Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wydał wyrok, który oznacza dla Polski konieczność zapłaty znaczącej kary finansowej. Chodzi o kwotę 8,3 miliona euro. Powodem nałożenia sankcji jest opóźnienie we wdrożeniu unijnej dyrektywy dotyczącej praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym, w szczególności w odniesieniu do niektórych transmisji internetowych. Choć przepisy unijne miały znaleźć się w polskim prawie do czerwca 2021 roku, odpowiednie regulacje zostały przyjęte dopiero w 2024 roku. Ta blisko trzyletnia zwłoka stała się podstawą skargi Komisji Europejskiej i ostatecznie doprowadziła do niekorzystnego dla Polski rozstrzygnięcia TSUE. Wyrok podkreśla wagę terminowego wdrażania prawa UE przez państwa członkowskie.
Dlaczego kara spotkała Polskę?
Główną przyczyną nałożenia kary przez TSUE jest niewywiązanie się przez Polskę z obowiązku transpozycji dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/790 z dnia 17 kwietnia 2019 r. w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym. Państwa członkowskie, w tym Polska, miały czas na wdrożenie jej przepisów do prawa krajowego do 7 czerwca 2021 roku. Polska jednak przyjęła niezbędne regulacje znacznie później, bo dopiero w 2024 roku. To opóźnienie, trwające blisko trzy lata od wyznaczonego terminu, zostało uznane przez Trybunał za naruszenie zobowiązań wynikających z członkostwa w Unii Europejskiej.
Komisja Europejska, jako strażniczka traktatów, złożyła skargę do TSUE w marcu 2023 roku, wskazując na opóźnienie jako przeszkodę dla prawidłowego funkcjonowania jednolitego rynku cyfrowego w obszarze praw autorskich. Trybunał przychylił się do argumentacji Komisji, uznając, iż zwłoka w transpozycji jest faktem i stanowi naruszenie prawa unijnego.
Co to za dyrektywa i jakie budziła kontrowersje?
Dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym (czasem nazywana „dyrektywą ACTA 2”, choć to uproszczenie) została przyjęta przez Parlament Europejski w marcu 2019 roku. Jej głównym celem jest dostosowanie przepisów dotyczących praw autorskich do realiów cyfrowego świata i internetu. Wprowadza ona nowe zasady dotyczące publikowania i monitorowania treści online, a także ma ułatwić twórcom i nadawcom korzystanie z ich praw w środowisku cyfrowym na terenie całej UE.
Szczególne kontrowersje w wielu krajach, w tym w Polsce, wzbudzały dwa artykuły dyrektywy. Artykuł 17 (wcześniej często określany jako Artykuł 13) dotyczy odpowiedzialności platform internetowych za treści zamieszczane przez użytkowników i wprowadza obowiązek stosowania środków (np. filtrowania) w celu zapobiegania naruszeniom praw autorskich. Artykuł 15 (wcześniej Artykuł 11) wprowadza tzw. prawa pokrewne dla wydawców prasowych, dając im możliwość dochodzenia wynagrodzenia za wykorzystanie ich publikacji przez platformy internetowe, agregatory treści czy wyszukiwarki.
Wdrożenie tych przepisów wymagało szczegółowych regulacji krajowych, które określałyby m.in. mechanizmy filtrowania, zasady negocjacji wynagrodzeń czy wyjątki od stosowania dyrektywy. Proces legislacyjny w Polsce był długi i skomplikowany, częściowo ze względu na burzliwe konsultacje publiczne i złożoność materii prawnej.
Finansowe i prawne konsekwencje wyroku TSUE
Najbardziej bezpośrednią i odczuwalną konsekwencją wyroku TSUE jest konieczność zapłaty przez Polskę kary w wysokości 8,3 miliona euro. Jest to jednorazowa kwota nałożona za okres opóźnienia we wdrożeniu dyrektywy. Pieniądze te zasilą budżet Unii Europejskiej. Choć kwota może wydawać się duża, jest to standardowy mechanizm dyscyplinujący państwa członkowskie, które nie wywiązują się ze swoich obowiązków wynikających z prawa UE.
Wyrok TSUE ma również znaczenie prawne. Potwierdza, iż argumenty przedstawiane przez polski rząd w celu usprawiedliwienia opóźnienia były niewystarczające. Trybunał wyraźnie stwierdził, iż pandemia COVID-19 oraz konieczność przeprowadzenia konsultacji publicznych, choć mogą wpływać na proces legislacyjny, nie mogą stanowić absolutnego usprawiedliwienia dla tak znaczącej zwłoki w transpozycji dyrektywy. TSUE przypomniał, iż państwa członkowskie mają obowiązek zapewnić skuteczne wdrożenie prawa unijnego w wyznaczonych terminach.
Orzeczenie stanowi także wyraźny sygnał dla Polski i innych państw członkowskich, iż Komisja Europejska i TSUE poważnie traktują kwestię terminowej i prawidłowej transpozycji prawa UE, a opóźnienia mogą skutkować dotkliwymi sankcjami finansowymi. Jest to element szerszego mechanizmu egzekwowania prawa unijnego.
Argumenty Polski odrzucone przez Trybunał
W trakcie postępowania przed TSUE, Polska przedstawiła argumenty mające na celu usprawiedliwienie opóźnienia w implementacji dyrektywy. Głównymi przyczynami wskazywanymi przez polskie władze były trudności związane z pandemią COVID-19, która wpłynęła na pracę parlamentu i administracji, oraz konieczność przeprowadzenia szerokich i złożonych konsultacji publicznych ze względu na kontrowersyjny charakter niektórych przepisów dyrektywy, w szczególności tych dotyczących filtrowania treści i praw pokrewnych dla wydawców.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał jednak, iż te argumenty, choć odzwierciedlają pewne realia, nie mogą w pełni usprawiedliwić blisko trzyletniego opóźnienia. TSUE podkreślił, iż państwa członkowskie mają obowiązek tak zorganizować swoje procesy legislacyjne, aby były w stanie dotrzymać terminów transpozycji dyrektyw, choćby w obliczu trudności. Trybunał uznał, iż Polska nie wykazała, aby pandemia czy konsultacje uniemożliwiły podjęcie odpowiednich działań legislacyjnych w wymaganym terminie, a opóźnienie było nieproporcjonalnie długie w stosunku do przedstawionych przyczyn.
Odrzucenie argumentów Polski przez TSUE potwierdza, iż w oczach Trybunału, obowiązek wdrożenia prawa unijnego w terminie ma priorytet, a państwa członkowskie ponoszą odpowiedzialność za organizację swojego aparatu legislacyjnego w sposób umożliwiający dotrzymanie tych terminów.
Read more:
Polska zapłaci 8,3 mln euro. TSUE ukarał za spóźnioną dyrektywę