Polska między Wschodem a Zachodem. Co z Ukrainą?

1 rok temu

Artykuł ukazał się w nr 27 „Polityki Narodowej” (zima 2022 r.).

Potencjał Polski jest znacznie mniejszy niż mocarstw kształtujących światową politykę. Dwa takie podmioty znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie naszego kraju. Determinuje to konieczność potęgowania swojego potencjału, a także dążenia do maksymalnej integracji własnej wielkiej przestrzeni i defragmentacji wrogich imperiów.

Polityka każdego wielkiego narodu powinna polegać na formułowaniu haseł, które służąc jego ścisłemu dobru, mają zarazem charakter uniwersalny. Porewolucyjna Francja zasadom „wolności, równości, braterstwa” nadała znamię uniwersalizmu i w efekcie Europa przez dekady zdominowana była francuskim sposobem myślenia, a Paryż stał się centrum życia kulturalnego, rozsadnikiem idei. Taką politykę prowadziły też Rosja sowiecka i hitlerowskie Niemcy – ta pierwsza nadając wspomniane znamię uniwersalizmu komunizmowi i usiłując uczynić Europę komunistyczną, III Rzesza zaś poprzez wykorzystanie haseł antybolszewickich, co w pierwszym rzędzie miało służyć interesom tego kraju. Taka jest polityka Stanów Zjednoczonych Ameryki, które promują demokrację liberalną jako ustrój idealny. To samo robią współczesne Niemcy, jednocząc wokół wizji Energiewende i Europejskiego Zielonego Ładu cały szereg państw. Chiny, prowadząc „nieideologiczną” politykę opartą na wzajemnych korzyściach, również przyciągają i uzależniają od siebie kraje zawiedzione współpracą z Zachodem.

Wielki naród potrzebuje nie tyle subiektywnej idei swojej polityki, ile ponadnarodowej idei kulturalnej, uniwersalistycznej wizji lepszego świata, ekspansji określonych obiektywnych wartości. W XIX w. w egoistycznym interesie narodowym Polski leżało kładzenie nacisku na prawa do bytu państwowego narodów pozbawionych państwa. Tak wykuło się hasło „za wolność naszą i waszą”, które – jak się wydaje – w pewnym ujęciu wciąż może utrzymywać swoją aktualność. Dla współczesnej Polski, ponownie zagrożonej przez imperializm zarówno wschodni, jak i zachodni, jedyną nadzieją na utrzymanie suwerenności jest budowa w Europie Środkowo-Wschodniej bloku państw narodowych współpracujących w obronie swojej wolności oraz maksymalne osłabienie „rosyjskiego świata” i formującego się europejskiego superpaństwa.

CZYTAJ TAKŻE: Stanisław Piasecki: Imperializm Idei

Imperializm

Współczesna rzeczywistość kształtowana jest w duchu wielkich przestrzeni. Przestrzenie te są płynne i nie określają już – m.in. na skutek rozwoju wirtualnej rzeczywistości – standardowych granic państw, ale granice imperiów, definiowanych tutaj co do zasady nie jako scentralizowane obszary dominacji jednego podmiotu nad innymi, ale obszary cywilizacyjne, połączone wspólną tożsamością. Dziś kurczy się wielka przestrzeń „rosyjskiego świata”, a kształtów nabiera wielka przestrzeń „europejska”, wybijająca się na niezależność od amerykańskiego imperium (które rozpoczęło definiowanie swojej wielkiej przestrzeni przez ogłoszenie doktryny Monroego). Między nimi znajduje się przestrzeń Europy Środkowo-Wschodniej, która dopiero potrzebuje określenia swojej „wielkości”.

Idea stworzenia politycznej suwerenności obszaru Europy Środkowo-Wschodniej stać się musi wielką ideą narodu polskiego – jest koniecznym warunkiem zachowania jego niezależności i umożliwienia ekspansji politycznej, ekonomicznej, kulturowej itd. Polska samodzielnie jest niestety podmiotem zbyt słabym, aby przeciwstawić się zagrożeniom płynącym zarówno z Zachodu, jak i Wschodu.

Jednocześnie w regionie nie ma innego narodu, który byłby tak jak naród polski predestynowany ze względu na swój potencjał materialny i duchowy do odgrywania roli przewodniej w dziele tworzenia nowego wielkiego obszaru. Nie oznacza to dążenia do dominacji – ta nie jest możliwa z uwagi na względną równowagę siły podmiotów, które objąć by mogła nasza wielka przestrzeń. Proponowany polski imperializm nie ma nic wspólnego z zaborczym imperializmem rosyjskim czy amerykańskim. Jest to idea współpracy niepodległych państw w celu niedopuszczania interwencji obcych sił na wielkoobszarowym terytorium objętym pewną zasadą porządku. Na początku, po II wojnie światowej, w podobny sposób rozwijała się kooperacja państw Europy Zachodniej. Polski imperialny nacjonalizm powinien mieć w sobie elementy imperializmu brytyjskiego Commomwealthu z wieku XX i wytępić w sobie pierwiastki brytyjskiego szowinizmu z wieku XVIII, który doprowadził do wybuchu separatyzmu Stanów Zjednoczonych. Historycznie przejawem polskiej myśli imperialnej był projekt Rzeczpospolitej z XV, XVI i XVII w. Litwa zmuszona została w pewnej chwili do wpisania się w polską wielką przestrzeń ze względu na swoją słabość, siłę Polski i zagrożenie ze Wschodu – do Unii z przełomu wieków XIV i XV oraz XV i XVI skłoniły ją ciężkie klęski poniesione w wojnie z Tatarami (u schyłku XIV w.) i Moskwą (u progu XVI stulecia). Nie oznacza to bynajmniej, iż elity litewskie bezproblemowo porzucały swoją niezależność – dość wspomnieć krwawą bitwę stoczoną w roku 1435, po śmierci Jagiełły, ze Świdrygiełłą, frondującym przeciw Polsce, pobitym pod Wiłkomierzem nad rzeką Święta. Ostatecznie Litwini, aby obronić własną niezależność, zmuszeni zostali do porzucenia idei samowystarczalności, której w ówczesnych warunkach nie dało się utrzymać, i wpisania się w wielką przestrzeń Rzeczpospolitej, której cywilizacja była znacznie atrakcyjniejsza od wielkiej przestrzeni kształtującej się na wschodzie. Liczne analogie do tej sytuacji odnaleźć można także w czasach współczesnych.

Przez zdrowy imperializm XXI w. należy więc rozumieć dążenie do związku kilku państw celem zawiązania wspólnej wielkiej przestrzeni, bez panowania jednego państwa czy narodu nad innymi.

Prometeizm

W XX w. naród polski ścierał się tylko z jednym państwem o strukturze imperialnej – Rosją, a później ZSRR. Stąd zrodziła się idea prometejska, koncepcja „rozczłonkowania” imperium po szwach narodowościowych. Przejawiała się ona także w działalności wielonarodowego ruchu politycznego i intelektualnego zrzeszającego działaczy polskich, gruzińskich, ukraińskich, azerskich, tatarskich, południowo-kaukaskich oraz turkiestańskich, gotowych do podjęcia współpracy z państwem polskim przeciwko rosnącym wpływom komunistycznego państwa sowieckiego.

Rozbijanie państw posiadających dużą liczbę mniejszości narodowych na szereg nowych organizmów politycznych, wzajemnie się neutralizujących, leżało i leży w interesie państwa polskiego. Działanie to powiązane jest ze wspieraniem ruchów nacjonalistycznych i separatystycznych oraz zwalczaniem idei uniwersalnych, np. komunizmu czy – współcześnie – liberalizmu.

Dzisiejsza Polska znajduje się w najkorzystniejszej sytuacji geopolitycznej od co najmniej kilkuset lat. Między Niemcami a Rosją nastąpiło przebudzenie narodowe Ukraińców, a także – w mniejszym stopniu – Białorusinów. Oba te narody wyraźnie czują swoją odrębność od Moskwy. W przypadku Kijowa jest to dość jednoznacznie związane z tendencjami prozachodnimi, Białorusini wciąż pozostają w pewnym rozkroku, jednak kwestią najbliższych lat będzie ich konkretniejsze samookreślenie. Marzenie polskich strategów dwudziestolecia międzywojennego stało się rzeczywistością. Stwarza to znacznie większe możliwości oddziaływania państwa polskiego na Wschodzie. Sam fakt istnienia niepodległej Ukrainy i zdolnego do buntów narodu białoruskiego jest potężnym atutem w ręku Warszawy.

Silna Rosja będzie zawsze zagrożeniem dla Polski. W stosunku do niej wciąż – mimo dużych postępów na tym tle – aktualne są idee prometejskie. Maksymalne cofnięcie rosyjskiego świata, wyrwanie z niego Białorusi, Kazachstanu oraz innych państw i narodów, leży w żywotnym interesie Rzeczpospolitej. Wcześniej udało się to w pewnej mierze np. z Gruzją. Nie powinny być to jednak jednorazowe „wybryki”, kolorowe rewolucje bez pomysłu na kontynuację. Państwa i narody „rosyjskiego świata” ciążyć mogą ku kolektywnemu Zachodowi, Chinom lub… Międzymorzu, jeżeli takowe uda się wystarczająco mocno zintegrować. A jest to jedyna droga, aby Polska była faktycznie wielka i suwerenna, więc do tego celu winny zmierzać wysiłki całego narodu.

Jednocześnie ze strony szeroko pojętego Zachodu narasta dla Polski zagrożenie natury politycznej, ekonomicznej i kulturowej. Podkreślmy to z całą stanowczością – realne militarne zagrożenie ze strony Rosji nie usprawiedliwia rezygnacji z suwerenności na rzecz Zachodu. Jego potencjał jest wystarczający, aby trwale pozbawić naród polski możliwości samodzielnego decydowania o własnym losie, m.in. poprzez kombinację presji politycznej i ekonomicznej, wykorzystanie dominacji w sferze technologicznej czy użycie rozległych wpływów instytucjonalnych do promowania ideologii liberalnej o rysie nowolewicowym, która obca jest chrześcijańskiemu dziedzictwu narodu polskiego i wroga samemu pojęciu suwerenności narodu. Jej upowszechnienie to fundamentalne zagrożenie dla Polski.

Na Zachodzie w tej chwili formuje się podmiot o strukturze imperialnej – sfederalizowana Unia Europejska. Nie jest to już żadna „teoria spiskowa”, ale oficjalny cel wskazywany wprost m.in. przez francuskiego prezydenta czy w umowie koalicyjnego niemieckiego rządu. Słychać nawoływania do uczynienia z Unii Europejskiej „geopolitycznego gracza”, który będzie w stanie podjąć rywalizację w świecie XXI w. Niemiecki kanclerz wprost mówi o konieczności zniesienia zasady jednomyślności w głosowaniach. Kolejne rozszerzenia (m.in. o Ukrainę czy Macedonię Północną) uzależniane są od szeregu bardzo konkretnych reform, które przysłużyć się mają transferowi władzy od narodów do uzależnionego od unijnego finansowania tzw. społeczeństwa obywatelskiego. Niemcy ponownie rozpoczynają potężne zbrojenia, dążąc do uczynienia z Bundeswehry „najlepiej wyposażonej siły w Europie”, ponieważ „są gotowe wziąć na siebie wiodącą odpowiedzialność za bezpieczeństwo naszego kontynentu” (wedle słów kanclerza Scholza). Jednocześnie Bruksela coraz brutalniej dyscyplinuje dzięki instrumentów finansowych kraje, których rządy nie znajdują akceptacji według klucza ideologicznego – Polskę i Węgry, a oporów nie ma przed wysuwaniem gróźb choćby wobec Włoch.

Unia Europejska powoli przekształca się w zjednoczoną wspólną ideologią strukturę imperialną pod przewodnictwem Niemiec i – w roli młodszego partnera – Francji (w tym kraju opór przeciwko federalizacji wciąż jest silny). Im będzie ona bardziej zintegrowana, tym większe przedstawiać będzie zagrożenie dla suwerenności państwa polskiego. Naturalną implikacją jest więc konieczność wspierania wszelkich dążeń separatystycznych w ramach samej UE, tj. partii politycznych, organizacji czy think-tanków stawiających za cel suwerenność swoich ojczyzn. Współczesna idea prometejska ma zastosowanie także na tym tle. Wolność narodów jest jedyną tarczą chroniącą nas przed wrogim imperializmem. Oczywiście na defragmentacji Europy skorzysta także Rosja – w tych warunkach będzie ona w stanie rozgrywać przeciwko sobie poszczególne państwa, aby w spokoju odbudowywać swoje imperium. Wtedy to od siły woli narodu polskiego i sprawczości państwa polskiego zależeć będzie to, jaką pozycję uzyskamy. Jest to jednak sytuacja znacznie korzystniejsza od pewnej – w sytuacji „ściśnięcia” przez dwa imperia – utraty suwerenności.

CZYTAJ TAKŻE: Andrzej Trzebiński: W klimacie kultury imperialnej

Co z Ukrainą?

Kluczem do zwielokrotnienia potencjału państwa polskiego przez współpracę regionalną są relacje z Ukrainą – państwem narodu nowoczesnego i masowego, który ofiarą krwi udowodnił swoją wartość. Ukraińcy są więc pełnowartościowym partnerem do rozmów i skutecznego współdziałania.

Ukraina, podobnie jak Litwa w XV i XVI w., staje przed egzystencjalnym zagrożeniem ze Wschodu. Polska, tak jak pół tysiąca lat temu, dysponuje – mimo wszystkich zastrzeżeń do III RP – dużym potencjałem, który umożliwia jej prowadzenie podmiotowej polityki i stawanie się regionalnym ośrodkiem ciężkości. Jednak zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie wciąż silna jest idea samowystarczalności, co w obecnych warunkach jest na rękę tylko sąsiadującym imperiom, które mogą rozgrywać oba narody przeciwko sobie. Niezbędne jest więc ustalenie obszarów współpracy i konsekwentne ich rozwijanie w celu stworzenia warunków faktycznej współzależności obu narodów, co pozwoli osiągnąć „efekt synergii” i wykształcić alternatywny obszar cywilizacyjny. Wymaga to dekad czy wręcz stuleci żmudnej pracy wykonywanej w jednym kierunku. w tej chwili być może w ramach struktur zachodnich, a w przyszłości już całkiem samodzielnie. Tylko wspólnota polsko-ukraińska może zapewnić obu narodom szczęśliwy byt. Każde nieporozumienie polsko-ukraińskie zostanie wykorzystane przez sąsiadów na niekorzyść obu narodów, które nie mają szans na pełną suwerenność, gdy będą skłócone.

Wskażmy więc podstawowe pola, gdzie kooperacja już się rozwija i gdzie rozwijać się może w przyszłości.

Polityka – dziś Polska jest w świecie zachodnim głównym rzecznikiem walczącej z rosyjską agresją Ukrainy. Bezprecedensowe wsparcie dyplomatyczne, humanitarne i militarne jest przejawem świadomości decydentów w Warszawie, iż wojna za naszą wschodnią granicą jest też naszą wojną, bo Ukraińcy swoją ofiarą oddalają od naszych granic zagrożenie ze strony Moskwy. Tak jak to już zresztą wielokrotnie bywało w historii. Wojna toczona jest faktycznie w celu obrony suwerenności naszej wspólnej wielkiej przestrzeni. W tej sytuacji wspólnota interesów Warszawy i Kijowa stała się niemożliwa do niedostrzeżenia, co jest dla przyszłego Międzymorza wielką szansą.

Według raportu Polska i Polacy oczami Ukraińców przygotowanego przez Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego ¾ Ukraińców przyznaje, iż od momentu wybuchu wojny z Rosją ich zdanie o Polakach zmieniło się na lepsze. Generalnie w społeczeństwie ukraińskim panuje konsensus w sprawie sympatii do Polaków, którzy powszechnie opisywani są jako „przyjaciele” lub „bracia”. Co najciekawsze – niemal co trzeci Ukrainiec chciałby między naszymi krajami „silnej wspólnoty, czegoś na kształt federacji, w której państwa uzgadniają między sobą politykę zagraniczną, granica jest wyłącznie symboliczna, a obywatele mają pełną swobodę przemieszczania i pracy w obu krajach”. Podobny odsetek wolałby luźniejszą relację – sojusz, w którym Polska i Ukraina konsultowałyby swoją politykę, a przekraczanie granicy między państwami zostałoby znacząco usprawnione. Dla polskiego społeczeństwa analogicznych badań nie przeprowadzono, ale obserwując polską debatę publiczną i inne badania dot. stosunku do Ukraińców, przypuszczać można, iż wyniki nie różniłyby się radykalnie. W tej chwili kooperacja polityczna przejawia się np. w zapowiedziach ustanowienia wspólnej kontroli celnej czy nadania Polakom specjalnego statusu na Ukrainie. W przyszłości dobrym krokiem byłoby powołanie Ligi Międzymorza – organizacji regionalnej na wzór Rady Nordyckiej czy Ligi Państw Arabskich, której poszczególne organy mogłyby służyć uzgadnianiu działań na rzecz pogłębienia integracji gospodarczej, militarnej, kulturalnej itd. Liga Międzymorza mogłaby być rozwinięciem współpracy odbywającej się w ramach Trójkąta Lubelskiego.

Energetyka i gospodarka – Polska i Ukraina przez integrację swoich potencjałów energetycznych mogą uodpornić się przede wszystkim na rosyjski szantaż. Energetyka jest kluczem do integracji regionu Międzymorza i Trójmorza, a kooperacja w tej dziedzinie poczyniła już poważne postępy. Ukraina została przyłączona do systemu elektroenergetycznego Europy kontynentalnej. Ponadto linia energetyczna Rzeszów – Chmielnicka Elektrownia Jądrowa o napięciu 400 kV ma być gotowa już w grudniu. Jej techniczne możliwości połączenia to 1 000 MW, co oznacza 4–6 proc. zimowego zapotrzebowania na energię elektryczną w naszym kraju. Polska zresztą ma już połączenie z Ukrainą w ramach linii energetycznej Dobrotwór – Zamość o napięciu 220 kV. Spore perspektywy stwarza projekt budowy ropociągu Sarmatia Brody – Adamowo, który umożliwiłby dostawy ropy z Azerbejdżanu, Kazachstanu i Iranu przez Gruzję, Morzem Czarnym na Ukrainę i do Polski. Jego potencjalna przepustowość to od 5 do 10 mln ton ropy rocznie. Ogromne znaczenie dla Polski mają również projekty Baltic Pipe i gazoportu w Świnoujściu. Dzięki nim nasz kraj staje się dystrybutorem energii w Europie Środkowo-Wschodniej. Czesi, wcześniej niechętni, sami zwrócili się do Warszawy o wskrzeszenie budowy gazociągu Stork II. Na granicy polsko-słowackiej w Strachocinie powstał interkonektor gazowy, który umożliwi przesył gazu na poziomie 5,7 mld m3 (w skali roku) w kierunku Polski oraz 4,7 mld m3 (w skali roku) w kierunku Słowacji. Gaz płynący przez Baltic Pipe i do terminala LNG w Świnoujściu może trafiać również na Ukrainę. w tej chwili błękitne paliwo trafia do naszego wschodniego sąsiada głównie przez punkt w Hermanowicach. Szczególnie w obliczu odcięcia naszych państw od rosyjskiej energii pożądana jest rozbudowa infrastruktury energetycznej łączącej Polskę (która jest teraz dla Kijowa oknem na świat) i Ukrainę.

Infrastruktura – wielkie przestrzenie kurczą się ujarzmiane przez rozwój kolei czy połączenia lotnicze. w tej chwili skomunikowanie Polski i Ukrainy jest nieporównywalnie gorsze niż chociażby Polski i Niemiec. Podstawową barierą jest różnica w rozstawie szyn – ukraińskie linie mają rozstaw 1520 mm, a europejskie 1435 mm. W tej chwili europejski tor prowadzi już do przejścia granicznego w Rawie Ruskiej w obwodzie lwowskim. Planowana jest także „europeizacja” tras Lwów – Kijów, Lwów – Odessa i Lwów – Krzywy Róg. Spółka CPK planuje Kolej Dużych Prędkości na trasie Trawniki – Zamość – Bełżec jako element rozwoju sieci KDP na odcinku Warszawa-Kijów. Kolejna „europejska” trasa ma zostać zbudowana na bazie istniejącej linii kolejowej Kijów – Jagodzin, po której aktualnie jeździ nocny pociąg do Warszawy. Zmiany w rozstawie ukraińskich torów otworzyłyby również szerzej drogę polskim pociągom do portu w Odessie, a także do Turcji przez Ukrainę, Rumunię i Bułgarię. W ten sposób ten korytarz transportowy zostałby znacznie usprawniony zarówno pod względem przewozów towarowych, jak i osobowych. Patrząc dalej – po wybudowaniu linii kolejowej normalnotorowej przez terytorium Ukrainy, od granicy z Polską, przez Rumunię, Bułgarię, Turcję i Iran, które mają „europejski” rozstaw torów, mogłoby powstać połączenie między Chinami oraz Europą omijające terytorium Rosji, co stwarza ogromne możliwości. Podpięcie terytorium Ukrainy pod projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego powinno być kolejnym strategicznym celem państwa polskiego.

Tożsamość, kultura i edukacja – na początek oddajmy głos wybitnemu badaczowi dziejów Rusi, prof. Hieronimowi Grali:

I RP w naszym powszechnym wyobrażeniu, a wcześniej jeszcze monarchia polsko-litewska, jest przez nas w istocie rzeczy traktowana wedle modelu bardzo uproszczonego. Jest ona co najwyżej polsko-litewska, a najchętniej jest polska. Dowodów nie trzeba szukać daleko. Wystarczy sięgnąć po nasze podręczniki szkolne, aby sobie uświadomić, iż wszystko, co dobre w tym okresie, w którym szukamy korzeni naszego parlamentaryzmu, naszego wkładu w cywilizację europejską, odwołania do polskiej tolerancji, państwa bez stosów itd., zwykle podaje się nam z przymiotnikiem „polski”, gubiąc po drodze to wielowymiarowe, wieloetniczne i, co jest nie mniej ważne, wielokonfesyjne bogactwo tego tworu, jakim była Rzeczpospolita. Dlatego w naszych podręcznikach Polakiem jest Jan Karol Chodkiewicz, pogromca Szweda, hetman litewski z rodu bojarów podkijowskich. Polakiem jest Jarema Wiśniowiecki, zrutynizowany potomek litewskich Giedyminowiczów. Polakiem jest Konstanty Ostrogski, pogromca Moskwy spod Orszy. I tak dalej. Ten, któremu dedykował rok polski Sejm, czyli tragiczny bohater Cecory, Stanisław Żółkiewski, był synem niedoszłego prawosławnego ruskiego biskupa. Tak można by to mnożyć, wzbogacając także Litwinów, Niemców, Ormian, Tatarów, Żydów.

Historia Polski to nie tylko historia ziem położonych między Odrą a Bugiem. Polskość niemal od zawsze rozwijała się w kontakcie z Rusinami, Litwinami itd. Z czasem te kontakty zaczynały się zacieśniać. Obszar Międzymorza stanowił osobny mikroświat, w którego skład wchodził cały szereg ludów, wyznań i przeróżnych relacji między nimi. choćby gdy walczono – walki te miały charakter sporów w rodzinie. Tak po prostu było. Dlaczego więc dziś mamy tę wielowymiarową tożsamość na siłę polonizować? Za czasów świetności Rzeczpospolitej Polak oprócz tego, iż był Polakiem, był także obywatelem potężnego państwa położonego między Morzem Bałtyckim i Morzem Czarnym. Jest to model – po uwzględnieniu faktu powstania nowoczesnych państw narodowych – pożądany również współcześnie. Każdy Polak powinien czuć się także członkiem większej wspólnoty. W tej chwili w takiej roli najczęściej występuje wspólnota „europejska”, co jest elementem postępującego kulturowego podboju prowadzonego przez wrogie imperium. Wielką misją narodu polskiego jest budowa alternatywnej wspólnoty.

Dlatego dobrym kierunkiem współpracy polsko-ukraińskiej byłoby uzgodnienie programów nauczania w szkołach. Na lekcjach historii warto podkreślać rolę wspólnych przedsięwzięć, znaczenie zwycięskich bitew, gdzie krew przelewali ramię w ramię rycerze polscy, litewscy i ruscy. w tej chwili w Polsce główne nauczane języki, obok angielskiego, stanowiącego współczesne lingua franca, to niemiecki i rosyjski, z przewagą tego pierwszego. Jest to konsekwencja prób wpisania Polski w ramy zachodniego wielkiego obszaru. Zastąpienie go nauką ukraińskiego (lub np. na Podlasiu litewskiego czy białoruskiego), z jednoczesnym wprowadzeniem języka polskiego do szkół m.in. ukraińskich, byłoby kamieniem milowym w powstawaniu wspólnoty ducha naszego regionu. Pożądane byłoby także wprowadzenie przedmiotu, gdzie prezentowane byłyby podstawy kultury poszczególnych narodów Międzymorza. Wycieczki szkolne powinny w pierwszej kolejności udawać się zamiast do Paryża czy Genewy na polskie Kresy, a następnie do Tallina, Rygi czy Kijowa. Podobnie istotna jest kooperacja na polu akademickim – dobrym przykładem jest np. otwarcie filii Uniwersytetu Białostockiego w Wilnie. Wspólne przedsięwzięcia badawcze i kulturalne są także bardzo potrzebne.

Bezpieczeństwo – kooperacja w dziedzinie wojskowej czy wywiadowczej jest w naszej sytuacji geopolitycznej wysoce pożądana. Polsko-ukraińskie braterstwo broni związane z wielowiekowymi walkami z Moskwą jest czymś całkowicie naturalnym. W przeszłości Rusini ofiarnie stawali w obronie Rzeczpospolitej (wedle słów prof. Grali panowie ruscy prezentowali postawę „pełnej identyfikacji z państwem”), dziś Ukraińcy bronią swojej niepodległości, oddalając w ten sposób rosyjskie zagrożenie od granic Polski. Nasze interesy są w znacznej mierze zbieżne. Od początku wojny Polacy są jedną z najliczniejszych grup zagranicznych ochotników, a skala pomocy w zakresie sprzętu wojskowego ze strony państwa polskiego jest bezprecedensowa. W Polsce naprawiany jest także uszkodzony na froncie sprzęt wojskowy. Ukraińska firma UkrSpecSystems przeniosła produkcję dronów PD-2 do Polski. Nasz kraj pośredniczy w zakupach tajwańskich dronów Revolver 860. Specjalna komisja bada możliwość powołania wspólnego przedsiębiorstwa produkującego broń. kooperacja zbrojeniowa mogłaby zostać także rozszerzona o Turcję – tureckie drony Bayraktar będą produkowane na Ukrainie, a ich użytkownikiem jest przecież także Wojsko Polskie. Pole do integracji wysiłków jest pokaźne. W 2016 r. pełną gotowość operacyjną osiągnęła litewsko-polsko-ukraińska brygada, która brała już udział w szeregu ćwiczeń międzynarodowych. kooperacja taka mogłaby w przyszłości obejmować powołanie wspólnej grupy bojowej, aby wykorzystać doświadczenie bojowe ukraińskich wojskowych i pomóc ukraińskiej armii dostosować się do NATO-wskich standardów. W przypadku ujednolicenia wyposażania i procedur każde wsparcie sprzętowe i osobowe w razie przyszłych konfliktów z Moskwą byłoby znacznie bardziej efektywne.

Za wolność naszą i waszą

Uniwersalną ideę państwa polskiego przedstawia hasło „za wolność naszą i waszą”. Wyraża ono ducha polskiego imperializmu, który opiera się na dobrowolnej współpracy państw narodowych, oraz prometejską strategię państwa polskiego – Polska ma szanse na wielkość tylko wtedy, gdy sąsiadujące imperia zostaną rozbite po szwach narodowościowych.

Kluczem do budowy naszej wielkiej przestrzeni, obszaru cywilizacyjnego Międzymorza, jest kooperacja z Ukrainą. W powyższym artykule jedynie ogólnikowo wskazano pola, na jakich ta kooperacja już się rozwija i na jakich rozwijać się może w przyszłości. Całościowe omówienie tematu wymagałoby obszernego raportu przygotowanego przez szereg ekspertów z poszczególnych dziedzin – być może taki dokument w kręgach rządowych już powstał.

W stosunkach polsko-ukraińskich wciąż żywe są spory na tle historycznym. Nie można ich przemilczać ani też ignorować w imię „dobrosąsiedzkich relacji”, ale też pamiętać należy, iż nasza rzeczywistość dzieje się tu i teraz. Wyjaśnianie kwestii historycznych powinno odbywać się równolegle z rozwojem współpracy na innych polach. Dużo łatwiej będzie dokonać pojednania, „przeprosić i poprosić o wybaczenie” (bo Polacy też wiele razy w ukraińskiej historii pojawiali się jako postacie negatywne), gdy nasze narody się po prostu poznają i zaczną razem patrzeć w przyszłość.

Adam Szabelak

Idź do oryginalnego materiału