Oburzająca i zarazem zdumiewająca deklaracja padła podczas wspólnej konferencji w Berlinie premiera Donalda Tuska z Friedrichem Merzem, kanclerzem Niemiec. Premier w obliczu niechęci Niemców do jakiejkolwiek symbolicznej rekompensaty dla polskich ofiar stwierdził, iż „jeśli tu nie uzyskamy jakiejś deklaracji jednoznacznej i szybkiej, to będę rozważał w przyszłym roku decyzję, iż Polska wypełni tę potrzebę z własnych środków”. Donald Tusk tłumaczył, iż sprawa reparacji ze względu „formalnodyplomatycznego aktu z lat 50.” jest nie do wyegzekwowania ze strony Niemiec. Mimo iż już od lat są konkretne wyliczenia polskich strat wojennych. Opiewają one na ponad 6 bilionów złotych. – To skandaliczne. Przez lata, de facto przez dekady, Polska wypłacała ofiarom II wojny światowej, czyli osobom poszkodowanym, inwalidom, ociemniałym, różnorako poranionym, setki milionów złotych. Mowa o świadczeniach, które wypłacały KRUS czy ZUS. Dlatego mówienie o utworzeniu dodatkowego funduszu na ten cel jest czymś kuriozalnym. A biorąc pod uwagę, iż w relacjach polsko-niemieckich jest wciąż nieuregulowany dług, opisany w raporcie o stratach wojennych, oparty też na uchwale Sejmu, na nocie dyplomatycznej do rządu Niemiec, to w tym kontekście działania Tuska noszą charakter zdrady dyplomatycznej – komentuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Arkadiusz Mularczyk, europoseł PiS, były wiceminister spraw zagranicznych.