Wraz z kolejnymi dniami kampanii wyborczej, ulice Warszawy – miasta, które przez lata nieprzerwanie opowiada się za wartościami demokratycznymi i europejskimi – stają się świadkiem żenującego spektaklu politycznej desperacji. Plakaty Rafała Trzaskowskiego, kandydata na prezydenta w wyborach 2025 r., są w nocy niszczone. Targane, darte, zamalowywane, zrywające się nocą ręce pełne politycznej goryczy i frustracji. To nie przypadek. To nie wybryk chuliganów. To element wojny psychologicznej prowadzonej przez ludzi, którzy nie mogą pogodzić się z klęską.
Za tymi aktami wandalizmu stoją – bez cienia wątpliwości – sympatycy, działacze, a choćby członkowie sztabów wyborczych PiS i Konfederacji. Ich kandydaci – skrajnie nieudolni, bez charyzmy, bez programu, bez wizji – przegrywają w oczach wyborców z człowiekiem, który budzi zaufanie, prezentuje konkretne rozwiązania i ma realne szanse na zwycięstwo. Zamiast merytorycznej debaty, wybierają brutalne metody rodem z ulicy. Bo tylko na ulicy – w cieniu nocy i anonimowości – mogą jeszcze próbować coś „ugrać”. To nie tylko wandalizm – to atak na demokrację i jej symbole. Plakat wyborczy to nie kartka papieru – to wyraz poparcia obywateli, to część wolnego wyboru i debaty publicznej. Niszczenie ich to jak plucie w twarz ludziom, którzy chcą prawdziwej zmiany. To wyraz pogardy wobec społeczeństwa obywatelskiego, które Konfederacja i PiS tak chętnie opluwają, jednocześnie korzystając z dobrodziejstw wolności słowa, kiedy tylko pasuje im to do narracji.
Nie łudźmy się – to nie są jednostkowe przypadki. To zorganizowana, cyniczna gra na emocjach. Próba zepchnięcia Trzaskowskiego do defensywy, odebrania mu głosu, zniechęcenia jego wyborców. Klasyczna psychologiczna zagrywka obliczona na zastraszenie i zmęczenie przeciwnika. Ale działań tych nie sposób odczytać inaczej niż jako objawu strachu. Strachu przed przegraną. Strachu przed społeczeństwem, które budzi się z letargu. jeżeli PiS i Konfederacja wierzą, iż zniszczeniem kilku plakatów powstrzymają ludzi przed głosowaniem na kandydata, który ich przeraża – to są w jeszcze większym błędzie niż można przypuszczać. Te zniszczone plakaty będą symbolem czegoś więcej – będą dowodem na to, iż przeciwnik się boi. A skoro się boi, to znaczy, iż Trzaskowski zmierza w dobrym kierunku!