Wraz z odwróceniem piramidy demograficznej zaburzeniu ulega odwieczna dynamika międzypokoleniowa. Nie dość, iż obciążenie pracujących rośnie, to starsi mają polityczną siłę, by uzyskiwać więcej i więcej. Choć transfery te są w znacznej mierze nieuświadomione, to już teraz sytuacja zaczyna prowadzić do napięć międzypokoleniowych. A te będą tylko rosły.
Wraz z odwróceniem piramidy demograficznej zaburzeniu ulega odwieczna dynamika międzypokoleniowa. Nie dość, iż obciążenie pracujących rośnie, to starsi mają polityczną siłę, by uzyskiwać więcej i więcej. Choć transfery te są w znacznej mierze nieuświadomione, to już teraz sytuacja zaczyna prowadzić do napięć międzypokoleniowych. A te będą tylko rosły.
Dla ekonomisty dynamika międzypokoleniowa sprowadza się zasadniczo do dwóch elementów: transferu majątku (zwykle w formie spadku) oraz opieki. Populacja składa się z trzech pokoleń: najmłodszego, które jeszcze nie potrafi samo się sobą zająć i wymaga opieki, tego najstarszego, które już nie potrafi się sobą zająć oraz środkowego – opiekującego się obydwoma.
Chęć zajmowania się innymi przeczy prostym modelom ekonomicznym, ponieważ oznacza, iż ludzie działają wbrew swoim własnym partykularnym interesom. I rzeczywiście, wchodzą tu w grę zupełnie inne imperatywy. W przypadku opieki nad dziećmi to imperatyw biologiczny. Ludzie, którzy nie zajmują się potomstwem słabiej rozpowszechniają swoje geny (w których chęć do opiekowania się dziećmi jest też zapisana) i w efekcie geny te wypadają z puli genetycznej. Racjonalność ekonomiczna jest eliminowana przez ewolucję. Chęć opieki nad starszymi jest bardziej tajemnicza. W grę tu mogą wchodzić kwestie psychologiczne takie, jak przywiązanie, wdzięczność, czy miłość. Inne koncepcje dotyczą tego, iż starsi mogli świadczyć usługi opiekuńcze wobec wnuków, czy byli repozytoriami wiedzy i opowieści. Bardziej cyniczni powiedzą, iż w demonstrowaniu opieki nad starszymi chodzi o utrwalanie norm – tak, by dziś ci, którzy są w średnim wieku mogli wierzyć, iż na starość nie zostaną bez opieki. A osiągają to, dając dobry przykład najmłodszemu pokoleniu. Z drugiej strony wątpić można w siłę „dobrego przykładu”.
Tego typu struktura może działać stabilnie pod warunkiem, iż tych, którzy wymagają opieki jest odpowiednio mniej niż tych, którzy gotowi są opiekę oferować. W przeciwnym razie obciążenie może być zbyt duże i można się spodziewać buntu – a jego ofiarami padną ci najstarsi, bo jednak imperatyw opieki nad dziećmi jest znacznie silniejszy. XX wiek był okresem dla wymagających opieki bardzo sprzyjającym. Spadająca dramatycznie dzietność powodowała mniejsze obciążenie najmłodszymi, co potęgowane było rozwojem systemów opieki takimi jak żłobki, przedszkola, czy szkoły. Dzieciństwo mogło się przy tym znacząco wydłużyć. Jeszcze w XIX wieku w Europie niczym niezwykłym były kilkuletnie choćby dzieci pracujące w kopalniach czy branży kominiarskiej – no i oczywiście w polu. Dziś dzieciństwo kończy się zwykle wraz z ukończeniem szkoły, czyli w przypadku studentów choćby w wieku 25 lat.
Wiele z tych „dzieci” decyduje się pozostać w domu rodzinnym, jednak nie w formie tradycyjnych wielopokoleniowych rodzin. Dziś mamy do czynienia z „gniazdownikami” – młodymi dorosłymi, którzy często mimo ukończenia edukacji formalnej i posiadania pracy, przez cały czas mieszkają z rodzicami. Jak pokazują dane Eurostatu (2023), średni wiek opuszczania domu w UE to 26,4 lat. Najwyższy średni wiek, wynoszący 30 lat lub więcej, odnotowano w Chorwacji (33,4), na Słowacji (30,8), w Grecji (30,7), Bułgarii i Hiszpanii (30,3), na Malcie (30,1) oraz we Włoszech (30,0). Z kolei kraje o najniższym średnim wieku wyprowadzki to Finlandia (21,3), Szwecja (21,4), Dania (21,7) i Estonia (22,7). W Polsce średni wiek wynosi 28,2 lat.
Źródło: Eurostat (2023), When do young Europeans leave their parental home?
Winą za ten stan często obarcza się sytuację na rynku mieszkaniowym. Ale ta 50 lat temu nie była lepsza, co nie przeszkadzało w zakładaniu rodzin. Wydaje się, iż istotniejszy staje się spadek jakości życia po przeprowadzce. Dawniej ogólna jakość mieszkań była niska, więc przeprowadzenie się do nieco gorszego standardu nie było szokiem, a dawało sporo korzyści związanych z niezależnością i prywatnością. Dziś opuszczenie dobrze wyposażonego, przestronnego, a co najważniejsze darmowego mieszkania i przeprowadzenie się do pustej kawalerki grozi szokiem.
Jeszcze lepiej powodziło się starszym. Wiek przejścia na emeryturę, ustalony w czasach, kiedy dominowała bardzo ciężka praca fizyczna, został utrzymany, a z czasem choćby obniżony – podczas gdy średnia długość życia w zdrowiu rosła. Do tego pojawiały się różnorodne przywileje emerytalne dla wybranych grup zawodowych takich, jak służby mundurowe czy górnicy. Zdarzało się, iż na emeryturę przechodziły osoby w wieku lat 40, przez co taka osoba druga połowę życia spędzała nieaktywna zawodowo. Emerytura z zabezpieczenia na starość stała się dla wielu z nich formą wakacji.
Do tego wysokość emerytur także była niemała. Wprawdzie w Polsce nie osiągnęły one nigdy poziomów zachodnioeuropejskich, gdzie emeryci spędzali starość pod hiszpańskimi palmami, ale relatywnie nie była ona zła. W trudnych latach 90. i później najbiedniejszą grupą społeczną wcale nie byli emeryci, a młode rodziny z dziećmi. I nie jest to przypadek – to właśnie ta grupa zajmowała się jednocześnie opieką nad najstarszymi i najmłodszymi. Świadomość istnienia tego transferu międzypokoleniowego była jednak nikła.
Stało się oczywiste, iż pracujący na dłuższą metę nie będą w stanie wytrzymać takich i wciąż rosnących obciążeń. Pojawiły się więc próby ograniczenia emeryckich benefitów – choćby jeżeli nie dla obecnych emerytów, to dla przyszłych. Niektóre się przyjęły, jak reforma emerytalna rządu Buzka, która miała jeden zasadniczy cel, mianowicie ograniczenie stopy zastąpienia (relacji pierwszej emerytury do pierwszej pensji) z ponad 50% do mniej niż 30%, czyli poziomu który będzie w stanie utrzymać malejąca liczba pracujących. Przypomnijmy, iż w tej chwili na jednego emeryta przypada około 2,5 pracujących (jeszcze nie tak dawno było to 4), a w 2060 ma spaść do 1,25. A to oznacza, iż obciążenie wzrośnie dwukrotnie. Tylko czy przy tak niskich emeryturach nie pojawią się problemy socjalne? Czy systemu emerytalnego nie trzeba będzie suplementować systemem pomocy społecznej, co i tak zwiększy transfer od pracujących do emerytów? Zobaczymy.
Nie zapominajmy także o politycznej sile emerytów, których proporcjonalnie jest dużo, a obecne trendy demograficzne wskazują na wzrost tego odsetka. To oni w znacznym stopniu będą decydowali o wynikach wyborów. adekwatnie już to robią. A to znajduje odzwierciedlenie w decyzjach politycznych – 13. i 14. emerytura oraz darmowe leki dla seniorów są tego najlepszym przykładem. Podobnie jak storpedowanie pomysłu podniesienia wieku emerytalnego – istotnego remedium naszego problemu, co pozwoliłoby zmniejszyć obciążenia pracujących i zachować nieco wyższe emerytury, przy nieznacznie wydłużonym okresie pracy. Jednak to rozwiązanie okazało się nie do przyjęcia i zatopiło rządy PO. Teraz, gdy najliczniejsze roczniki są już na emeryturze, ponowne wprowadzenie tego pomysłu nie da tak istotnych rezultatów.
W Polsce wciąż brakuje świadomości pokoleniowej w kwestiach emerytalnych. Obniżenie wieku emerytalnego popierali także młodzi – prawdopodobnie myśląc o swojej emeryturze, a nie o kosztach, które aktualnie ponoszą i będą ponosić, bo nie odczuwają ich bezpośrednio. Spór międzypokoleniowy toczy się głównie wokół tematów światopoglądowych: praw osób LGBT+, wiary i roli Kościoła, a także, w mniejszym stopniu, ochrony środowiska. Wszystko to sprawy ważne, jednak w życiu codziennym większości nie wysuwają się na pierwszy plan.
Uświadomienie sobie tego międzypokoleniowego konfliktu jest jednak nieuchronne i będzie wymagało poważnej debaty. Starsi będą starali się wymusić politycznie jak najwięcej, w przekonaniu, iż im się to należy za lata ciężkiej pracy. Młodsi będą mogli za to wyjechać i zostawić starszych samym sobie. By Polska nie stała się domem starców potrzebna będzie międzypokoleniowa umowa, która poskromi apetyty jednych i da zachęty drugim. Jak to zrobić? Być może rozwiązaniem okaże się transfer majątku. W końcu to starsi zajmują nieruchomości w centrach miast, które znacznie bardziej przydałyby się młodym.
—
Photo by Piotr Pienkowski on Unsplash
—
Źródła:
Eurostat (2023), When do young Europeans leave their parental home?
—
TOMASZ KASPROWICZ – redaktor naczelny Res Publiki Nowej, wiceprezes Fundacji Res Publika. Doktor finansów, absolwent Southern Illinois University, National-Louis Univiersity, wykładowca akademicki z doświadczeniem na trzech kontynentach. Publicysta zajmujący się ekonomią i nowymi technologiami publikujący w Polsce i za granicą. Autor raportów dotyczących m.in. Metawersum, Euro, perspektyw finansowych UE. Przedsiębiorca prowadzący firmę zajmującą się informatyzacją i automatyzacją procesów biznesowych.
—
Tekst pochodzi z zimowego numeru Res Publiki Nowej 4/2024 Kiedyś się rozmawiało. Teraz się scrolluje. Numer jest dostępny na stronie RPN.
—
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury