Polityka może zablokować uniezależnienie UE od energii z Rosji

3 dni temu

Po ogłoszeniu przez UE w maju planu wycofania się z rosyjskiej energii do 2027 r., populistyczni przywódcy Viktor Orbán i Robert Fico szybko skrytykowali tę decyzję, argumentując, iż spowoduje ona poważne wyzwania gospodarcze dla Węgier i Słowacji. Polityka, a nie rurociągi, może zniweczyć plany UE dotyczące uniezależnienia się od rosyjskiej energii.

Krytyka Fico i Orbána została odrzucona w opublikowanym niedawno raporcie Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA) oraz Centrum Studiów nad Demokracją (CSD). Raport stwierdza, iż Węgry i Słowacja wykorzystały unijne wyłączenie dotyczące importu rosyjskiej ropy naftowej rurociągiem. Pomimo istnienia realnych możliwości uniezależnienia się od rosyjskiej ropy naftowej, Węgry i Słowacja nie podjęły żadnych działań w kierunku stopniowego wycofania się z jej importu.

Plan wycofania się z rosyjskiej ropy do 2027 r. spotkał się również z krytyką Belgii i Francji, dwóch głównych importerów rosyjskiego LNG w UE. Taki sprzeciw kluczowych państw członkowskich budzi wątpliwości, czy UE ma wystarczający kapitał polityczny, aby kontynuować plan wycofania się z rosyjskiej ropy.

Analitycy ds. energii i polityki z Czech, Węgier, Polski i Słowacji, z którymi rozmawiał Visegrad Insight, zgadzają się, iż wycofanie się z węgla to przede wszystkim kwestia polityczna, ale ma też konsekwencje gospodarcze.

„UE nie nazywa planu sankcjami, więc technicznie rzecz biorąc, europejscy urzędnicy mogliby wprowadzić niektóre lub większość środków bez konsensusu, choćby gdyby hipotetycznie importerzy energii z Rosji, tacy jak Węgry, Włochy czy Słowacja, sprzeciwili się planowi” – podkreślił Paweł Czyzak, dyrektor regionalny ds. Europy Środkowo-Wschodniej w think tanku Ember zajmującym się energią.

Czyzak zwrócił uwagę, iż plan wycofania się UE zakłada zmniejszenie popytu do 2027 r.

Ambicje polityczne Fico i Orbána podważają wysiłki UE

Zsuzsanna Szabó, węgierska dziennikarka i analityk ds. energii mieszkająca w Norwegii, stwierdziła, iż dalsza zależność Węgier od rosyjskich paliw kopalnych jest bez wątpienia decyzją polityczną, wskazując, iż rząd Fideszu nie popiera wydobycia w ramach projektu Black Sea Project, który mógłby być kołem ratunkowym dla regionu.

W sąsiedniej Słowacji sytuacja polityczna pozostaje niestabilna. Koalicja lewicy i prawicy, kierowana przez populistyczną partię Smer Fico, utrzymuje się dzięki niewielkiej przewadze, podczas gdy przywódcy spierają się o środki konsolidacji finansów publicznych.

Chociaż Fico przywrócił niewielką większość parlamentarną dzięki marcowej rekonstrukcji rządu, Alexander Duleba, starszy analityk Słowackiego Stowarzyszenia Polityki Zagranicznej, zwrócił uwagę, iż trudne wyzwanie związane z konsolidacją budżetu państwa może ostatecznie doprowadzić do rezygnacji przywódców koalicji rządzącej z dalszych prób konsolidacji, aby spełnić wymogi słowackiego prawa konstytucyjnego w zakresie odpowiedzialności budżetowej.

„Rząd Fico jest populistyczny i nie zrobi tego” zauważył Duleba „zostawi trudne zadanie związane z budżetem na 2027 r. nowemu rządowi”.

W przypadku przedterminowych wyborów krytyka Smeru wobec wycofania się z węgla będzie prawdopodobnie wykorzystana jako argument za dalszym wykorzystywaniem rosyjskich paliw kopalnych podczas kampanii przedwyborczej. Duleba przewiduje, iż argumentacja ta dobrze wpisuje się w nacjonalistyczną strategię narracyjną, którą Fico stosuje od powrotu do władzy w 2023 r.

Duleba zwrócił również uwagę, iż to właśnie podczas poprzednich kadencji Fico położono podwaliny pod model energetyczny, który umożliwił Słowacji przetrwanie odcięcia dostaw gazu rosyjskiego w 2022 r., pokazując, iż kraj ten jest w stanie funkcjonować bez importu z Rosji.

Słowackie zużycie gazu z Rosji spadło ze 100% w zimie 2021-2022 r. do 8% w zimie 2022-23 r., przy czym jedna trzecia gazu pochodziła z Norwegii, a kolejna część z importu LNG. Od tego czasu infrastruktura Słowacji została wzmocniona dzięki rozbudowie polskiego terminalu LNG w Świnoujściu w 2023 r.

Spadek zużycia gazu rosyjskiego nastąpił jednak przed powrotem partii Smer do władzy jesienią 2023 r. Partia Smer, pierwotnie założona jako partia socjaldemokratyczna, po okresie opozycji w następstwie zabójstwa dziennikarza Jána Kuciaka i jego narzeczonej w 2018 r. oraz masowych demonstracji, które doprowadziły do upadku poprzedniego rządu Fico, przeszła w stronę konserwatyzmu narodowego.

Podkreślanie przez Fico rzekomej konieczności importu rosyjskiego gazu przez Słowację jest w tej chwili „czystym politycznym panikarstwem” – powiedział Duleba, zauważając, iż stało się to częścią politycznego zwrotu Smeru i apelu do prorosyjskiego i antyestablishmentowego elektoratu.

Zsolt Gal, politolog o mieszanym pochodzeniu węgiersko-słowackim, pracujący na Uniwersytecie Komeńskiego w Bratysławie, zgadza się, iż bierność Fico i Orbána wynika raczej z celów politycznych niż z rzeczywistych przeszkód logistycznych.

W Słowacji i na Węgrzech przedstawianie transformacji energetycznej jako ekonomicznie lub logistycznie niewykonalnej stanowi wygodne narzędzie polityczne. Jak wyjaśnił Gal, pozwala to przywódcom powoływać się na znane populistyczne stereotypy, takie jak tzw. „dyktat Brukseli”, aby zdobyć poparcie wyborców Smeru i Fideszu.

Gal zwrócił jednak uwagę, iż ważniejszym czynnikiem wpływającym na wycofanie się z węgla jest światowa cena ropy, a nie to, „czy małe kraje, takie jak Węgry i Słowacja, będą przez cały czas importować ropę z Rosji”.

Sprzeczności między UE a Europą Środkową

„Węgry i Słowacja nie są choćby znaczącymi importerami” – zauważył Czyzak, wskazując, iż Francja i Włochy są większymi importerami rosyjskiego gazu.

W ich przypadku jest to jeszcze mniej logiczne, ponieważ kraje te nie mają tak utrudnionego dostępu do importu LNG jak kraje Europy Środkowej, w tym Austria i Czechy – dodał Czyzak.

Oprócz geografii przez cały czas istnieją przeszkody w zrozumieniu realiów społeczno-politycznych w Europie Środkowej. UE przez cały czas jest przedmiotem zniekształconych lub niepełnych relacji nie tylko ze strony znanych osób, takich jak Fico, Orbán czy przywódcy polskiej skrajnie prawicowej partii PiS, ale także ze strony bardziej umiarkowanych polityków w regionie.

„Bruksela nie rozumie życia na słowackiej wsi, węgierskiej wsi czy polskiej wsi” – zauważył Czyzak, wskazując jednocześnie, iż kończąca się niedługo polska prezydencja UE była „rozczarowaniem”, ponieważ nie wykorzystała „szansy na nadanie impetu Europie Środkowej” i poprawę „zrozumienia regionu w Brukseli”.

W porównaniu z Bratysławą i Budapesztem Polska i Czechy pozostają w lepszej sytuacji w grupie V4 z perspektywy Brukseli, przynajmniej dopóki rządy Donalda Tuska i Petra Fiali pozostają odpowiednio w Warszawie i Pradze.

Sytuacja ta może ulec zmianie pod koniec tego roku, ponieważ powszechnie oczekuje się, iż populistyczny miliarder i były premier Andrej Babiš powróci do władzy w stolicy Czech, a polscy analitycy otwarcie wątpią w zdolność rządu Tuska do sprawowania władzy do końca kadencji w 2027 r. po tym, jak popierany przez rząd kandydat, liberalny Rafał Trzaskowski, przegrał w drugiej turze wyborów prezydenckich na początku tego miesiąca z popieranym przez PiS nacjonalistycznym historykiem Karolem Nawrockim.

Tusk wygrał wprawdzie głosowanie nad wotum zaufania 11 czerwca w polskim parlamencie, mając nadzieję, iż potwierdzi to pozycję jego koalicji pomimo ostatnich zawirowań politycznych.

Bliskość biznesu i polityki w Europie Środkowej

Mimo iż organizacje pozarządowe i analitycy mediów z niepokojem patrzą na potencjalny powrót rządu Babiša w Pradze, biznesmen, który stał się populistą, będzie miał ograniczone możliwości zmiany czeskiej polityki energetycznej, choćby jeżeli zdecyduje się podjąć takie działania.

Czechy pozostają jednym z najbardziej widocznych przykładów sukcesu w regionie, ponieważ kraj ten przeszedł od praktycznie całkowitej zależności od importu gazu z Rosji przed jej pełną inwazją na Ukrainę w lutym 2022 r. do niemal całkowitego wyeliminowania tego importu w 2023 r.

Jak jednak wskazała firma Ember w swojej marcowej analizie, Czechy, wraz z Włochami i Francją, miały największy udział w 18-procentowym wzroście importu rosyjskiego gazu do UE z 38 mld m3 do 45 mld m3. Włochy zwiększyły import rosyjskiego gazu o 4 mld m3, Czechy o 2 mld m3, a Francja o 1,7 mld m3.

Pavel Havlíček z praskiego Stowarzyszenia Spraw Międzynarodowych (ang. Association for International Affairs, AMO) podkreślił, iż pomimo przyłączenia się Czech do Niemiec w dążeniu do uniezależnienia się od rosyjskich paliw kopalnych, przez cały czas istnieją znaki zapytania dotyczące tego procesu.

Chociaż rząd Fiali przedstawił rozbudowę rurociągu naftowego TAL+ – umożliwiającą Czechom zakończenie w kwietniu trwającej od dziesięciu lat zależności od rosyjskiej ropy – jako ważne osiągnięcie, ostatecznie do zamknięcia przepływów przez rosyjski rurociąg Drużba (Przyjaźń) potrzebny był impuls z zewnątrz.

W 2024 r. rurociąg Drużba odpowiadał za 42% całego importu ropy do Czech, utrzymując Rosję na pierwszym miejscu wśród importerów ropy, tuż przed Azerbejdżanem (41%), a dostawy zostały wstrzymane dopiero po tym, jak najważniejszy operator naftowy, polski Orlen, poinformował o zaprzestaniu płatności na rzecz rosyjskich dostawców w odpowiedzi na najnowszy pakiet sankcji USA, co skłoniło stronę rosyjską do wstrzymania dostaw.

Havlíček zwrócił również uwagę na sprzeczne oświadczenia premiera Fiali z listopada ubiegłego roku, po tym jak import rosyjskiego gazu ponownie gwałtownie wzrósł do 94%, co poddało w wątpliwość wcześniejsze zobowiązanie Fiali do uniezależnienia się od rosyjskiego gazu.

„Nie obchodzi mnie, co do nas płynie. Ważne jest to, iż możemy wybierać” – powiedział Fiala dziennikowi Denik, dodając, iż „handlowcy kupują rosyjski [gaz], ponieważ jest tańszy”.

Havlíček przyznał, iż wycofanie się z importu rosyjskich paliw kopalnych jest przede wszystkim kwestią polityczną, ale podkreślił jego znaczące konsekwencje gospodarcze w niektórych przypadkach. Wskazał na wyzwania finansowe, przed którymi stoją Węgry i Słowacja, a także na wpływ lobbingu prywatnych przedsiębiorstw – podkreślając rolę potężnego regionalnego przedsiębiorstwa handlowego i energetycznego EPH oraz jego rozległej sieci spółek zależnych, w tym słowackiego operatora przesyłu gazu Eustream.

Branża skazana na zamknięcie?

EPH, kontrolowana przez oligarchę z branży paliw kopalnych i mediów Daniela Křetínskiego, posiada 49% udziałów i kontrolę zarządczą w Eustream, niegdyś kluczowej spółce zajmującej się transportem rosyjskiego gazu do Europy Środkowej, podczas gdy państwo słowackie posiada 51% udziałów.

EPH przeszła niedawno restrukturyzację, która według krytyków miała na celu poprawę jej wizerunku publicznego – nadszarpniętego przez ślad węglowy – oraz wzmocnienie pozycji na rynkach finansowych. W wyniku tego posunięcia EP Energy Transition (EPETr) przejęła bardziej problematyczne inwestycje w paliwa kopalne, a spółka macierzysta, EP Group, ogłosiła w kwietniu wstępne przychody na 2024 r. w wysokości 34,5 mld euro.

Od powrotu do władzy Fico wielokrotnie argumentował, iż Słowacja traci dochody generowane przez opłaty przesyłowe Eustream, a za rządów jego partii EPH zwiększyła również swoje udziały w największym dostawcy energii elektrycznej na Słowacji i głównej spółce energetycznej Slovenské elektrárne (SE) do 66% po podpisaniu umowy z włoską grupą Enel dotyczącej nabycia 50% udziałów w ich spółce joint venture Slovak Power Holding.

Przed inwazją w lutym 2022 r. państwo słowackie zarobiło około 400 mln euro z opłat za transport gazu przez Eustream, a EPH odnotowało podobne zyski.

Jednak mimo iż Eustream osiągnął w zeszłym roku zysk w wysokości blisko 118 mln euro po odnotowaniu straty w wysokości 12,56 mln euro w 2023 r., nie jest jasne, czy Eustream będzie w stanie powrócić do zysków osiąganych przed 2022 r. dzięki przepływom gazu z Rosji.

„Nie ma nic do przesyłania, klienci już nie kupują” – Duleba zwrócił uwagę, iż największymi odbiorcami gazu przesyłanego przez Słowację były Czechy, Francja, Niemcy i Włochy, a wszystkie te kraje znacznie ograniczyły swoje zapotrzebowanie.

Czyzak zauważył, iż realistyczne jest, iż „cały import gazu z Rosji może zostać całkowicie wyeliminowany przez spadek popytu”.

Duleba przypomniał, iż Słowacja skorzystała również z bezprecedensowej umowy z rosyjskim gigantem gazowym Gazpromem, który zobowiązał się do bezpłatnego dostarczania gazu do granic Słowacji, ponieważ istniejąca umowa zobowiązuje Gazprom do pokrycia opłat tranzytowych.

„Z biznesowego punktu widzenia jest to anomalia” – zauważył Duleba, zwracając uwagę, iż wszystkie kraje byłej strefy wpływów Związku Radzieckiego, zgrupowane w kierowanym przez ZSRR RWPG, były związane z Moskwą nie tylko politycznie, ale także poprzez podobne umowy strategiczne.

Połączona Europa Środkowa

Kolejną dużą firmą regionalną oskarżaną o dominację na rynku i celowe utrzymywanie powiązań biznesowych z rosyjskim importem paliw kopalnych jest węgierski gigant naftowy MOL, opisany w raporcie CREA-CSD jako mający najważniejsze znaczenie dla przejęcia władzy w Węgrzech i działający „jako narzędzie rosyjskich wpływów w regionie”.

MOL jest właścicielem Slovnaft – największej słowackiej rafinerii – zlokalizowanej na obrzeżach Bratysławy i specjalizującej się w produkcji rzadkich polimerów związanych z tworzywami sztucznymi na eksport do regionu i całej UE.

W rezultacie „rosyjska ropa przez cały czas trafia do regionu” – zauważył Havlíček, a Duleba dodał, iż rosyjska ropa naftowa jest szczególnie odpowiednia do produkcji polimerów, co pomogło MOL uzyskać zwolnienie z sankcji UE.

W 2024 r. eksport do Czech stanowił 46% całkowitego eksportu produktów naftowych Słowacji, podczas gdy Węgry wyeksportowały do Czech dodatkowe 39 000 ton, jak podaje raport CREA-CSD, dodając, iż sytuacja ta korzystnie wpływa na pozycję Orlenu i ceny na rynku czeskim, gdzie Orlen posiada największą sieć stacji benzynowych.

Havlíček zauważył, iż te powiązania będą przez cały czas wywierać wpływ, dodając, iż pozycja Słowacji – znajdującej się w tym kontekście w strefie wpływów Węgier – nie poprawia sytuacji.

Energia jądrowa jest kolejnym przykładem ilustrującym różne podejścia polityczne do podobnej rzeczywistości energetycznej w regionie.

Chociaż programy jądrowe w Czechach i na Słowacji mają wspólne korzenie w okupowanej przez Związek Radziecki Czechosłowacji w latach 70. i 80. XX w., czescy urzędnicy poinformowali w maju o historycznej pierwszej dostawie nowego paliwa jądrowego od Westinghouse w ramach działań mających na celu zastąpienie rosyjskiej agencji państwowej Rosatom i jej spółki zależnej TVEL, od których uzależnione były czeskie obiekty jądrowe.

Słowacja pod rządami Fico również zobowiązała się do dywersyfikacji dostaw paliwa jądrowego, ale Gal zwrócił uwagę, iż „memoranda to jedno, a zupełnie inna sprawa to to, czy coś faktycznie się dzieje”, zauważając, iż Słowacja nie poinformowała jeszcze o żadnych dostawach nowego paliwa jądrowego. Ponadto sam przemysł paliw jądrowych nie zerwał więzi z rosyjskim uranem.

Co więcej, opóźniony projekt jądrowy Páks-2 na Węgrzech, realizowany przy udziale Rosji, stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Węgier, a jednocześnie stwarza szereg ryzyk korupcyjnych, o czym analitycy ostrzegali wielokrotnie w przeszłości.

UE potrzebuje większej koordynacji politycznej i większej dywersyfikacji źródeł energii

Szabó przyznała, iż w regionie występują zależności gospodarcze – w tym dodatkowe koszty importu LNG – i wyraziła zrozumienie dla państw o mniejszych budżetach i słabszej pozycji negocjacyjnej. Stwierdziła, iż gdyby państwa członkowskie UE połączyły siły, mogłyby wykorzystać silniejszą pozycję negocjacyjną, która jest przez cały czas w dużej mierze niewykorzystana i zależy od woli politycznej do jej wykorzystania.

Gal przewiduje, iż UE mogłaby choćby wykorzystać słabą pozycję gospodarczą rządów Fico i Orbána jako kartę przetargową w negocjacjach na rzecz większej jedności w bloku, np. zapewniając wsparcie Węgier i Słowacji dla polityki UE wobec Ukrainy poprzez złagodzenie stanowiska w sprawie polityki energetycznej wobec tych dwóch krajów.

„UE powinna być bardziej konsekwentna” w śledzeniu importu rosyjskiego gazu w postaci LNG, tureckich surowców energetycznych i rosyjskich produktów w nawozach – zauważył również Gal, zaznaczając, iż konsekwentne podejście w tych kwestiach może być skuteczniejsze niż ograniczenie dostaw do Węgier i Słowacji.

„Przed wojną na Ukrainie postawiliśmy wszystko na jedną kartę Putina. Teraz UE wydaje się stawiać wszystko na jedną kartę Trumpa, co stwarza kolejne ryzyko energetyczne” – ostrzega Szabó.

Tekst ukazał się w języku angielskim 12 czerwca 2025 na Visegrad Insight.

Foto.: Alaska Region U.S. Fish & Wildlife Service, Flickr, Public domain.

Idź do oryginalnego materiału