Polacy w szoku. Będą skazani na zarobki poniżej minimum?

3 godzin temu

Polski rząd właśnie zaprzepaścił szansę na fundamentalną reformę systemu wynagrodzeń, która mogła zakończyć trwający od lat absurd prawny. Ustawa o płacy minimalnej, nad którą prace realizowane są od sierpnia 2024 roku, miała położyć kres patologii, w której pracownicy zatrudnieni na pełen etat mogą legalnie zarabiać mniej niż ustawowe minimum. Zamiast tego, pod naciskiem kilku ministerstw, zdecydowano się na rozwodnienie reformy i rozłożenie zmian na lata, pozostawiając pracowników w niepewności finansowej aż do 2028 roku.

fot. Warszawa w Pigułce

System wynagrodzenia minimalnego w Polsce od lat cierpi na poważne dysfunkcje, które uderzają zarówno w pracowników, jak i pracodawców. Największym absurdem obecnych przepisów jest możliwość wliczania do płacy minimalnej różnego rodzaju premii, nagród i dodatków funkcyjnych. W praktyce oznacza to, iż pracownik może otrzymać wynagrodzenie zasadnicze znacznie poniżej ustawowego minimum, a do wymaganego pułapu dochodzi dopiero po doliczeniu różnych zmiennych składników płacy. jeżeli w danym miesiącu pracownik z jakiegokolwiek powodu nie otrzyma premii czy dodatku – jego faktyczna wypłata może być niższa niż gwarantowane przez państwo minimum, mimo przepracowania pełnego etatu.

Projektowana ustawa miała wreszcie położyć kres tej fikcji prawnej. Założeniem reformy było zrównanie wynagrodzenia minimalnego z wynagrodzeniem zasadniczym, co zabezpieczyłoby pracowników przed ryzykiem otrzymania wypłaty poniżej minimum. Wszelkie premie i dodatki byłyby wówczas naliczane ponad kwotę minimalną, co stanowiłoby rewolucyjną zmianę w polskim systemie wynagrodzeń. Jak podkreśla Norbert Kusiak z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, takie rozwiązanie przyniosłoby realną poprawę sytuacji najgorzej zarabiających Polaków i znacząco zwiększyłoby przejrzystość systemu wynagrodzeń.

Niestety, w toku konsultacji międzyresortowych pierwotne założenia reformy zostały drastycznie osłabione. Ministerstwo Finansów, powołując się na konieczność ochrony stabilności finansów publicznych, skutecznie zablokowało wprowadzenie kompleksowej reformy. Do tego frontu dołączyło również Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Ministerstwo Rozwoju i Technologii, które także wyraziły sprzeciw wobec natychmiastowego wdrożenia zmian. W rezultacie rząd zdecydował się na kompromisowe rozwiązanie, które zakłada stopniowe wyłączanie poszczególnych składników z wynagrodzenia minimalnego w kolejnych latach, z pełnym zrównaniem płacy minimalnej z wynagrodzeniem zasadniczym dopiero w 2028 roku.

Decyzja o odkładaniu reformy wywołała falę krytyki ze strony związków zawodowych. OPZZ zwraca uwagę, iż rozłożenie zmian na lata oznacza, iż pracownicy będą musieli czekać aż do 2028 roku na standard, który powinien zostać wprowadzony już teraz. Związkowcy podkreślają, iż argumentacja resortu finansów jest nie do zaakceptowania, zwłaszcza w kontekście społecznym. Kusiak z OPZZ zauważa, iż państwo rezygnujące z odpowiedzialności za zapewnienie pracownikom godziwych warunków pracy samo przyczynia się do pogłębiania zjawiska ubóstwa pracujących i utrwala model rozwoju gospodarczego oparty na eksploatacji taniej siły roboczej.

Warto zaznaczyć, iż problemy z wynagrodzeniem minimalnym w Polsce nie ograniczają się wyłącznie do kwestii składników płacy. Innym istotnym aspektem jest brak przejrzystych i jednoznacznych zasad dotyczących corocznego ustalania wysokości płacy minimalnej. W tym roku OPZZ udało się wywalczyć dla pracowników dodatkowe 40 złotych, ale spór w Radzie Dialogu Społecznego nie dotyczył tego, o ile podnieść wynagrodzenie minimalne, ale tego, jak prawidłowo interpretować przepisy określające najniższą dopuszczalną przez ustawę kwotę podwyżki.

Co ciekawe, w dyskusji o płacy minimalnej sami pracodawcy nie tyle narzekają na wysokość podwyżek, co na nieprzewidywalność kwot, o jakie będą musieli zwiększać wydatki na wynagrodzenia. Jest to najważniejszy element szerszej dyskusji o deregulacji i jakości stanowionego prawa. Jak wskazują analizy efektów pracy zespołu kierowanego przez Rafała Brzoskę, pod hasłem deregulacji powinno kryć się nie tyle zmniejszanie liczby przepisów, co tworzenie prawa wysokiej jakości – przejrzystego, spójnego i przewidywalnego.

Opóźnienie wdrożenia reformy jest szczególnie niepokojące w kontekście unijnych regulacji. Czas na przyjęcie ustawy implementującej dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2022/2041 z dnia 19 października 2022 roku w sprawie adekwatnych wynagrodzeń minimalnych w Unii Europejskiej upłynął już 15 listopada 2024 roku. Tymczasem, jak wynika z informacji dostępnych w maju 2025 roku, realnym terminem wejścia w życie nowej ustawy będzie dopiero 1 stycznia 2026 roku. Co więcej, choćby po tej dacie najważniejsze zmiany będą wprowadzane stopniowo, a pełna realizacja celów dyrektywy nastąpi dopiero za trzy lata.

Polska sytuacja wokół płacy minimalnej jest tym bardziej paradoksalna, iż w ostatnich latach kwota minimalnego wynagrodzenia systematycznie rosła, osiągając poziomy nienotowane wcześniej w historii. Jednak za nominalnym wzrostem płac nie idzie równoległa reforma systemu wynagrodzeń, która zapewniłaby, iż deklarowane przez rząd kwoty faktycznie trafiają na konta pracowników. W rezultacie wynagrodzenie minimalne staje się w pewnym sensie fasadą, za którą kryją się różnorodne praktyki pozwalające na faktyczne obniżanie zarobków.

Szczególnie dotkliwie odczuwają to pracownicy sektora publicznego, w tym służby mundurowe, administracja państwowa i samorządowa oraz służba zdrowia. W tych obszarach wynagrodzenie zasadnicze często jest ustalane na poziomie znacznie niższym niż płaca minimalna, a do wymaganego pułapu dochodzi się poprzez różnego rodzaju dodatki – stażowe, funkcyjne, służbowe. Problem polega na tym, iż niektóre z tych dodatków mają charakter uznaniowy lub są zależne od specyficznych warunków, co stawia pracowników w niepewnej sytuacji.

Związki zawodowe postulują również, aby reforma objęła nie tylko strukturę wynagrodzenia minimalnego, ale również sposób ustalania jego wysokości. Obecny mechanizm, oparty na prognozach inflacji i wzrostu gospodarczego, pozostawia zbyt wiele miejsca na interpretacje i nie gwarantuje realnego wzrostu siły nabywczej najniższych wynagrodzeń. OPZZ proponuje wprowadzenie jednoznacznej formuły, która powiązałaby wzrost płacy minimalnej z medianą wynagrodzeń w gospodarce, co zbliżyłoby polski system do standardów obowiązujących w krajach Europy Zachodniej.

Warto również podkreślić, iż problematyka wynagrodzenia minimalnego ma szczególne znaczenie w kontekście rosnących kosztów życia i wysokiej inflacji, z którą Polacy zmagali się w ostatnich latach. Choć dynamika wzrostu cen nieco zwolniła w 2025 roku, to skumulowany efekt inflacji z lat 2022-2024 sprawił, iż realna wartość wynagrodzeń, zwłaszcza tych najniższych, znacząco spadła. W tej sytuacji odkładanie reformy systemu wynagradzania na kolejne lata oznacza de facto zgodę na pogłębianie się nierówności dochodowych i utrwalanie zjawiska ubóstwa pracujących.

Temat reformy wynagrodzenia minimalnego wpisuje się również w szerszą dyskusję o modelu rozwoju polskiej gospodarki. Przez wiele lat konkurencyjność Polski na rynkach międzynarodowych opierała się w dużej mierze na niskich kosztach pracy. Taka strategia, choć skuteczna w przyciąganiu zagranicznych inwestycji, ma swoje ograniczenia i koszty społeczne. Obecnie, w obliczu wyzwań demograficznych i rosnącej presji płacowej, coraz więcej ekonomistów i ekspertów rynku pracy wskazuje na konieczność przejścia do modelu opartego na innowacyjności i wysokiej wartości dodanej. W tym kontekście reforma systemu wynagrodzenia minimalnego mogłaby być ważnym krokiem w kierunku budowy bardziej sprawiedliwego i zrównoważonego rynku pracy.

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które jest głównym architektem reformy, znalazło się w trudnej sytuacji. Z jednej strony, resort kierowany przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk dąży do realnej poprawy sytuacji pracowników, z drugiej – musi stawić czoła oporowi ze strony innych ministerstw, które priorytetowo traktują kwestie budżetowe. Kompromisowe rozwiązanie, choć pozwala na stopniowe wprowadzanie zmian, jest dalece niewystarczające w obliczu skali problemu i pilności reformy.

Sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, iż Polska należy do państw o jednym z najwyższych odsetków pracowników otrzymujących wynagrodzenie na poziomie minimum w całej Unii Europejskiej. Według danych Eurostatu, około 15% zatrudnionych w Polsce otrzymuje wynagrodzenie na poziomie minimalnym lub nieznacznie powyżej, co stawia nas w czołówce państw członkowskich pod tym względem. Dla tych osób reforma systemu wynagrodzeń nie jest kwestią abstrakcyjnej dyskusji prawnej, ale realnym czynnikiem wpływającym na ich codzienne życie i możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb.

Kolejnym aspektem problemu jest wpływ obecnego systemu na szarą strefę. Praktyka wliczania premii i dodatków do płacy minimalnej zachęca niektórych pracodawców do stosowania nieoficjalnych form wynagradzania, takich jak częściowa wypłata „pod stołem”. Taka sytuacja nie tylko pozbawia pracowników ochrony prawnej, ale również uszczupla wpływy do budżetu państwa z tytułu podatków i składek na ubezpieczenia społeczne. Reforma systemu wynagrodzeń mogłaby przyczynić się do ograniczenia tych negatywnych zjawisk.

Eksperci rynku pracy zwracają również uwagę na inny paradoks polskiego systemu wynagrodzeń. Z jednej strony mamy rekordowo niskie bezrobocie i rosnące problemy pracodawców ze znalezieniem pracowników, z drugiej – utrzymujący się niski poziom wynagrodzeń zasadniczych i skomplikowany system dodatków. Reforma płacy minimalnej mogłaby stać się katalizatorem szerszych zmian w polityce wynagrodzeń, prowadzących do większej przejrzystości i atrakcyjności polskiego rynku pracy.

W perspektywie najbliższych lat najważniejsze znaczenie będzie miało monitorowanie procesu wdrażania dyrektywy unijnej i wywieranie presji na rząd, aby przyspieszyć reformę. Związki zawodowe zapowiadają, iż nie zamierzają rezygnować z walki o pełne zrównanie wynagrodzenia minimalnego z zasadniczym wcześniej niż w 2028 roku. Jednocześnie, wobec opóźnienia w implementacji dyrektywy, Polska może stanąć w obliczu postępowania ze strony Komisji Europejskiej za niewypełnienie zobowiązań wynikających z członkostwa w Unii Europejskiej.

Reforma systemu wynagrodzenia minimalnego powinna być postrzegana nie tylko jako kwestia sprawiedliwości społecznej, ale również jako element budowy nowoczesnej i konkurencyjnej gospodarki. W świecie, w którym coraz większą rolę odgrywają wiedza, kreatywność i innowacyjność, inwestycja w godne wynagrodzenia dla pracowników jest nie tyle kosztem, co warunkiem długoterminowego rozwoju. Pozostaje mieć nadzieję, iż polski rząd zrozumie tę zależność i przyspieszy wdrażanie niezbędnych zmian, nie czekając aż do 2028 roku.

Idź do oryginalnego materiału