Zbigniew Ziobro znów staje w ogniu krytyki, próbując bronić swojej roli w aferze GetBack. I to z marnym skutkiem.
Po tym, jak prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś przekazał ministrowi sprawiedliwości Waldemarowi Żurkowi zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w tej sprawie, były szef resortu sprawiedliwości gwałtownie zareagował w mediach społecznościowych. Jego obrona jednak, choć głośna, nie przekonuje do końca, a sposób, w jaki próbuje odwracać uwagę od własnych działań, wygląda raczej na desperacki zabieg wizerunkowy niż rzeczową argumentację.
Ziobro wskazuje palcem na poprzednie rządy Donalda Tuska, twierdząc, iż przestępczy mechanizm w GetBack „powstał za pierwszych rządów Tuska” i iż wszelkie zarzuty wobec prokuratorów to „ordynarna mafijna zemsta realizowana na polecenie Tuska”. Tego typu komentarze, pełne personalnych odniesień i mocnych epitetów, mogą imponować zwolennikom politycznego teatru, ale w rzeczywistości kilka wnoszą do dyskusji o faktach. Próbując odwrócić uwagę od samej afery, Ziobro koncentruje się na retoryce, a nie na rzeczowej obronie swoich decyzji i działań prokuratury, nad którą sprawował pieczę.
Były minister sprawiedliwości chwali się, iż w sprawie GetBack śledztwo rozpoczęto od pierwszego dnia po złożeniu doniesienia przez Komisję Nadzoru Finansowego, iż zarzuty postawiono już po niespełna dwóch miesiącach, a procesy toczą się w wielu sądach. Porównuje tę sytuację z aferą Amber Gold z czasów rządów Tuska, twierdząc, iż wówczas prokuratura zwlekała 32 miesiące. Choć statystyki brzmią imponująco, kontekst pozostaje w dużej mierze pominięty. Nie padają szczegóły dotyczące jakości postawionych zarzutów, sposobu prowadzenia śledztwa ani możliwych zaniedbań w nadzorze, które mogły przyczynić się do powstania samej afery. w uproszczeniu – liczby i porównania nie zastępują analizy faktów.
Trudno też nie zauważyć, iż w retoryce Ziobry pojawia się wyraźna tendencja do personalizacji sprawy. Zamiast przyznać, iż odpowiedzialność instytucjonalna spoczywa na szefie resortu i prokuraturze, Ziobro stara się przerzucić ciężar na „mafijną” ówczesną opozycję a dzisiejszy rząd. Takie podejście nie tylko nie odpowiada na pytania stawiane przez Najwyższą Izbę Kontroli, ale może w oczach opinii publicznej wyglądać na próbę obrony własnej pozycji politycznej kosztem transparentności i praworządności.
Niepokojąca jest również tonacja wpisu Ziobry w mediach społecznościowych. W miejsce rzeczowej argumentacji pojawiają się epitet „ordynarna zemsta” i odniesienia do politycznych przeciwników. To nie tylko słaba strategia obronna w sprawie kryminalnej, ale też ryzykowna próba wpływania na opinię publiczną w sposób emocjonalny i uproszczony. Publicysta czy obywatel, który szuka rzetelnej informacji, otrzymuje więc raczej polityczny spektakl niż solidną analizę.
Warto przy tym zwrócić uwagę, iż Najwyższa Izba Kontroli, przekazując zawiadomienie, działa w ramach instytucjonalnego nadzoru nad prawidłowością funkcjonowania państwa. To nie subiektywna ocena, ale formalny mechanizm kontroli, który ma sprawdzić, czy organy ścigania i nadzoru nie dopuściły się zaniedbań lub nadużyć. Próba przedstawiania działań Banasia jako „mafijnej zemsty” może być odbierana jako świadome lekceważenie roli niezależnych instytucji w państwie prawa.
Trudno więc oprzeć się wrażeniu, iż Ziobro, próbując się bronić, robi to w sposób mało przekonujący. Mocna retoryka, porównania do dawnych rządów i polityczne epitetowanie opozycji nie zastępują rzetelnej odpowiedzi na pytania o jego własną odpowiedzialność. Afera GetBack przez cały czas budzi pytania o nadzór nad finansami, decyzje prokuratury i mechanizmy kontrolne – i właśnie w tym kontekście obrona Ziobry wydaje się nie tyle przekonywująca, ile defensywna i powierzchowna.
Podsumowując, reakcja Zbigniewa Ziobry na działania Mariana Banasia pokazuje, iż były minister stara się utrzymać wizerunek aktywnego obrońcy praworządności, jednocześnie unikając rzeczowej odpowiedzi na pytania o własną rolę w aferze GetBack. Publiczna debata potrzebuje jednak faktów i analizy, a nie politycznych etykiet i personalnych ataków. W tym świetle obrona Ziobry wygląda raczej jak próba przesłonięcia problemów politycznym spektaklem, niż dowód na skuteczność i uczciwość działań resortu sprawiedliwości.