Politycy „koalicji 13 grudnia” dolewają benzyny do płonącej afery KPO

4 godzin temu

O tym, iż coś jest rozwojowe dziennikarze i politycy mówią nieustannie, ale w przypadku afery z rozdzielaniem środków KPO, rozwój następuje każdego dnia. Co interesujące dzieje się tak przede wszystkim dlatego, iż politycy obozu rządzącego nie zastosowali się do podstawowej reguły komunikacyjnej, która brzmi: „nie nagłaśniaj swojej porażki”. Wydawałoby się, iż w atmosferze, jaka się wytworzyła, najlepszym pomysłem jest po prostu unikanie tematu, odsyłanie do rzecznika i te wszystkie pozostałe sztuczki doskonale znane choćby początkującym politykom.

Tymczasem od kilku dni obserwujemy coś dokładnie przeciwnego i w dodatku ocierającego się o skrajną bezczelność. Pierwszy do akcji ruszył poseł Artur Łącki, nawisem mówiąc jeden z większych arogantów w Koalicji Obywatelskiej i w całym Sejmie. Wprawdzie Łącki został wywołany do odpowiedzi, bo więcej niż pół Polski mówiło o tym, iż wyjątkowo zamożny polityk wraz z żoną sięgnął po milion złotych, ale jego odpowiedź jest więcej niż szokująca:

Moja żona złożyła wnioski i otrzymała środki na rozbudowę sali restauracyjnej oraz rozbudowę i wyposażenie sali konferencyjnej, a nie na żadne durnowate jachty – powiedział poseł Artur Łącki w rozmowie z Wirtualną Polską i podkreślił, iż dla niego “sprawa jest czysta”.

Swego czasu premier Beata Szydło, odpowiadając na zarzuty opozycji dotyczące nagród dla członków rządu, grzmiała z mównicy sejmowej: „te pieniądze po prostu nam się należały”. Do dziś te słowa, chociaż były uzasadnione, biorąc pod uwagę to, iż rzeczywiście rząd Beaty Szydło miał swoje sukcesy na koncie, są cytowane w kontekście pazerności polityków. Łącki ze swoją ripostą idealnie się w ten kontekst wpisuje, ale to nie on powinien zająć pierwsze miejsce w kategorii pazerność połączona z bezczelnością. Na zdecydowaną liderkę wyrosła poseł KO Katarzyna Królak, która potraktowała sprawę hurtowo:

Patrząc na region, w którym mieszkam, to połowa albo i większość moich znajomych, rodziny bliższej i dalszej, też dostała dofinansowanie w ramach HoReCa. Żyjemy w takim świecie, w którym ludzie mają prawo pisać wnioski o dofinansowanie – poseł KO Katarzyna Królak w Polsat News.

Co się po tej wypowiedzi wydarzyło? To, co zawsze! Internet zapłonął i już kolejny raz wyrazy oburzenia albo sarkastyczne opinie wyrażali nie tylko politycy i wyborcy opozycji, ale tak zwani „normalsi” i „symetryści”. Afera KPO jest rozwojowa, bo politycy koalicji rządzącej nie pozwalają obywatelom o niej zapomnieć i co więcej podsycają nastroje społeczne. Kłamstwa i pazerność, często nazywana zwykłym złodziejstwem, to najbardziej nielubiane przez wyborców cechy polityków i za takie postawy zawsze przychodzą bardzo wysokie rachunki polityczne. Krótko mówiąc podobne zachowania to najkrótsza droga do gwałtownych spadków poparcia i utraty władzy. Czy politycy „koalicji 13 grudnia” nie zdają sobie sprawy z tych oczywistych konsekwencji?

Na to pytanie jednocześnie łatwo i trudno odpowiedzieć, pierwsze przychodzi do głowy, iż jednak nie zdają sobie sprawy, skoro tak niemądrze i nieodpowiedzialnie postępują. Druga, bardziej prawdopodobna, wersja jest taka, iż doskonale wiedzą, co robią, ale żyją w przekonaniu, jak wszyscy dzierżący władzę, iż „ciemny lud to kupi”. Na szczytach władzy zawsze występuje ta niebezpieczna perspektywa patrzenia na obywateli z góry, czemu w naturalny sposób towarzyszy poczucie wyższości i nietykalności. Dopiero po ogłoszeniu wyników wyborów pojawia się refleksja i przychodzi pokora, ale to też nie zawsze, częściej porażka jest tłumaczona „głupotą narodu”. Tak, czy siak, afera KPO w połączeniu z „talentami” polityków koalicji rządzącej z całą pewnością nie poprawi oceny rządu i notowań partii wchodzących w skład rządu.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału