Pani Magda pracowała w Oleśnicy jako położna. Odeszła, bo nie mogła znieść faktu, iż szpital zamienia się w ośrodek aborcyjny. Wspomina trudną współpracę z Gizelą Jagielską, zabijanie dzieci chlorkiem potasu, kobiety płaczące na oddziale po aborcjach. Wstrząsające świadectwo przedostało się do mediów.
Pani Magda mówi, iż już w 2022 roku w tamtejszym szpitalu miały miejsce późne aborcje. Gizela Jagielska zaczęła stosować zastrzyki z chlorku potasu, aby dzieci nie rodziły się z aborcji żywe. Na wczesnym etapie ciąży aborcję robiło się odsysaczkami próżniowymi. Na późniejszym – wywołując poronienie, ale wtedy mogło dojść do urodzenia żywego dziecka. Sposobem na zaradzenie problemowi okazały się zastrzyki dosercowe, które zbijają dziecko zanim rozpocznie się „przerwanie ciąży”.
Położna z Oleśnicy przerywa milczenie
Pozostawiamy Państwa z kilkoma cytatami ze świadectwa położnej.
Tam zabijanie dzieci traktuje się jak zwyczajne świadczenie. Poziom znieczulenia lekarzy i położnych poraża. jeżeli ktoś traktuje życie dziecka z należytą godnością i szacunkiem, nie ma tam czego szukać. Dlatego bardzo gwałtownie stamtąd uciekłam. Nie byłam zresztą jedyna.
Chlorek potasu w serce dziecka
… zobaczyłam, jak pacjentka leży na kozetce, obok Jagielska wykonuje USG i upomina inną pielęgniarkę słowami: „jak podajesz ten chlorek potasu, to musisz podawać do końca, aż do momentu, kiedy zobaczysz, iż serce przestało bić. Jak tego nie zrobisz dobrze, to będzie ci uciekać i będziesz musiała kłuć jeszcze raz”. To było coś strasznego. Zrobiło mi się słabo, bo zorientowałam się, iż właśnie przy mnie zabijane jest dziecko…
Okazało się, iż Jagielska wykonywała aborcje na dzieciach po 22. tygodniu ciąży. One polegały więc nie na wyssaniu dziecka specjalnymi ssakami – jak to jest w przypadku młodszych dzieci, ale na wywołaniu porodu martwego dziecka. Dlatego my musiałyśmy przyjmować te porody. Musiałyśmy się też opiekować tymi kobietami. Dla mnie to było nie do wytrzymania. W zasadzie natychmiast podjęłam decyzję o odejściu. Ale z racji obowiązującej mnie umowy o pracę, musiałam tam jeszcze być 3 miesiące.
Kobiety płaczą po aborcji w Oleśnicy
Pamiętam, jak jedna z kobiet po wstrzyknięciu chlorku potasu zapytała, czy „to”, czyli aborcję, można jeszcze zatrzymać, czy da się uratować jej dziecko. Oczywiście, już było za późno. Ona już choćby dostała tabletki naskurczowe, żeby mogła urodzić martwe dziecko. Widziałam wtedy jej twarz i oczy, kiedy dotarło do niej to, co zrobiła (…). Były też kobiety, które płakały na korytarzu szpitalnego oddziału. – To było po wykonaniu aborcji. Wtedy oczywiście, otrzymywały pomoc psychologiczną, wsparcie. Ale dla mnie to było niepojęte. Z jednej strony nie wyobrażam sobie, aby tę kobietę jeszcze bardziej pogrążać w poczuciu winy, ale z drugiej strony mówić jej, iż „zrobiła to, co było dla niej trudne, ale najlepsze dla niej i dla dziecka”, tego nie potrafię pojąć. A smutek i żal aż się wydzierał z tych kobiet.
Pamiątka po zamordowaniu własnego dziecka
To było coś, co spowodowało, iż zwątpiłam w człowieczeństwo. W trakcie wywoływania czynności skurczowej kobieta wskazuje mi na ramkę i prosi, abym odcisnęła stópkę dziecka. To miała być pamiątka zabicia własnego dziecka. Koszmar, z którego do dziś nie potrafię się do końca otrząsnąć.
Świadectwo Pani Magdy to dowód na to, iż oficjalna narracja Gizeli Jagielskiej, jakoby jej pracownicy dobrze znosili aborcję w szpitalu, jest nieprawdziwa. Nie da się kształcić, szkolić i zdobywać doświadczenia w zawodzie, który polega na przyjmowaniu dzieci na świat, a potem być skierowanym do zabijania małych pacjentów i czuć się z tym normalnie, jak z każdym innym zadaniem. W szpitalu w Oleśnicy rozgrywa się prawdziwy horror.
Tekst: opoka.org.pl, „Nasz Dziennik”, red.
Podpisz petycję: Zatrzymaj aborcję w Oleśnicy!
Zobacz trailer najmocniejszego filmu o aborcji w Polsce „Miało nie żyć” i przekonaj się, co przeżywają zabijane dzieci. Pokaz filmu możesz zamówić do swojej miejscowości pisząc na [email protected].