Pokazali, czym oddychają mieszkańcy. To nie spodobało się burmistrzowi:”Śmiech na sali”

3 godzin temu

– Trupa cyrkowa pojawiła się w Karpaczu. Nie mam pojęcia co to stało, jakie to ma certyfikaty, kto to firmuje. Dla mnie śmiech na sali – mówił podczas sesji rady miejskiej Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza. Dodał też, iż Karpacz jest „mocno wyczulony” na jakość powietrza. – Takie festyny, robienie czegoś pod publiczkę (…) to mnie kompletnie nie interesuje i nie bawię się w te rzeczy – skwitował. Polityka rozsierdziła instalacja sztucznych płuc, która pokazała, jakim powietrzem oddychają mieszkańcy.

Przez dwa tygodnie znane wielu (lecz jak widać nie wszystkim) płuca smogowe stacjonowały w Karpaczu. Czas i okoliczności były szczególne z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, iż realizowane są ferie zimowe, które przyciągają do górskich kurortów rzesze turystów, w tym dzieci, które są wyjątkowo narażone na oddziaływanie smogu.

Drugim aspektem wartym podkreślenia jest fakt, skąd i dlaczego płuca zawitały właśnie w tym mieście. Stało się to dzięki wylicytowaniu instalacji przez mieszkańca Karpacza w ramach ubiegłorocznej aukcji WOŚP.

Przyjemne z pożytecznym – pomyśli prawdopodobnie wiele osób. Wygląda na to, iż nie dla burmistrza Karpacza.

Płuca smogowe po zainstalowaniu dzięki licytacji wygranej przez p. Kubika (na zdjęciu). Fot. DAS

Gdy wieje, problemu nie widać i nie czuć

Po dwóch tygodniach happening z płucami został podsumowany podczas briefingu, a jakość powietrza była dobra ze względu na wiatr.

Nie oznacza to jednak, iż było tak przez całe 2 tygodnie. Płuca smogowe wybarwiły się bowiem na wyrazisty odcień szarości. Działacze przekonują, iż jest lepiej, niż jeszcze 10 lat temu, ale ataki smogu wciąż występują, zanieczyszczenia się kumulują. Według CEEB w Karpaczu zostało jeszcze do usunięcia ponad 100 pozaklasowych pieców zwanych kopciuchami. W pobliskiej Szklarskiej Porębie mniej więcej tyle samo. – Momentami było choćby 600 proc. normy. Trzeba to poprawić, bo ludzie przyjeżdżają do Karpacza, żeby oddychać świeżym powietrzem – podkreśla Krzysztof Smolnicki, lider Dolnośląskiego Alarmu Smogowego (DAS).

Sytuacja zirytowała lokalnego polityka.

– Co do jakiegoś Alarmu Antysmogowego, no błagam szanowni państwo – zaczął wypowiedź podczas sesji rady miejskiej burmistrz Jęcek. Następnie użył sformułowań takich jak „trupa cyrkowa” i „festyny” odnosząc się do 2-tygodniowych pomiarów jakości powietrza przez instalację imitującą ludzkie płuca.

Wszystko dzieje się w ramach kolejnej odsłony ogólnopolskiej i dobrze już znanej akcji „Zobacz, czym oddychasz”. Ośmieszanie prozdrowotnej inicjatywy to kontynuacja przepychanki, która od dwóch dni ma miejsce na linii Dolnośląski Alarm Smogowy – włodarz Karpacza.

Co ważne, burmistrz został zaproszony na briefing prasowy zwieńczający całą inicjatywę. Miasto nie skorzystało jednak z zaproszenia, choć w innych miejscowościach jest to stałą praktyką. Lokalne władze wykorzystują bowiem instalację, aby przekonać mieszkańców do wymiany kopciuchów. Tak stało się na przykład w Obornikach Śląskich, gdzie instalacja trafiła po Karpaczu:

Płuca z Karpacza trafiły do Obornik Śląskich by wizualnie testować tu jakość powietrza . Dzisiaj akcja z udziałem, szkoły, przedszkola, władz miasta, nas i… nowego lokalnego Alarmu Smogowego Oborniki Śląskie. Działo się! @alarm_smogowy @SmogLab @KSmolnicki pic.twitter.com/Q8OxInlYpz

— Alarm Smogowy DŚ (@alarm_smogowyDS) January 30, 2025
  • Czytaj także: „Nie pal śmieci, ratuj dzieci!”. Smogowe płuca jeżdżą po kraju, są pierwsze efekty

Nie palić plastikami

Karpacz, tak jak inne dolnośląskie miejscowości, w lipcu 2024 roku zyskał ważne narzędzie w walce o czyste powietrze. Wtedy wszedł w życie najważniejszy zapis uchwały antysmogowej.

CO więcej – obowiązujący Program Ochrony Powietrza nakazuje przeprowadzenie minimum 15 kontroli rocznie. – Karpacz choćby tego nie osiągnął mając 5 strażników miejskich. Oni, zgodnie z danymi pozyskanymi od Straży Miejskiej, przeprowadzili 5 kontroli. Burmistrz się chwalił pokazując, iż jest zielono (na mapie zanieczyszczeń powietrza – red.). Ale to nie znaczy, iż zawsze tak jest.

Anna Bielikiewicz-Stoch ze Stowarzyszenia Sokias, mieszkanka Karpacza, podkreśliła, iż powinno się zmienić trzeba szanować zdrowie swoje, sąsiadów i turystów. – I przestać palić np. plastikami, bo to ciągle ma miejsce. Muszę przyznać, iż przez ostatnie 8 lat miasto notowało wymianę kotłów, następowała termomodernizacja, ale w naszym odczuciu jest to niewystarczające.

Płuca po kilkunastu dniach. Karpacz, styczeń 2025 r. Fot. DAS

Czujniki są tam, gdzie smog nie zbiera żniwa

Górna część Karpacza, w której założony jest czujnik jakości powietrza, cieszy się jego dobrą jakością w związku z ukształtowaniem terenu. – My z instalacją płuc staliśmy mniej więcej w środku miejscowości, ale w jej dolnej części pozostało gorzej, bo spływają tam wszystkie zanieczyszczenia powietrza z górnej części, szczególnie wieczorem i w nocy – tłumaczy Smolnicki.

– Jesteśmy w centrum miasta. Jak widać powietrze nie jest tak czyste, jak powinno. Warto się nad tym zastanowić. Miejscowość powinna przede wszystkim być przykładem – tłumaczył Grzegorz Kubik, mieszkaniec Karpacza i były radny, który wylicytował postawienie tam płuc smogowych. – Miasto jest przeinwestowane. Miasto jest przeciążone, infrastruktura leży. Mam nadzieję, iż mieszkańcy też podejmą ten trud i zaczną wymieniać kopciuchy.

  • Czytaj także: Płuca czarne jak smoła. Instalacja pokazała, czym oddychają mieszkańcy

Oby przyjeżdżali, nieważne czym oddychają?

Do trującej mikstury dokładają się także zanieczyszczenia z pobliskich miejscowości. Z kolei smog z Karpacza ma wpływ na sytuację np. w pobliskim uzdrowisku Cieplice-Zdrój. Problem pogłębiają kominki na drewno instalowane w apartamentowcach budowanych masowo dla turystów. Dolnośląski Alarm Smogowy wyjaśnia, iż „burmistrz boi się krytyki i ośmiesza akcję dla poprawy jakości powietrza w Karpaczu”.

– Więc mówienie o trupie cyrkowej, gdy to zanieczyszczenie bez wątpienia powoduje przedwczesne zgony w Kotlinie Jeleniogórskiej, to jest lekceważenie tych trupów, które są prawdziwymi trupami – zauważa Smolnicki.

Organizacja rozumie lęk przed odstraszeniem turystów, gdy miasto czerpie z nich tak duże dochody. Także tzw. opłata klimatyczna uiszczana przez nocujące tam osoby generuje milionowe wpływy do budżetu. – Tym bardziej tak bogata gmina powinna sobie poradzić z kopciuchami, zacząć je kontrolować i nie udawać, iż problemu nie ma zamiatając go pod dywan.

„Jak sąsiadka rozpala w piecu to trzeba gwałtownie zamykać okna”

Kubik udostępnił na swoim profilu na portalu Facebook krótkie nagranie z akcji. W komentarzach pod postem zawrzało. Najbardziej oburzeni są ci, którzy oferują kwatery na wynajem i żyją z turystyki. Pojawiły się głosy poddające w wątpliwość miarodajność płuc i wiarygodność wyników pomiaru. Internauci mówili, iż jest to wina ruchu samochodowego albo sugerowali wprost, iż pozwą inicjatorów akcji antysmogowej za „spadek popularności swojego wynajmu w danej lokalizacji”.

To przypomina sytuację sprzed ponad dekady, kiedy ówczesny prezydent Krakowa Jacek Majchrowski zganił Krakowski Alarm Smogowy za bilbordy w języku angielskim. Te informowały o smogu, co nie spodobało się włodarzowi. Po latach Majchrowski stał się orędownikiem walki o czyste powietrze, a Kraków liderem w walce z zanieczyszczeniami.

  • Czytaj także: 2013: Ciszej o smogu, bo wystraszycie turystów! 2020: Turyści przyjadą, bo zajęliśmy się problemem

Cała sytuacja wywołała wiele dyskusji.

– Mądrzy ludzie wyciągną wnioski, przejmą się jakością powietrza w miejscu, w którym mieszkają. Problemy trzeba rozwiązywać a nie udawać, iż ich nie ma. Wprowadzić rozwiązania, z których ludzie będą mogli skorzystać. Przecież mamy mieszkańców w starszym wieku, którzy pracowali na to miasto przez większość swojego życia. A teraz to my młodsi i ci, którzy są odpowiedzialni za miasto powinni zadbać o nich. Rozmawiać, edukować, pomagać a nie straszyć pozwami za spadek popularności – napisała jedna z mieszkanek.

Kolejna internautka dodała:

– My w Karpaczu mieszkamy w takim miejscu, iż jak sąsiadka rozpala w piecu to trzeba gwałtownie zamykać okna, bo tak potwornie śmierdzi. Więc proszę mi nie mówić, iż to nie jest wina kopciuchów, których mamy w Karpaczu „tyle co kot napłakał”. Ludzie przez cały czas palą byle czym. choćby w okresie letnim rozpalają po to, żeby zagrzać wodę.

– Mam nadzieję, iż zaczniemy dbać o środowisko, o sąsiadów, o wszystkich i staniemy się miejscowością wzorową do naśladowania – podsumował Kubik.

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Pav-Pro Photography Ltd

Idź do oryginalnego materiału