Polityk PiS: Nawrocki nie jest prezydentem Polski, a tylko PiS

1 dzień temu
Zdjęcie: PIS


Czy Karol Nawrocki naprawdę jest prezydentem wszystkich Polaków, czy tylko partyjnym nominatem, którego legitymacja kończy się na granicach obozu PiS? To pytanie stawia dziś coraz więcej obywateli.

I właśnie na nie odpowiedział Kazimierz Marcinkiewicz – były premier, który nie boi się mówić wprost. Jego ostre, ale celne słowa trafiają w sedno niepokoju wielu Polaków: zamiast głowy państwa mamy do czynienia z politykiem, który reprezentuje interesy jednej partii, a nie całego narodu.

Marcinkiewicz w niedawnym wywiadzie stwierdził bez ogródek, iż „Nawrocki nie jest prezydentem Polski, tylko prezydentem PiS”. Trudno o bardziej bezpośrednią diagnozę. W jednym zdaniu uchwycił coś, co od dawna unosi się w powietrzu: wrażenie, iż Nawrocki nie pełni roli arbitra, strażnika konstytucji czy łącznika ponad podziałami, ale raczej wykonawcy politycznych poleceń ze Świętokrzyskiej.

Były premier posunął się jeszcze dalej, określając Nawrockiego „normalnym, zwyczajnym gangusem” i dodając: „Nie zrobi się z niego prezydenta Polski”. To mocne słowa, ale ich siła wynika właśnie z tego, iż są proste, obrazowe i bliskie temu, co wielu ludzi myśli po cichu. jeżeli głowa państwa kojarzy się bardziej z brutalnym graczem niż z mężem stanu, to coś jest głęboko nie w porządku.

Marcinkiewicz wytyka także słabości, o których trudno dyskutować: brak charyzmy, brak umiejętności przemawiania, brak daru przekonywania. „Bardzo słaby, nie umie przemawiać, nie ma daru docierania do ludzi” – mówi o Nawrockim. I rzeczywiście, kolejne wystąpienia prezydenta, pełne górnolotnych frazesów i partyjnych sloganów, brzmią jak odklejone od codzienności zwykłych ludzi. Nie ma w nich autentyczności ani siły, która porwałaby słuchaczy.

Warto zauważyć, iż słowa Marcinkiewicza nie są tylko osobistym atakiem. To przede wszystkim próba zwrócenia uwagi na stan instytucji prezydentury w Polsce. o ile obywatel ma wrażenie, iż głowa państwa reprezentuje tylko jedną partię, a nie wspólnotę, to w istocie oznacza, iż urząd ten został zawłaszczony. To nie jest prywatna sprawa PiS, ale problem całego społeczeństwa.

Odpowiedzią obozu Nawrockiego są głównie szyderstwa. Marcin Horała próbował bagatelizować sprawę, twierdząc, iż Marcinkiewicz „rozmienił się na drobne i woła o uwagę”. Ale ta reakcja zdradza więcej, niż miałaby wyjaśniać. jeżeli ktoś naprawdę wierzyłby w siłę i autorytet Nawrockiego, to po prostu wskazałby na jego dokonania, na jego sukcesy, na jego ponadpartyjne gesty. Tyle iż takich argumentów brakuje. Zostaje więc kpina i ucieczka w osobiste przytyki.

Marcinkiewicz tymczasem mówi coś, co coraz częściej wybrzmiewa także w rozmowach zwykłych ludzi: prezydent nie potrafi być niezależny, nie potrafi przemawiać językiem wspólnoty. Nawrocki mówi do swojego elektoratu, nie do narodu. To zawężenie roli prezydenta jest nie tylko rozczarowujące, ale też niebezpieczne, bo osłabia poczucie, iż w Polsce istnieje choć jedna instytucja ponadpartyjna.

Nie chodzi tu o sympatie polityczne. Nie trzeba być zwolennikiem żadnej opcji, by dostrzec, iż prezydentura Nawrockiego rozczarowuje. Wystarczy wsłuchać się w jego przemówienia, popatrzeć na decyzje, zobaczyć sposób, w jaki unika trudnych tematów. Zamiast przywództwa widzimy uległość, zamiast odwagi – podporządkowanie, zamiast wizji – powtarzanie partyjnych haseł.

Dlatego tak ważne są słowa Marcinkiewicza. Nie dlatego, iż są ostre, ale dlatego, iż w punkt wyrażają intuicję wielu Polaków. Były premier przypomina, iż prezydent powinien być kimś więcej niż reprezentantem obozu władzy. Powinien być strażnikiem wspólnoty, symbolem ciągłości i powagi państwa. Nawrocki, w tej roli, zwyczajnie nie zdaje egzaminu.

Polska zasługuje na prezydenta, który naprawdę potrafi przemawiać do wszystkich, który potrafi słuchać i który staje ponad podziałami. Gdy Marcinkiewicz mówi, iż „nie zrobi się z niego prezydenta Polski”, wielu ludzi czuje, iż to właśnie ich własne, niewypowiedziane dotąd zdanie. I to sprawia, iż jego głos nabiera siły – bo nie jest samotną opinią, ale odbiciem zbiorowego rozczarowania.

Idź do oryginalnego materiału