Dzisiaj przeglądając sobie zagraniczną prasę natrafiłem na interesujący artykuł[1], który opisuje, jak to złapano ukraińskich agentów na Węgrzech.
I tak pomyślałem sobie: skoro Ukraina ma siatkę szpiegowską na Węgrzech, dlaczego nie miałaby jej mieć w Polsce?
A skoro Ukraina ma, to muszą mieć też państwa od niej potężniejsze, tj - Niemcy.
I o ile naszym służbom udaje się wyłapywać szpiegów moskiewskich, to zupełnie nie radzą sobie z kimkolwiek innym.
Czemu? Czyżby nasze służby były niekompetentne?
Nie, raczej nie. Mi się zdaje, iż chodzi o co innego.
A mianowicie, o nasze zerojedynkowe kochanie się w innych krajach.
Ukrainę kochamy (już nie tak, jak kiedyś, ale wciąż), dlatego nie możemy sprawdzać, czy nas szpiegują. Mało tego: powinniśmy się wstydzić za same podejrzenia!
I podobnie jest też z Niemcami. Jest oczywiste, iż mają u nas agentów, a duża część naszej populacji wstydzi się choćby ich o to podejrzewać.
Pewnie choćby Słowacja mogłaby mieć szpiegów w Polsce, i nikt by z tym nic nie zrobił. To znaczy, aktualnie chyba nie, bo premier Słowacji jest wrogiem ludu klimatu, ale Słowacja jest tu takim przykładem.
I jak zgaduję, Polska nie ma siatek szpiegowskich na terenie innych państw (bo jak byśmy mogli szpiegować naszych przyjaciół!?), a powinna.
Ciekawe, kiedy wreszcie ludzie zaczą myśleć, bo ta idiokracja naprawdę zaczyna być groźna...
Przypisy:
[1] ]]>https://mandiner.hu/belfold/2025/06/kimeletlen-leleplezes-igy-probalja-b...]]>