Polska frekwencja w w wyborach do europarlamentu przez cały czas niska

4 miesięcy temu

O powodach takiego stanu rzeczy powiedziano już chyba wszystko. Problem w tym, iż NIC praktycznie z tej wiedzy nie wynika – frekwencja nie rośnie. Politycy, ludzie nauki, publicyści zastanawiają się usilnie, jak zachęcić niezdecydowanych, opornych rodaków do wzięcia udziału w eurowyborach! Jedną z metod jest obowiązkowe głosowanie.

W Belgii, na Cyprze, każdy obywatel, o ile nie przedstawi wiarygodnego usprawiedliwienia, MUSI wziąć udział w wyborach. W Polsce jest to niemożliwe. Nakazy się nie sprawdzają. Jesteśmy przekornym narodem! Generalnie nie znosimy, gdy się nas do czegoś zmusza – jak się nam ogranicza wolność. Ale jest inny – prostszy i lepszy – sposób na wzrost frekwencji.

Wystarczy znieść ciszę wyborczą! Są kraje – Stany Zjednoczone, Niemcy – w których nie obowiązuje ten kretyński nakaz i nic złego z tego powodu się nie dzieje. Nie ma w tym niczego nienormalnego, iż kampania toczy się również w dniu wyborów, iż podawane są w trakcie głosowania do publicznej wiadomości bieżące, sondażowe wyniki. Mniemam, iż zniesienie ciszy wyborczej w Polsce wpłynęłoby znacząco na wzrost frekwencji. Podawanie cząstkowych wyników zmobilizowałoby w dużej mierze tych, którzy z góry uznali, iż ich faworyci zwyciężą, bez ich głosów, bo z dużą przewagą prowadzili w przedwyborczych sondażach! Mając możliwość śledzenia wyników na bieżąco, przekonaliby się naocznie, czy tak jest w rzeczywistości.

Czy aby nie trzeba jednak iść i zagłosować, bo sytuacja wcale nie wygląda tak różowo, jak się wcześniej wydawało! Do zwycięstwa w wyborach potrzebny jest nie tylko trafiony w oczekiwania elektoratu program, dobra kampania, ale również niezbędna jest umiejętność zachęcenia, zmobilizowania wahających się rodaków! Walka do końca, o każdy głos, na bank zaowocowałaby zwiększeniem ruchu w lokalach wyborczych! Najwyższy czas zmienić ordynację wyborczą i dać ludziom możliwość prowadzenia kampanii do ostatniej chwili.

Idź do oryginalnego materiału