Polska z najwyższą inflacją w UE? Eksperci ostrzegają przed nową falą podwyżek

1 miesiąc temu

Polska gospodarka znalazła się na cenowym rollercoasterze, a najnowsze dane i prognozy budzą skrajne emocje. Styczniowy wstrząs, który wywindował inflację do poziomu 5,3%, był dopiero początkiem burzliwego okresu dla portfeli milionów Polaków. Choć rządowe prognozy mówią o stopniowej stabilizacji, czołowi analitycy i międzynarodowe instytucje, takie jak EY, biją na alarm. Pojawia się realne ryzyko, iż w 2025 roku Polska może zanotować najwyższą inflację w całej Unii Europejskiej. To scenariusz, który stawia pod znakiem zapytania stabilność finansową gospodarstw domowych i przyszłość krajowej gospodarki.

Kluczowe decyzje, takie jak planowane zakończenie tarcz osłonowych na energię, w połączeniu z napięciami na rynku pracy i niepewnością geopolityczną, tworzą mieszankę wybuchową. Analitycy prezentują skrajnie różne scenariusze – od optymistycznych, zakładających spadek inflacji poniżej 4%, po pesymistyczne, w których wskaźnik cen znów przebije barierę 6%. Dla zwykłego obywatela oznacza to jedno: ogromną niepewność dotyczącą wysokości przyszłych rachunków, rat kredytów i siły nabywczej pensji.

Styczniowy szok cenowy i jego źródła. Dlaczego energia i żywność drożeją?

Początek 2025 roku przyniósł bolesne przypomnienie o kruchości stabilności cenowej. Skok inflacji do poziomu 5,3% w styczniu zaskoczył choćby pesymistów i pokazał, jak głęboko zakorzenione są problemy strukturalne polskiej gospodarki. Głównym motorem napędowym tej fali podwyżek okazał się sektor energetyczny, który od lat pozostaje piętą achillesową krajowej ekonomii. Ceny nośników energii wystrzeliły w górę aż o 13,2% w ujęciu rocznym, co natychmiastowo przełożyło się na wyższe koszty w niemal każdej branży.

Konsekwencje tego energetycznego trzęsienia ziemi są widoczne gołym okiem. Koszty związane z utrzymaniem mieszkania wzrosły o 8,8%, co bezpośrednio uderza w budżety domowe. To jednak nie koniec złych wiadomości. Drugim filarem inflacji pozostaje żywność, której ceny wzrosły o 5,5% w porównaniu do poprzedniego roku. Taka kombinacja drożejącej energii i żywności jest szczególnie dotkliwa dla gospodarstw o niższych dochodach, które na te podstawowe dobra przeznaczają największą część swoich pieniędzy.

Analiza poszczególnych składowych pokazuje skomplikowaną grę rynkową i polityczną. Podczas gdy ceny gazu dla gospodarstw domowych wzrosły o 6%, rynek energii elektrycznej pozostał na razie stabilny dzięki rządowym mechanizmom ochronnym. Ta asymetria dowodzi, jak duży wpływ na nasze portfele mają decyzje polityczne, ale jednocześnie rodzi pytanie, co stanie się, gdy te tarcze zostaną ostatecznie zdjęte.

Rząd zmienia strategię. Co oznacza koniec tarcz antyinflacyjnych dla Twoich rachunków?

Jedną z najważniejszych informacji, która zelektryzowała opinię publiczną, jest komunikat Ministerstwa Finansów o braku planów przedłużania tarcz ochronnych dla cen energii. To fundamentalna zmiana strategii, która może oznaczać powrót do rynkowych mechanizmów ustalania cen prądu i gazu. Choć z perspektywy gospodarki może to prowadzić do większej efektywności, dla milionów Polaków oznacza to realne ryzyko gwałtownego wzrostu rachunków.

Decyzja rządu to sygnał, iż okres sztucznego mrożenia cen dobiega końca. Oznacza to, iż gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa będą musiały zmierzyć się z rzeczywistymi kosztami energii, kształtowanymi przez sytuację na globalnych rynkach. Analitycy ostrzegają, iż może to być główny czynnik, który podbije inflację w drugiej połowie roku i zniweczy dotychczasowe wysiłki na rzecz jej obniżenia. Balansowanie między ochroną konsumentów a liberalizacją rynku będzie kluczowym wyzwaniem dla rządu w nadchodzących miesiącach.

Koniec tarcz to nie tylko potencjalnie wyższe rachunki. To również czynnik, który wpłynie na ceny niemal wszystkich towarów i usług. Wyższe koszty energii w firmach produkcyjnych i usługowych nieuchronnie zostaną przeniesione na klientów, napędzając dalszą spiralę cenową. Dlatego decyzja ta jest jednym z najbaczniej obserwowanych ruchów rządu, od którego zależeć będzie ścieżka inflacji w Polsce.

Prognozy ekspertów to rollercoaster. Od optymizmu po czarne scenariusze

Niepewność co do przyszłości polskiej gospodarki doskonale odzwierciedla ogromna rozpiętość prognoz inflacyjnych. Analitycy są głęboko podzieleni, co pokazuje, jak wiele czynników ryzyka znajduje się na horyzoncie. Z jednej strony mamy stosunkowo optymistyczne prognozy Ministerstwa Finansów, które po korekcie zakłada średnioroczną inflację na poziomie 4,5%. Podobnego zdania są eksperci BOŚ Banku.

Z drugiej strony stoją znacznie bardziej pesymistyczne scenariusze. Analitycy Banku Pekao przewidują, iż inflacja do czerwca ponownie przekroczy próg 5%, a w szczytowym momencie w marcu może osiągnąć choćby poziom 6%. Taki rozwój wypadków oznaczałby powrót do bardzo wysokich odczytów i kolejny cios dla siły nabywczej Polaków. Pośrodku znajduje się prognoza Erste Group, celująca w 4,1% średniorocznie, co odzwierciedla wiarę w szybszą normalizację sytuacji.

Ta różnorodność prognoz pokazuje, iż polska gospodarka stoi na rozdrożu. Realizacja każdego z tych scenariuszy zależy od wielu zmiennych: decyzji rządu w sprawie cen energii, sytuacji geopolitycznej wpływającej na ceny surowców oraz presji płacowej na krajowym rynku pracy. Dla konsumentów i przedsiębiorców oznacza to konieczność przygotowania się na różne warianty i ostrożne planowanie finansów.

Co dalej ze stopami procentowymi? Decyzje NBP najważniejsze dla kredytobiorców

W obliczu tak dużej niepewności inflacyjnej, oczy wszystkich zwrócone są na Narodowy Bank Polski i Radę Polityki Pieniężnej. Prezes NBP, Adam Glapiński, jasno komunikuje, iż jego zdaniem inflacja utrzyma się powyżej celu banku (2,5%) przez cały 2025 rok. To wyraźny sygnał dla rynku, iż nie należy spodziewać się szybkich i gwałtownych obniżek stóp procentowych.

Dla setek tysięcy Polaków spłacających kredyty hipoteczne oznacza to utrzymanie się wysokich rat w najbliższej przyszłości. Ewentualne, ostrożne obniżki stóp mogłyby pojawić się najwcześniej w drugiej połowie 2025 roku, ale tylko pod warunkiem, iż zmaterializują się optymistyczne scenariusze inflacyjne i sytuacja na rynku energii zostanie ustabilizowana. W samej Radzie Polityki Pieniężnej widoczne są jednak podziały co do najlepszego momentu na rozpoczęcie cyklu łagodzenia polityki monetarnej.

Pewnym pocieszeniem może być fakt, iż tzw. inflacja bazowa (po wyłączeniu cen energii i żywności) prawdopodobnie spadła już poniżej 4%. Sugeruje to, iż fundamentalna presja cenowa w gospodarce słabnie. To właśnie ten wskaźnik będzie najważniejszy dla NBP przy podejmowaniu przyszłych decyzji, gdyż lepiej odzwierciedla długoterminowe trendy, a nie chwilowe szoki surowcowe.

Polska liderem inflacji w UE? Główne zagrożenia dla gospodarki

Najbardziej niepokojącym sygnałem jest ostrzeżenie ekspertów EY, według których Polska w 2025 roku może uzyskać niechlubny status kraju o najwyższej inflacji w całej Unii Europejskiej. Taka perspektywa miałaby poważne konsekwencje nie tylko dla reputacji kraju, ale również dla jego pozycji inwestycyjnej i kosztów finansowania na rynkach międzynarodowych.

Co napędza to ryzyko? Po pierwsze, wciąż silna presja płacowa. Mimo przewidywanego solidnego wzrostu PKB (3,2-3,5%), dynamiczny wzrost wynagrodzeń może napędzać spiralę kosztów i cen. Po drugie, czynniki zewnętrzne, które są całkowicie poza kontrolą rządu i NBP. Każde napięcie geopolityczne czy wstrząs na globalnych rynkach surowców może natychmiast przełożyć się na wyższe ceny w Polsce.

Do tego dochodzą ryzyka wewnętrzne, takie jak wzrost cen administrowanych (np. za wywóz śmieci czy usługi kanalizacyjne), które dodatkowo podbijają koszty życia. W tej skomplikowanej układance kluczowa będzie mądrość decyzji fiskalnych rządu oraz skuteczność polityki monetarnej NBP. Balansowanie między wspieraniem wzrostu a walką z inflacją będzie największym wyzwaniem dla polskiej polityki gospodarczej w nadchodzących latach.

Read more:
Polska z najwyższą inflacją w UE? Eksperci ostrzegają przed nową falą podwyżek

Idź do oryginalnego materiału