Jak tam poniedziałek? Krowy ogarnięte? Różaniec odmówiony? Były lizaki na jarmarku? Pytam, bo Bogusław Chrabota, przewodniczący Rady Programowej Polskiej Agencji Prasowej – tej samej PAP, która jest rzekomo „w likwidacji”, ale wciąż żre z publicznego koryta – postanowił błysnąć. W TVP Info wypalił, iż „Andrzej Duda był prezydentem jarmarków, kółek różańcowych, klubów gospodyń wiejskich”. I nie, nie powiedział tego z czułością. Rzucił to jak splunięcie. Z tą samą pogardą, która od dekad sączy się z ust samozwańczych elit wobec Polski „niewłaściwej”. Wobec Polski nie z ich bańki. To nie był atak na Dudę. To był atak na ludzi. Na wszystkich tych, którzy nie mieszkają w apartamentowcach z widokiem, nie chodzą na wernisaże z winem prosecco i nie kupują „Gazety Wyborczej” dla podtrzymania prestiżu wśród podobnych sobie. To było takie splunięcie w stronę pani Halinki z Koła Gospodyń Wiejskich, na rolnika spod Kulesz Kościelnych, na emeryta z Kolbuszowej, na dzieciaki z liceum, które biorą udział w dożynkach, a nie w paradach równości. To oni są tą „gorszą Polską”, której istnienie tak bardzo uwiera Chrabotę i jego środowisko. Mam kumpla spod Lublina. Świetny chłopak, inteligentny, uczciwy. Opowiadał mi kiedyś historię, która wszystko tłumaczy. Rok po przeprowadzce do Warszawy spotkał koleżankę spod Zamościa. I w trakcie rozmowy ona nagle rzuciła: „No, tam u Was to tak jest”. U Was. Dziewczyna z tej samej ziemi, z tych samych pól, co on, ledwo rok w Warszawie – i już mówi o swoim domu jakby to był trzeci świat. Jakby dostała paszport do elity i pierwsze, co zrobiła, to napluła na rodzinne progi. I dokładnie tak zachowuje się dziś Chrabota. Człowiek, który nie urodził się na korytarzu w żadnym zagranicznym think tanku, tylko w Krakowie. A dziadek? Z Bronowic. Tak, tych lubelskich Bronowic, gdzie ludzie mieli więcej godności niż dzisiejsze elity mają kultury. I teraz ten sam Chrabota wyciera sobie buty o ludzi, z których sam się wywodzi. Bo może się już czuje „z Paryża”, ale buty wciąż jeszcze ma uwalone tym zwykłym, polskim błotem. I chyba bardzo chce o tym zapomnieć. To właśnie jest esencja polskiej patologii elit. Oni nie nienawidzą Polski – oni nienawidzą tej Polski, której nie da się wpisać w grant, do której nie przyjeżdża się na networking. Polski swojskiej, wierzącej, dumnej, lokalnej. Polski, która nie mówi korpomową, ale wciąż potrafi (i co ważniejsze może) spojrzeć w oczy drugiemu człowiekowi. Panie Bogusławie! jeżeli pan mówi o prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej jako Przewodniczący Rady Programowej Polskiej Agencji Prasowej S.A. w likwidacji, to proszę pamiętać niezależnie od sympatii, iż mówi pan o człowieku, który jest synem profesora nauk technicznych oraz profesor nauk chemicznych, doktorze nauk prawnych, który z jakiegoś powodu nie gardzi ludźmi. Dlaczego nimi nie gardzi? Bo jest prawdziwą elitą. I to Was właśnie różni. Ja mogę mieć wiele uwag do ustępującego prezydenta, ale to człowiek, który potrafił uklęknąć kiedy trzeba, z takim samym szacunkiem uścisnąć dłoń prostemu rolnikowi i prezydentowi Stanów Zjednoczonych. I dopóki podobni panu nie zrozumieją tej prostej, życiowej zasady, żadnego Rafałka tam w pałacu państwo nie zainstalują.
Dziękuję, za kolejny istotny i potrzbny wpis na X Lemingopedii…