Polityka na dachach. (Nie) Polityczny Kraków

5 dni temu

Rządzenie jest czynnością trudną. Zwłaszcza w porządkach demokratycznych, gdzie raz na czas realizowane są wybory i trzeba się mniej lub bardziej przypodobać wyborcom. Jedni w tym celu rozdają publiczne pieniądze, inni, bardziej oszczędnie, nagrywają filmiki.

Nie da się nie odnieść do „dachowego” występu Aleksandra Miszalskiego, choć już wszyscy to zrobili. Dlatego argumenty tych innych będą zbiorczo na początku tego tekstu, a potem argument własny piszącego te słowa. W zasadzie w obronie Pana Prezydenta.

Jak wszyscy wiemy, Pan Prezydent wspiął się na dach krakowskiego magistratu i pląsając na nim z poważną miną przy podkładzie muzycznym wciągnął na masz polską flagę. Miało to być uczczeniem państwowego Święta Wojska Polskiego oraz wpisaniem się w nowy trend mediów społecznościowych, któremu na imię aura farming, a więc upieczeniem dwóch pieczeni na jednym ogniu.

Nie wszystkim to działanie przypadło do gustu, bo i pieśń okolicznościowa towarzysząca wprowadzeniu flagi na maszt nie specjalnie pasowała, a i przepisy BHP nie stały w centrum całej akcji. W tle filmiku Prezydenta nie tylko nie było słychać patriotycznej pieśni wojskowej, albo chociaż piosenki jednego z polskich zespołów o wchodzeniu na dach, ale pobrzmiewał tam utwór rap, gdzie, jak to w utworze rap, wulgaryzm ścielił się gęsto. Dodatkowo, przeciwnicy Pana Prezydenta wytknęli mu brak zabezpieczeń chroniących przed upadkiem i jego konsekwencjami.

Dyskusja przyniosła oczekiwany efekt, bo film obejrzało kilkaset tysięcy osób, cel więc został osiągnięty. A było nim, co sam Pan Prezydent był łaskaw wyartykułować, dotarcie do młodych odbiorców, którzy radia nie słuchają, telewizora nie oglądają, gazet nie czytają, tylko siedzą w internetach, gdzie oglądają rolki. Piszący te słowa, jako jeden z wciąż sporej grupy niedzisiejszych, radia słucha, telewizor ogląda, gazety czyta, a rolki kojarzą mu się z artykułem pierwszej potrzeby używanym w toalecie oraz z takimi specjalnymi taśmami do ściągania paprochów z ubrań. Dlatego w pierwszej chwili zapałał oburzeniem jak inni niedzisiejsi. No bo, jeżeli mamy czcić święto i – zdaje się – przy okazji, subtelnie puszczać oko do bardziej konserwatywnego elektoratu, to czy rzeczywiście zestawienie rocznicy Bitwy Warszawskiej, polskiej flagi i amerykańskiego rapu to najlepsze połączenie? No i czy rzeczywiście zasięgi są ważniejsze od względów bezpieczeństwa?

Później jednak święte oburzenie, którym piszący te słowa zapałał, minęło. I to wcale nie dlatego, że, jak wytłumaczył był Pan Prezydent, filmiki vel rolki wpisujące się w trend aura farming są nagrywane także przez wielu ważnych polskich polityków, dla promocji jeszcze ważniejszych polskich spraw. A także, nie dlatego, że, jak zapewnił Pan Prezydent, z miejsca gdzie stał nie da się spaść, bo wszędzie barierki i murek na półtora metra. Może i ważni polscy politycy nagrywają filmiki, załatwiając tym ważne polskie sprawy (inne w każdym razie niż porażka polskiej polityki zagranicznej w procesie pokojowym na Ukrainie i penetracja polskiego terytorium przez rosyjskie drony). Z kolei argument, iż nie można spaść z wysoka, w relacji do prawa powszechnego ciążenia, wytrzymuje krytykę tylko do pewnego stopnia.

Tak, czy inaczej, pretensji do Pana Prezydenta mieć nie można. A to dlatego, iż w czasach tzw. pop-polityki rolki, virale, zasięgi i inne niebezpieczne stwory, skutecznie wypierają dyskusję na argumenty, strategie rozwoju, racjonalne inwestycje itp. Kto jest wpływaczem (to się chyba zowie influencerem) w Internecie, ten ma podążaczy (to z kolei chyba są followersi), a więc rząd dusz. Widać to i w polityce polskiej i światowej, po wynikach, jakie w wyborach osiągnęli ci, którzy przedłożyli działania w przestrzeni wirtualnej, nad te w realnej. Naprawdę dożyliśmy czasów, w których igrzyska mają wartość nie równoważną chlebowi, ale wyższą. Współczesna klasa polityczna rozumie to i się w ten trend wpisuje. I trudno czynić jej z tego zarzut, no bo czy łatwiej zaprojektować zestaw sensownych inwestycji, lub reform (nie daj Boże, w wydatkowaniu finansów publicznych), czy wymyślić i nakręcić rolkę? PR-owcy powiedzą, iż obie rzeczy są trudne, a czasem ta druga choćby jest trudniejsza. Jednak, póki nasz dzień, przerwa w pracy i czas dojazdu do niej, będą się zaczynać od przeglądu portali społecznościowych, to jak inaczej politycy mają do nas dotrzeć?

Wielki polski trener Kazimierz Górski stwierdził kiedyś słusznie, iż gra się tak jak przeciwnik pozwala. Skoro więc opinia publiczna lubi taki sposób komunikacji, to taki właśnie od polityków dostaje. Niech zatem pierwszy komentarzem rzuci ten, który w życiu nie nagrał i nie opublikował rolki.

Jakub Olech, politolog, wykładowca akademicki, krakowianin z importu, obserwator (bliższy) i uczestnik (dalszy) życia miasta i regionu.

Idź do oryginalnego materiału