Jacek Sasin, były minister aktywów państwowych, w swoich ostatnich wypowiedziach dotyczących planów likwidacji Ministerstwa Aktywów Państwowych (MAP) oraz kondycji państwowych spółek, prezentuje narrację pełną sprzeczności, politycznego oportunizmu i prób wybielania własnej spuścizny.
Jego krytyka rządu, choć pozornie merytoryczna, w dużej mierze opiera się na emocjach i insynuacjach, a nie na rzetelnej analizie. Poniżej przedstawiam krytyczne spojrzenie na jego stanowisko, wskazując na słabości jego argumentacji oraz kontekst, który rzuca cień na jego wiarygodność.
Sasin określa likwidację MAP jako „potężny błąd” i sugeruje, iż jest to działanie motywowane politycznym „przekupstwem” oraz próbą cementowania rozpadającej się koalicji rządowej. Jego narracja, choć chwytliwa, nie jest poparta konkretnymi dowodami. Oskarżenia o „polityczne łupy” i „kupowanie posadami” brzmią jak retoryka opozycyjna, której celem jest podważanie działań rządu bez wskazywania alternatywnych rozwiązań. Warto zauważyć, iż MAP, stworzone w 2019 roku, było w dużej mierze narzędziem centralizacji władzy nad spółkami skarbu państwa, co samo w sobie budziło kontrowersje. Sasin nie odnosi się do krytyki, iż MAP w okresie jego rządów było wykorzystywane do politycznych nominacji, co osłabia jego pozycję jako obiektywnego komentatora.
Zamiast przedstawić konstruktywne argumenty na rzecz utrzymania ministerstwa, Sasin skupia się na alarmistycznym tonie, sugerując, iż bezpośrednie podporządkowanie spółek premierowi doprowadzi do ich upolitycznienia. Ignoruje przy tym fakt, iż pod jego kierownictwem MAP nie było wolne od politycznych wpływów – przykładem mogą być kontrowersyjne decyzje kadrowe w spółkach takich jak Orlen czy Lotos. Oskarżanie obecnego rządu o upolitycznienie, podczas gdy sam był krytykowany za podobne praktyki, wskazuje na hipokryzję.
Sasin zapowiedział przedstawienie raportu o kondycji finansowej państwowych spółek, twierdząc, iż „dzieje się źle”. Nie podał jednak żadnych szczegółów, co sprawia, iż jego zapowiedź brzmi jak polityczny chwyt mający na celu wzbudzenie niepokoju. Bez konkretnych danych czy przykładów, jego twierdzenia pozostają gołosłowne. Warto przypomnieć, iż za rządów Sasina w MAP, wiele spółek skarbu państwa, takich jak Polska Grupa Górnicza, borykało się z problemami finansowymi, a decyzje podejmowane przez ministerstwo, np. w sprawie fuzji Orlenu z Lotosem, budziły wątpliwości co do ich efektywności i transparentności.
Komentując dobre wyniki Orlenu, Sasin przypisuje je sobie i byłemu prezesowi Danielowi Obajtkowi, wskazując na fuzję z Lotosem jako najważniejszy czynnik sukcesu. Pomija jednak fakt, iż fuzja ta była krytykowana za niekorzystne warunki sprzedaży aktywów Lotosu, co mogło narazić Skarb Państwa na straty. Jego samozachwyt i brak skromności (mimo żartobliwego odniesienia do „człowieka z natury skromnego”) kontrastują z brakiem refleksji nad problemami, jakie fuzja wywołała, w tym utratą części strategicznych aktywów na rzecz zagranicznych podmiotów. Przyjmowanie zasług za wyniki Orlenu w oderwaniu od szerszego kontekstu gospodarczego i działań obecnego zarządu jest manipulacją narracyjną.
Wypowiedzi Jacka Sasina na temat likwidacji MAP i kondycji państwowych spółek są bardziej przejawem politycznej retoryki niż rzetelnej analizy. Jego krytyka obecnego rządu opiera się na ogólnych oskarżeniach bez poparcia w danych, a przypisywanie sobie zasług za wyniki Orlenu ignoruje kontrowersje wokół jego własnych decyzji. Sasin, jako były minister, powinien wykazać się większą odpowiedzialnością za swoje słowa i przedstawić konkretne propozycje, zamiast ograniczać się do populistycznych haseł. Jego stanowisko wydaje się być próbą obrony własnej spuścizny i utrzymania politycznej relewancji w obliczu zmieniającej się rzeczywistości.