii rządzącej
W sobotnich (4 października) wyborach samorządowych konserwatywne i eurosceptyczne Gruzińskie Marzenie uzyskało w całym kraju ponad 1,1 mln głosów (populacja Gruzji w zeszłym roku wynosiła około 3,81 mln). Oficjalnie frekwencja wyniosła 40,93 proc. i była niższa niż w poprzednich wyborach samorządowych. Najniższą frekwencję odnotowano w stolicy – w Tbilisi zagłosowało jedynie 31,08 proc. uprawnionych obywateli.
Według mediów wszyscy kandydaci partii rządzącej na burmistrzów zwyciężyli w swoich okręgach. W Tbilisi urzędujący od 2017 r. burmistrz Kacha Kaladze otrzymał 71,5 proc. głosów. W 26 przypadkach rządząca partia nie miała konkurencji, a jej kandydaci uzyskali oficjalnie 100 proc. głosów.
Centralna Komisja Wyborcza stwierdziła, iż głosowanie we wszystkich 64 gminach Gruzji przebiegło spokojnie i bez żadnych błędów. Tymczasem serwis Echo Kaukazu (filia Radia Swoboda) podał, iż partie opozycyjne zgłosiły setki uchybień podczas głosowania.
Część prodemokratycznych opozycyjnych ugrupowań zbojkotowała wybory w obawie przed ich sfałszowaniem. Wśród nich był Zjednoczony Ruch Narodowy byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego, który wezwał swoich zwolenników do wyjścia na ulice. W marcu tego roku Saakaszwili został skazany na kolejne dziewięć lat więzienia za sprzeniewierzenie środków budżetowych.
Gruzini nieprzerwanie protestują przeciwko rządowi
W niedzielę premier Irakli Kobachidze oraz prezydent Micheil Kawelszwili ogłosili w osobnych komunikatach, iż sobotnie zamieszki uznają za „próbę obalenia rządu”, za którą ich zdaniem stały „zachodnie siły”. Prezydent utrzymuje, iż „Gruzja przeprowadziła wybory zgodnie z najwyższymi standardami demokratycznymi”. Media podały również, iż tamtejsze Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wydało ostrzeżenie, iż każde zgromadzenie obywatelskie będzie traktowane jako „kontynuacja (…) próby obalenia rządu”, co może oznaczać użycie siły do pacyfikacji protestów.
Mimo tych ostrzeżeń wczoraj wieczorem Gruzini ponownie wyszli na ulice Tbilisi w proteście przeciwko rządzącej partii. Wielu z nich niosło gruzińskie flagi. To już 312. dzień nieprzerwanych protestów antyrządowych w alei Rustawelego, przed budynkiem parlamentu.
UE w obronie protestujących
„Wybory do organów samorządu lokalnego w Gruzji odbyły się w atmosferze powszechnego tłumienia poglądów dysydentów” — stwierdziły wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Kaja Kallas i komisarz UE ds. rozszerzenia Marta Kos. We wspólnym oświadczeniu wezwały wszystkie strony do powstrzymania się od przemocy i podkreśliły znaczenie dialogu z udziałem wszystkich stron politycznych oraz przedstawicieli obywateli.
Kallas i Kos zwróciły uwagę, iż odmowa gruzińskich władz zaproszenia międzynarodowych obserwatorów, zwłaszcza OBWE/ODIHR, „podważyła przejrzystość procesu wyborczego i uniemożliwiła wiarygodny monitoring międzynarodowy”. Zauważyły także, iż krajowe organizacje w obawie przed represjami wstrzymały się od wysłania swoich obserwatorów.
„Apelujemy o spokój i powściągliwość w okresie powyborczym oraz wzywamy władze do przestrzegania prawa obywateli do wolności zgromadzeń i wypowiedzi” — napisano we wspólnym oświadczeniu Kaji Kallas i Marty Kos.
Rządzącemu od 2012 r. Gruzińskiemu Marzeniu zarzuca się od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę dążenie do zbliżenia z Moskwą, m.in. w związku z przyjęciem krytykowanej przez UE ustawy o „agentach zagranicznych”. Władze Gruzji zawiesiły proces integracji z Unią Europejską. Pod koniec listopada zeszłego roku premier Kobachidze zapowiedział, iż do 2028 r. Gruzja nie rozpocznie rozmów akcesyjnych z UE.