Pojechali do indyjskiej wioski, z której pochodzili dziadkowie Kamali Harris

2 godzin temu

Na południu Indii, w stanie Tamilnadu, leży Thulasendrapuram. Podobnych wiosek żyjących z rolnictwa są w Indiach tysiące, ale tylko w tutejszym sanktuarium można znaleźć napis „Kamala Harris”. Pierwszy raz modlono się tutaj za Amerykankę w 2020 roku, aby pomóc jej objąć urząd wiceprezydenta. „I tak się stało”, stwierdził kapłan Senthil Kumar. Teraz wioska modli się, by Kamala została prezydentem. „Jedna modlitwa wystarczy. Ona nią zostanie!”, zapewnił Kumar. Między skromnymi chatami stanęły billboardy. Widać na nich uśmiechniętą wiceprezydent USA, a w rogu dużo mniejsze postacie wójta z małżonką. Podpis głosi: „Mamy nadzieję, iż Kamala Harris wygra wybory”.

Mieszkańcy wioski szukają śladów jej przodków. Niestety, jedyne bezpośrednie odniesienie to wpis na czarnej marmurowej tablicy w świątyni. I nie jest łatwo go znaleźć. Po przeszukaniu dziesiątek rzędów białych liter Kumar wskazał palcem linijkę i przetłumaczył z tamilskiego: „Kamala Harris, Chennai, 5000 rupii”. To potwierdzenie, iż jej ciotka przekazała świątyni równowartość 54 euro w imieniu siostrzenicy w 2014 roku.

Czy pozostało Hinduską?

Nawet tutejsi spierają się, ile w Harris jest Indii. „Gdziekolwiek pojedzie, zawsze będzie Hinduską, bo jej dziadkowie są stąd” – stwierdził jeden z nich. Ktoś inny oznajmił: „Przecież nie była w Indiach od 50 lat, więc powinna być postrzegana jako Amerykanka”. Kolejny przytaknął: „Dzieci stają się częścią kultury, w której się wychowują. A Kamala już za młodu mieszkała w USA”. Wiceprezydent wyznała w autobiografii: „Indyjskie imię przypomina mi o dziedzictwie. Dorastałam z wielką świadomością indyjskiej kultury”. Na uroczystości rodzinne zakładała sari, długi zawijany dookoła talii pas materiału.

Donald Trump stwierdził niedawno, iż wiceprezydent prowadziła kampanię wyborczą w oparciu o swoje indyjskie pochodzenie, a potem „nagle stała się czarna”. – Więc nie wiem, czy jest Hinduską, czy jest czarna? Harris uznaje obie kultury za swoje. Jej matka była świadoma, iż w USA postrzegano Kamalę jako czarnoskórą dziewczynkę, dlatego jej powtarzała: „Jesteś Hinduską i jesteś czarna. Nie musisz nikomu udowadniać, iż jesteś jedną lub drugą”.

Tak poznali się jej rodzice

W Thulasendrapuram urodził się dziadek Kamali, w sąsiedniej wiosce jej babcia; byli braminami. Opuścili to miejsce, zanim jeszcze urodziła się mama Harris – Shyamala Gopalan. Dziadkowie musieli być bardzo liberalni, bo pozwolili 19-letniej córce wyjechać do USA na studia. To była rewolucja. Dziewczęta bramińskie miały pozostać w domu i się modlić. Jedyne, co mogły, to wyjść za mąż, mieć dzieci i je wychowywać. Gopalan przyłączyła się do amerykańskiego ruchu na rzecz praw obywatelskich. I to właśnie na jednym ze spotkań ruchu w Berkeley poznała Donalda J. Harrisa z Jamajki. W 1964 roku obroniła doktorat i jeszcze w tym samym roku urodziła się ich córka Kamala.

– Z braku pracy młodzi wyjeżdżają z naszej wioski. Uprawiamy ryż, sezam i orzeszki ziemne na małych działkach – opowiada tutejsza rolniczka. Aby dorobić, sprzedaje vadam – cienkie ciasteczka ryżowe, które suszą się na słońcu na starym łóżku polowym. Mieszkańcy mają nadzieję, iż kiedyś Harris ich odwiedzi. – Może wtedy zrobią porządną drogę albo choćby lądowisko dla helikopterów – rozmarzył się jeden z rolników. Na razie wieś odwiedzają jedynie dziennikarze z zagranicy. Mieszkańcy są dumni z wiceprezydent USA i twierdzą, iż to dzięki niej ich wioska pojawiła się na mapie świata.

Idź do oryginalnego materiału