Polexit byłby dla Polski katastrofą o skali trudnej do przecenienia – gospodarczej, politycznej i strategicznej. Sam fakt, iż hasła wyjścia z Unii Europejskiej zaczynają pojawiać się w debacie publicznej, świadczy o niebezpiecznym przesunięciu granic odpowiedzialności politycznej. Autorzy tych narracji doskonale wiedzą, iż realny Polexit dziś nie ma większościowego poparcia. Ich celem nie jest jednak natychmiastowe wyjście z UE, ale stopniowe oswajanie społeczeństwa z myślą, iż taka opcja „w ogóle jest możliwa” i „warta rozważenia”.
Poparcie dla członkostwa Polski w Unii Europejskiej wciąż pozostaje wysokie – około 70 procent – ale trend jest niepokojący. Każdy kolejny rok agresywnej, antyunijnej retoryki obniża zaufanie do wspólnoty i osłabia społeczną odporność na radykalne decyzje. To klasyczna polityczna inżynieria: najpierw podważyć sens obecności w UE, potem wskazać Unię jako źródło wszelkich problemów, a na końcu ogłosić „konieczność” wyjścia.
Porównania do Brexitu są intelektualnie nieuczciwe. Wielka Brytania to państwo wyspiarskie, oddzielone od kontynentu, niegraniczące z Rosją, niebędące państwem frontowym NATO i UE. Polska znajduje się w zupełnie innej sytuacji geopolitycznej. Jest krajem granicznym, narażonym na presję militarną, cyberataki, dywersję i destabilizację. Wyjście z Unii oznaczałoby dramatyczne osłabienie pozycji negocjacyjnej, utratę realnego wpływu na decyzje europejskie i w praktyce
strategiczną samotność.
Gospodarczo Polexit byłby ciosem w fundamenty państwa. Uderzyłby w inwestycje, eksport, stabilność waluty i rynek pracy. Polskie firmy straciłyby uprzywilejowany dostęp do rynku wewnętrznego UE, a obywatele – realne gwarancje prawne i ekonomiczne. Politycy flirtujący z Polexitem igrają nie z ideą, ale z bezpieczeństwem kraju.
To nie jest spór ideologiczny. To jest kwestia elementarnego interesu państwa. Polexit byłby tragedią, za którą zapłaciliby wszyscy – poza tymi, którzy cynicznie używają go jako narzędzia politycznej mobilizacji.

1 dzień temu






