Policja w neoKRS i rozpruta szafa pancerna. Wyjaśniamy aferę, w której gubią się choćby politycy

2 dni temu
Zdjęcie: Policja weszła do budynku neoKRS, ale nie w sprawie neoKRS. Fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER


W środę 3 lipca na korytarzu Krajowej Rady Sądownictwa pojawił się prokurator w obstawie funkcjonariuszy policji. Prawicowi politycy zaczęli grzmieć, iż doszło do naruszenia tego konstytucyjnego organu. A jaka jest prawda? To o wiele bardziej złożona sprawa, którą wyjaśniamy.


Zdjęcia zniszczonej szafy pancernej i wpis przewodniczącej Krajowej Rady Sądownictwa (KRS) Dagmary Pawełczyk-Woickiej podgrzały emocje.

"Właśnie otrzymałam informację, iż Prokuratura Krajowa jest w biurze Krajowej Rady Sądownictwa i chce wejść do biura (rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych) Piotra Schaba. Jadę do biura" – pisała w mediach społecznościowych. Jednak żeby zrozumieć to, co stało się w środę 3 lipca w budynku Krajowej Rady Sądownictwa, trzeba najpierw wrócić do marca tego roku.

1. Policja w KRS, ale jednak nie w KRS. Od tego się zaczęło


Jak zapewniała podczas konferencji prasowej prokurator Anna Adamiak, rzeczniczka prasowa Prokuratora Generalnego, policja nie prowadziła żadnych zadań związanych z KRS. Tak jak firmy wynajmują przestrzeń biurową od innych firm, tak samo kilka pomieszczeń w siedzibie KRS wynajmowanych jest przez rzeczników dyscyplinarnych, którzy nie są częścią KRS.

Rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab, a także jego dwaj zastępcy Przemysław Radzik i Michał Lasota zostali powołani jeszcze przez Zbigniewa Ziobrę. Jednak są oni podejrzewani m.in. o nadużycie władzy. Z woli Adama Bodnara, nowego ministra sprawiedliwości, wiosną zostali powołani nowi rzecznicy dyscyplinarni ministra sprawiedliwości tzw. rzecznicy ad. hoc. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem.

W praktyce oznaczało to odsunięcie od wykonywania obowiązków ludzi Ziobry. Sędziowie Bodnara od miesięcy domagali się, żeby ich poprzednicy wydali im akta postępowań dyscyplinarnych. Ci jednak nie dość, iż ich nie wydali, to przez cały czas prowadzili postępowania, których nie powinni. Wzywali świadków, a o ile ci nie stawiali się na miejscu, nakładali na nich kary porządkowe.

W związku z tym prokuratura nie mogąc odzyskać akt w sposób dobrowolny, musiała przejąć je podczas przeszukania. Właśnie dlatego w środę 3 lipca policja i prokurator weszli do siedziby rzeczników dyscyplinarnych, które akurat są wynajmowane od KRS.

2. Co się stało w KRS? Doszło do odebrania aktów spraw


Policja i prokuratura próbowały w sposób tradycyjny odzyskać akta spraw. Jednak wiele tygodni ponagleń nie przyniosły żadnych skutków. Z tego powodu konieczne było przeszukanie biur należących do rzecznika dyscyplinarnego, a także jego zastępców.

Całość mogła przebiegać w sposób pokojowy. Wystarczyłoby, żeby uprawniona osoba przekazała akta policji i prokuraturze, kiedy ci pojawili się przed siedzibą rzeczników w KRS. Jednak przebywający na urlopie Schab nie wyraził na to zgody. "Sędzia Piotr Schab przebywa na urlopie i nie wyraża zgody na wydanie dokumentów" – poinformowała nowa KRS.



Jak wyjaśnia rzeczniczka prasowa prokuratury, jego obecność podczas przeszukania nie była jednak konieczna. Całość nie dotyczyła również osobistych spraw rzeczników dyscyplinarnych. Chodziło o odzyskanie akt urzędowych. – To nie przeszukanie w mieszkaniu rzeczników, tylko w instytucji. Obecność panów nie jest konieczna – uzupełniła prokurator Anna Adamiak.

Wkroczenie do biur sędziów było konsekwencją postępowania prowadzonego od 25 marca. Dotyczyło ono przekroczenia uprawnień przez zastępców rzecznika dyscyplinarnego w związku z odmową przekazania powołanym "rzecznikom ad hoc" akt postępowań dyscyplinarnych.

Ponieważ szafy, w których przechowywano dokumenty, były zamknięte na klucz, konieczne było otwarcie ich siłą. Stąd zdjęcia zniszczonych mebli pancernych, które pojawiły się w internecie. Chwilę wcześniej z korytarzy zostali wyproszeni dziennikarze, którzy śledzili całe zajście.



3. Prawica dostała białej gorączki. Na miejscu Kaleta i Matecki


Przejęcie dokumentów, których wydać nie chcieli ludzie Ziobry, sprawiło, iż prawica się wręcz zagotowała i sytuację wykorzystała do nagonki na ministra sprawiedliwości oraz rząd Donalda Tuska. W KRS z "interwencją poselską" błyskawicznie pojawili się dwaj ziobryści z Suwerennej Polski – Sebastian Kaleta i Dariusz Matecki.

– Mamy do czynienia z zamachem na KRS, konstytucyjny organ naszego państwa. Bodnarowcy przyszli z obstawą policji. Chcą siłowo przejąć KRS – deklarował Kaleta, choć jak wyjaśniliśmy powyżej, sprawa nie miała żadnego związku z KRS.

"Uwaga! Bezprawne wejście bodnarowców do Krajowej Rady Sądownictwa. Zobaczcie i koniecznie podajcie dalej!" – grzmiało Prawo i Sprawiedliwość. Na swoim oficjalnym prodilu opublikowało choćby film z całego zajścia.



"Tak wygląda szafa w KRS. Organ konstytucyjny, cieszący się autonomią, w dodatku z sędziami z immunitetem. Bodnar polityk wysyła na sędziów policję z bronią. Bronią, której zabronił używać żołnierzom na granicy. Broni wobec nachodźców nie wolno używać, a wobec sędziów już owszem. Macie praworządność!" – grzmiał natomiast Patryk Jaki.

W zupełnie innym tonie wypowiadali się natomiast przedstawiciele obecnego obozu władzy. "Wreszcie" – skwitował krótko Bartłomiej Sienkiewicz – było minister kultury, który zdobył niedawno mandat europosła.

Idź do oryginalnego materiału