Dwa razy w roku miliony Europejczyków przestawiają zegarki, przeklinając ten archaiczny rytuał. Polska wykorzystuje prezydencję w UE, żeby wreszcie z tym skończyć. Ale czy zdążymy przekonać 27 państw do jednego rozwiązania? Czas ucieka, a opór jest większy niż się wydawało.

Fot. Pixabay / Warszawa w Pigułce
Ministerstwo nie składa broni. Paszyk naciska na KE
Minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk wykorzystał fakt sprawowania przez Polskę prezydencji w UE i nakłonił komisarza ds. zrównoważonego transportu i turystyki Apostolosa Tzitzikostasa do utrzymania dyrektywy w programie prac Komisji Europejskiej na 2025 rok.
„Uznajemy to za istotny temat społeczny, gospodarczy. Dążeniem ministra jest poruszenie tematu zaprzestania zmiany czasu w forum unijnym” – przekazały służby prasowe ministerstwa, cytowane przez „Fakt”.
To już kolejna próba przełamania wieloletniego impasu. W 2019 roku było blisko uchwalenia zmian, ale nadeszła pandemia i temat został odłożony. Teraz Polska ma pół roku, żeby wykorzystać uprzywilejowaną pozycję przewodniczącego kraju.
Naturalne strefy czasowe zamiast sztucznego przeskakiwania
Organizacja non-profit Time Use Initiative (TUI) zaproponowała konkretne rozwiązanie problemu. Zamiast czasu letniego mają powstać „naturalne strefy czasowe”, zbliżone do czasu słonecznego. To byłby koniec z dwukrotnym przestawianiem zegarków w roku.
Pomysł ma sens – zamiast sztucznie manipulować czasem, każdy region miałby godziny dostosowane do naturalnego rytmu dnia i nocy. Europa już teraz ma trzy strefy czasowe: zachodnioeuropejski, środkowoeuropejski i wschodnioeuropejski.
Problem w tym, iż kraje członkowskie wciąż nie osiągnęły porozumienia co do tego, który czas miałby obowiązywać stale – letni czy zimowy.
84% Europejczyków chce końca z tym cyrkiem
Konsultacje społeczne przeprowadzone w 2018 roku przez Komisję Europejską nie pozostawiają wątpliwości – 84% Europejczyków chce zniesienia zmiany czasu. W Polsce, według badań CBOS z 2019 roku, 74% Polaków chciałoby pozostać przy czasie letnim.
Dlaczego więc wciąż przestawiamy zegarki? Bo politycy nie mogą się dogadać. Kraje południowe, jak Hiszpania czy Włochy, preferują stały czas letni ze względu na dłuższe wieczory najważniejsze dla turystyki. Państwa nordyckie, jak Finlandia czy Szwecja, optują za czasem zimowym, lepiej dostosowanym do krótkich dni zimowych.
Rzeczniczka Komisji Europejskiej Anna-Kaisa Itkonen przyznała szczerze, iż projekt dyrektywy „utknął na poziomie decyzji państw członkowskich” i zaapelowała do polskiej prezydencji o wznowienie dyskusji.
Co oznacza zmiana czasu dla zwykłych ludzi i gospodarki
Historia pani Anny z Warszawy to typowy przykład tego, jak zmiana czasu wpływa na codzienne życie. „Co pół roku przez tydzień czuję się jak zombie. Dziecko nie może zasnąć, ja budzę się o świcie, wszyscy jesteśmy rozdrażnieni” – opowiada 35-letnia księgowa.
Nie jest osamotniona. Liczne badania potwierdzają negatywne skutki zmiany czasu dla organizmu. Raport Chmura Economics & Analytics z 2024 roku szacuje, iż zmiana czasu kosztuje gospodarkę USA około 434 milionów dolarów rocznie, głównie z powodu utraty produktywności.
Praktyczne problemy zmiany czasu:
- Zaburzenia rytmu dobowego trwające choćby tydzień
- Zwiększone ryzyko wypadków w pierwszych dniach po zmianie
- Koszty dla przedsiębiorstw (banki, transport, systemy IT)
- Problemy z synchronizacją międzynarodową
- Negatywny wpływ na zdrowie psychiczne
Hiszpania kontra Finlandia. Europa podzielona
Największą przeszkodą nie są argumenty naukowe czy społeczne, ale rozbieżne interesy gospodarcze. Kraje południowe zarabiają miliardy na turystyce – dla restauratorów i hotelarzy w Hiszpanii czy Grecji dłuższe letnie wieczory to żyła złota.
Z kolei w Finlandii czy Szwecji stały czas letni oznaczałby, iż zimą dzieci szłyby do szkoły w kompletnych ciemnościach. To nie tylko kwestia komfortu, ale bezpieczeństwa.
Minister Paszyk podkreśla, iż stały czas zimowy poprawiłby jakość życia, eliminując zakłócenia rytmu dobowego. Ale czy przekona to Hiszpanów, dla których turystyka to 12% PKB?
Ostatnia szansa przed 2027 rokiem
Zgodnie z obowiązującym rozporządzeniem UE, zmiany czasu będą wymagane co najmniej do końca 2026 roku. To oznacza, iż czekają nas jeszcze co najmniej cztery przestawienia zegarków:
- 25/26 października 2025 roku – przejście na czas zimowy
- 28/29 marca 2026 roku – przejście na czas letni
- 24/25 października 2026 roku – przejście na czas zimowy
- Marzec 2027 roku – jeżeli nie będzie porozumienia
Dania i Cypr, które kolejno obejmą przewodnictwo w Radzie UE po Polsce, podobno nie są zainteresowane kontynuowaniem tego tematu. To czyni polską prezydencję ostatnią realną szansą na przełom przed 2027 rokiem.
Naturalne strefy czasowe – jak by to wyglądało
Propozycja Time Use Initiative przewiduje podział Europy na strefy czasowe oparte na rzeczywistym położeniu słońca, a nie na sztucznych granicach politycznych. To oznaczałoby, że:
- Zachodnia Hiszpania miałaby ten sam czas co Portugalia i Wielka Brytania
- Polska mogłaby zostać przy obecnym czasie zimowym przez cały rok
- Kraje bałtyckie przeszłyby na czas wschodnioeuropejski
Taki system byłby bardziej naturalny i zdrowy dla organizmów ludzkich, ale wymagałby masowych zmian w systemach informatycznych, transportowych i biznesowych.
Co możesz zrobić, żeby wspomóc zmiany
Choć decyzja leży w rękach polityków, obywatele też mogą wpłynąć na przyszłość:
Praktyczne działania:
- Napisz do swojego europosła wyrażając poparcie dla zniesienia zmiany czasu
- Uczestnicz w konsultacjach publicznych organizowanych przez UE
- Wspieraj organizacje promujące zdrowy rytm dobowy
- Informuj innych o negatywnych skutkach zmiany czasu
Przygotuj się na ewentualne zmiany:
- Śledź postępy prac w UE
- Planuj podróże z uwzględnieniem możliwych zmian stref czasowych
- Rozważ inwestycje w firmy, które skorzystają na stabilnych godzinach
Czy Polska zdąży przekonać Europę
Minister Paszyk ma ambitny plan, ale także realistyczne podejście do problemu. „Państwa członkowskie UE muszą wcześniej uzyskać w tym temacie jednomyślność” – przyznał polityk, wskazując na główną przeszkodę.
Polscy dyplomaci planują przeprowadzić rozmowy techniczne z państwami członkowskimi pod koniec kwietnia 2025 roku, aby ocenić możliwość porozumienia. To będzie moment prawdy – albo znajdziemy kompromis, albo temat znów zejdzie z agendy na lata.
Scenariusze na najbliższe lata:
- Optymistyczny: porozumienie w 2025, koniec zmiany czasu od 2027 roku
- Realistyczny: brak konsensusu, przedłużenie obecnych regulacji do 2030 roku
- Pesymistyczny: powrót do narodowych rozwiązań, chaos w strefach czasowych
Historia zmian regulacji w UE pokazuje, iż choćby oczywiste i powszechnie popierane reformy mogą trwać dekady. Dyrektywa o zniesieniu roamingu była omawiana 8 lat, zanim weszła w życie. Czy zmiana czasu podzieli ten los?
Czas pokaże – dosłownie. Ale jedno jest pewne: jeżeli Polska nie wykorzysta tej szansy, Europejczycy będą przestawiać zegarki jeszcze przez długie lata. A każda kolejna zmiana czasu to miliony zmęczonych, rozdrażnionych ludzi i straty gospodarcze liczone w setkach milionów euro.
Może wreszcie nadszedł czas, żeby z tym skończyć?