Politolog o II turze wyborów prezydenckich: Wszystko będzie opierało się na frekwencji

3 tygodni temu
Zdjęcie: Politolog o II turze wyborów prezydenckich: Wszystko będzie opierało się na frekwencji


Z sondażu IRBIS dla Polskiego Radia 24 wynika, iż Rafał Trzaskowski pokona Karola Nawrockiego w drugiej turze wyborów prezydenckich. To jednak przewaga wynosząca zaledwie 0,8 procent, a więc w granicy błędu statystycznego.

– Rzeczywiście mamy do czynienia z możliwością błędu statystycznego – mówi doktor Wojciech Maguś (na zdj.), politolog i medioznawca z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. – Ten wynik finalnie może być zupełnie odmienny – przesunięcia mogą być na niekorzyść jednego lub drugiego kandydata. To pokazuje, iż różnica 400 tysięcy głosów, z którą mieliśmy do czynienia w 2020 roku pomiędzy wynikiem Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego najprawdopodobniej w obecnej elekcji będzie mniejsza. Wszystko będzie opierało się na frekwencji i na tym, na ile poszczególnym kandydatom uda się zmobilizować swoich wyborców i zdemobilizować wyborców przeciwnika. Pamiętajmy, iż finał wyborów opiera się na zabiegach zmierzających do tego, żeby wyborcy jednego lub drugiego kandydata poszli do urn i podtrzymali swoją deklarację z pierwszej tury, ale także na tym, żeby zrobić jak najwięcej, aby zdemobilizować wyborców przeciwnika. Oczywiście istnieje też grupa wyborców innych kandydatów, którzy w pewnym stopniu już wiedzą, na kogo zagłosują, ale w tych ostatnich chwilach będą dokonywać pewnych przetasowań – część z nich stwierdzi, iż zagłosuje na jednego lub drugiego, ale część dojdzie do wniosku, iż nie potrafi znaleźć „mniejszego zła” – czyli tego kandydata, na którego mogą zagłosować, by nie oddać głosu na przeciwnika – i nie pójdą na wybory.

W kontekście takiej absencji przy urnach najczęściej mówi się o wyborcach Adriana Zandberga, których znaczna cześć mówi, iż ma już dosyć wybierania tzw. „mniejszego zła”. Sam Zandberg nie wskazał też, na kogo jego wyborcy powinni głosować, za co jest atakowany przez resztę lewej strony sceny politycznej.

– Adrian Zandberg obrał strategię bycia politykiem antysystemowym, w takim sensie, iż zdystansował się od większości parlamentarnej, która stworzyła rząd – mówi gość Radia Lublin. – Pokazuje, iż dla niego istotne są pewne wartości programowe, które budują jego wiarygodność i pozycję polityczną. To spotkało się z aprobatą wśród całkiem dużej grupy elektoratu. Zandberg sposób dość systematyczny stara się docierać do tych wyborców, którzy mają dość duopolu partyjnego Koalicji Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości, jaki w polskiej polityce obserwujemy od 20 lat. Szukają oni alternatywy. Powstaje tylko pytanie: na ile można realizować pewne postulaty, nie wchodząc w kompromisy z innymi ugrupowaniami politycznymi? Bo żeby zrealizować swój program, trzeba zyskać większość w wyborach parlamentarnych. A nie zapowiada się, aby taka sytuacja miała miejsce w przypadku partii Razem. Tutaj pojawiają się więc pewne wątpliwości, co do strategii przyjętej przez Zandberga. Ale na pewno jest to spójne z jego dotychczasowym sposobem mówienia o polityce.

Jeżeli jednak część tego elektoratu pójdzie na wybory, to gdzie jest im bliżej?

– Wydaje się, iż bliżej do Rafała Trzaskowskiego. Myślę tutaj szczególnie o kwestiach związanych z postawą dotycząca wartości, czyli tolerancji, stosunku do mniejszości – uważa dr Maguś. – Z drugiej strony istnieje spora grupa wyborców Zandberga, która krytycznie ocenia obecny rząd. I wśród tych wyborców pojawia się pewien dyskomfort, iż mimo iż Trzaskowski jest im bliższy ideowo, nie będą chcieli na niego zagłosować. Ale jeżeli popatrzymy na rozkład tej części elektoratu Adriana Zandberga, która deklaruje pójście na wybory, widzimy pewne przepływy z korzyścią dla Trzaskowskiego.

Kto zyskał, a kto stracił, o ile chodzi o spotkanie Sławomira Mentzena, Rafała Trzaskowskiego i Radosława Sikorskiego w pubie? Czy najbardziej stracił Mentzen?

– Trzeba pamiętać, iż ten elektorat, który zagłosował na niego to nie jest jednorodna grupa. Jest wśród niego grupa, dla której istotny jest rys Konferederacji jako partii antyestablishmentowej, która z jednej strony krytykuje obecny rząd, ale z drugiej bardzo ostro krytykowała rządy Prawa i Sprawiedliwości. I dlatego ten gest pokazujący pewną normalność w polityce dla części twardego elektoratu Konfederacji może być niezrozumiały. Ale ta grupa wyborców Mentzena jest dużo szersza niż twardy elektorat tej partii. Jest w niej także wielu wyborców, którzy szukali pewnej świeżości w polskiej polityce. A niewątpliwie świeżością jest pokazanie, iż można się nie zgadzać w pewnych kwestiach programowych, ale ze sobą rozmawiać. Myślę więc, iż choćby jeżeli Mentzen straci pewne poparcie w twardym elektoracie, to umocni swoją pozycję jako alternatywy do podziału, który kształtował Polską politykę od 20 lat – uważa dr Rafał Maguś. – Ale zwycięzcą tego spotkania w pubie jest na pewno Rafał Trzaskowski, ponieważ wykonał pewien gest do elektoratu Mentzena. A musiał go wykonać, żeby zwiększyć swoje szanse przed II turą.

Mówi się, iż Rafał Trzaskowski przyszedł do Mentzena tak naprawdę, aby „uśmiechnąć się” do elektoratu lewicy.

– Myślę, iż jego zwrócenie się do elektoratu Mentzena i Konfederacji było pewnym ryzykiem strategicznym ze względu na elektorat lewicy, biorąc pod uwagę wcześniejsze wypowiedzi Mentzena. Jednak Rafał Trzaskowski musi „grać na wielu fortepianach”. Z jednej strony są działania skierowane do elektoratu lewicy – pozyskanie poparcia Magdaleny Biejat i Joanny Senyszyn oraz zabieganie o wyborców Adriana Zandberga. Ale z drugiej – ma świadomość, iż nie uda się wygrać tych wyborów, opierając swoje postulaty wyłącznie na podstawie centro-lewicowej. Dlatego o ile myśli o sukcesie, musi także pozyskać elektorat, który w pierwszej turze zagłosował na Mentzena. To pokazuje pewną trudność budowania swojej pozycji przed II turą, ale także konieczność poszukiwania kompromisów, także wytłumaczenia wyborcom lewicowym, dlaczego poszedł do Mentzena. Dlaczego argumentował w sposób dość ostry swoje racje i nie podpisał się pod deklaracją Mentzena, ale jednocześnie wykonał pracę kampanijną w postaci rozmowy z kimś, kto ma inne poglądy. Taka jest kampania wyborcza. Z jednej strony jest czasem zabiegania o głosy jak najszerszej grupy odbiorców, ale także potrzebą poszukiwania kompromisów. o ile są politycy, którzy usztywniają swój przekaz i mówią tylko do swojego elektoratu, nie mają szans wygrania wyborów, w których trzeba pozyskać około 10 mln osób. jeżeli jakiś polityk myśli o wygranej w II turze, musi swój przekaz niuansować, czyli mówić do różnych segmentów elektoratu – dodaje Wojciech Maguś.

Również według opublikowanego w poniedziałek (26.05) sondażu Instytutu Badań Pollster dla „Super Expressu” w drugiej turze wyborów prezydenckich na zwycięstwo może liczyć Rafał Trzaskowski, który w badaniu uzyskał 45,7 proc. Karol Nawrocki dostał 43,61 proc. poparcia. Niezdecydowanych jest 10,69 proc. badanych.

Druga tura wyborów prezydenckich odbędzie się 1ego czerwca. Zmierzą się w nich kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski z kandydatem popieranym przez Prawo i Sprawiedliwość Karolem Nawrockim.

EwKa / opr. ToMa

Fot. archiwum RL

Idź do oryginalnego materiału