To, co dzieje się w tej chwili w Polsce, to nie kryzys – to otchłań. Wraz z ujawnieniem coraz bardziej wiarygodnych dowodów na sfałszowanie wyborów prezydenckich, zniknęła ostatnia iluzja, iż żyjemy w państwie prawa. PiS, który boi się rozliczenia, sięga po metody znane z najciemniejszych kart historii: fałszowanie wyborów, szantaż sędziów, wykorzystywanie służb specjalnych do szpiegowania i kompromitowania przeciwników politycznych.
Jarosław Kaczyński nie broni już partii ani choćby władzy – on broni siebie. Przed Trybunałem Stanu, przed sądem, przed historią. Dlatego uruchomił pełzający zamach stanu, próbując sparaliżować instytucje, które mogłyby go rozliczyć: Sąd Najwyższy, prokuraturę, media publiczne. Co więcej, operacja taśmowa – powtórka z rozrywki sprzed 2014 roku – ma odwrócić uwagę opinii publicznej i zasiać strach wśród opozycji oraz niezależnych dziennikarzy.
To nie jest już tylko kryzys polityczny. To wojna o kształt państwa. Z jednej strony społeczeństwo obywatelskie, prawnicy, niezależni dziennikarze, którzy próbują dociec prawdy. Z drugiej – pisowski aparat partyjno-terrorystyczny gotowy użyć każdego środka, by zablokować demokrację. Świadczą o tym przecieki o gotowości „lojalnych” wobec PiS funkcjonariuszy służb do podjęcia działań wymierzonych w protestujących obywateli.
Ale może najbardziej szokujące jest co innego – milczenie. Bezczynność instytucji, które powinny już teraz działać: Prokuratora Krajowego, ABW, Państwowej Komisji Wyborczej. Ich milczenie staje się współudziałem.
Polska stoi nad przepaścią. jeżeli teraz nie powiemy jasno i głośno „dość”, jutro możemy obudzić się w państwie, które przez cały czas będzie się nazywać Rzeczpospolita Polska – ale z demokracją nie będzie miało nic wspólnego. Będzie państwem terroru i nienawiści.
A komu zależy na destabilizacji politycznej Polski? Jest tylko jedna siła – Putin. I to on pociąga za sznurki w PiS.