O północy ruszyły zapowiadane kontrole na granicy z Niemcami i Litwą. Tymczasowe, bo wprowadzone na razie na miesiąc, kontrole mogą być jednak przedłużone.
Zgodnie z zapowiedziami rządu sprzed niemal tygodnia kontrole będą prowadzone „z poszanowaniem interesów obywateli” w celu „ochrony bezpieczeństwa i granic państwa”.
— Chciałbym podziękować Straży Granicznej za wielką pracę i wysiłek, podjęte w ostatnich dniach, aby całe tę operację przygotować. To 65 miejsc, 800 funkcjonariuszy SG przy wsparciu 300 funkcjonariuszy policji, 200 żołnierzy Żandarmerii Wojskowej i 500 żołnierzy WOT — przekazał szef MSWiA Tomasz Siemoniak podczas konferencji prasowej, zorganizowanej po północy na granicy z Niemcami.
— Działamy w oparciu o przepisy kodeksu granicznego Schengen, który pozwala z ważnych powodów, a takie mamy, wprowadzić ten typ kontroli — podkreślił.
Szef MSWiA przekonywał wczoraj (6 lipca) do słuszności wprowadzanych rozwiązań, a prezes PiS Jarosław Kaczyński przypuścił gwałtowny atak na rząd Donalda Tuska domagając się m.in. zorganizowania referendum ws. granicy z Niemcami. Jego zdaniem jest to bowiem kwestia suwerenności i niepodległości Polski.
Siemoniak: Musimy zapewnić absolutną szczelność granic
— Musimy zapewnić absolutną szczelność granic — oświadczył w niedzielę (6 lipca) Siemoniak. Poinformował przy tym, iż przygotowania objęły 52 miejsca na granicy z Niemcami i 13 miejsc na granicy z Litwą.
— 800 funkcjonariuszy Straży Granicznej, 300 policjantów, 200 żandarmów, 500 żołnierzy WOT jest w pełnej gotowości, żeby od północy przystąpić do działań — dodał podczas wczorajszego briefingu.
Minister tłumaczył, decyzja o wprowadzeniu kontroli została podjęta w celu walki z nielegalną migracją. — Ona nie jest w najmniejszym stopniu ukierunkowana na Polaków, czy innych obywateli Unii Europejskiej — zapewniał Siemoniak.
Media zwracają jednak uwagę, iż zamknięcie granic jest raczej reakcją rządu na narastające napięcie wokół polskich granic i masowego — jak twierdzi skrajna prawica — przerzucania przez stronę niemiecką migrantów do Polski.
Ma to być także odpowiedź na zorganizowane przez Bąkiewicza „patrole obywatelskie”, które pojawiły się ostatnio w przygranicznych miejscowościach — jak twierdzą zarówno oni sami, jak i politycy PiS, m.in. obecny i przyszły prezydent — w obronie polskich granic.
Kaczyński: Polska Tuska państwem „podporządkowanym”
Natomiast prezes Kaczyński stwierdził, iż Polska Tuska prowadzi politykę państwa podległego i zaproponował ustawowe ograniczenie przyjmowania obcokrajowców.
— Proponujemy projekt ustawy, żeby rozporządzeniem ustalić listę krajów, z których obywateli my nie przyjmujemy — powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński w czasie niedzielnej konferencji prasowej w Rosówku na granicy z Niemcami.
Przekonywał, iż chodzi nie tylko o nielegalną imigrację i zagrożenia, które są z tym związane, ale również o „kwestię suwerenności, niepodległości Polski”.
W ocenie lidera PiS, który niedawno rozpoczął swoją siódmą kadencję w tym charakterze, zaproponowaną przez niego ustawę „bardzo łatwo uchwalić”, bo są do tego podstawy prawne.
Zapewnił, iż gdyby obecna sytuacja się przedłużała, to zarówno w tej chwili urzędujący prezydent Andrzej Duda, jak i Karol Nawrocki, który obejmie ten urząd szóstego sierpnia, tę ustawę podpiszą.
Jak sprecyzował, miałaby to być „ustawa o prawie państwa polskiego, a w praktyce prawie ministra spraw wewnętrznych, aby rozporządzeniem ustalił listę krajów, z których my obywateli nie przyjmujemy”. Kaczyński zapewnił podobne rozwiązania są „w świecie stosowane” i podał przykład USA.
Lider PiS: Agentura szaleje w naszym kraju
Przy okazji prezes PiS zaatakował premiera Tuska argumentując, iż polityka szefa rządu „nie jest polityką państwa niepodległego, tylko podległego, które już nie jest choćby tym partnerem juniorem, jak to się często w publicystyce czy politologii mówi, jest po prostu podporządkowana”.
— Nie reaguje na działania, które w normalnych warunkach powinny być natychmiast przerwane przez polskie władze i reakcja powinna być zdecydowana i jednoznaczna — podkreślił.
Kaczyński zapewnił również, iż gdyby jego partia dalej była u władzy „to po pierwsze, Niemcy nigdy by się nie ośmielili tego zrobić, ale choćby gdyby się ośmielili, to byłaby natychmiastowa reakcja”.
— Byłaby też porządna walka z agenturą, która w naszym kraju szaleje i widzimy to w różnych punktach, także i tu dzisiaj — stwierdził. i widzimy to w różnych punktach, także i tu dzisiaj — stwierdził.
Prezes największej partii opozycyjnej zapowiedział przy tym, iż politycy Prawa i Sprawiedliwości będą przyglądać się pracy Służby Granicznej w czasie obowiązywania uruchomionych właśnie kontroli. — Nie wiemy czy to będą kontrole przeciwko tym, których się tutaj nielegalnie przerzuca, czy przeciwko tym, którzy się przed tym bronią — stwierdził Kaczyński.
Szef PiS wezwał wczoraj również do przeprowadzenia referendum ws. sytuacji na granicy z Niemcami.
— Zawsze w takich sprawach, sprawach fundamentalnych, bo powtarzam tu nie tylko samo imigrację chodzi, ale chodzi także o polską niepodległość, bardzo istotny jest głos społeczeństwa. Dlatego przypominam: my uzbieraliśmy już przeszło pół miliona podpisów i będziemy to kontynuować — zapowiedział Kaczyński.
Szef MSWiA: Mamy tu absolutnie wspólny interes
Na wypowiedź prezesa PiS zareagował szef MSWiA. — Te tysiące migrantów nielegalnych były za czasów, kiedy Jarosław Kaczyński był wicepremierem ds. bezpieczeństwa. Te liczby dwa lata temu były radykalnie wyższe. Dobrze, iż w sposób spóźniony, ale prezes Kaczyński reaguje — powiedział Tomasz Siemoniak.
— Ważne, żeby ta sprawa była wolna od dezinformacji i partyjnej walki. Mamy tu absolutnie wspólny interes. Nielegalna migracja jest po prostu przestępstwem i narzędziem w hybrydowej walce — podkreślił minister spraw wewnętrznych.