Podatek od fotowoltaiki już od 2024 roku. PiS nie ma pieniędzy

11 miesięcy temu

Do końca rządów PiS zostało

{day} dni {hour} h : {min} m : {sec} s

No i wyszło szydło z worka. Ponad 50 nowych podatków i opłat szykuje nam władza, bo w kasie państwa nie ma pieniędzy a złodziejstwo i obietnice wyborcze kosztują. Jednym ze spodziewanych podatków jest ten od fotowoltaiki.

Zaczęło się niewinnie – zapowiedź spisu instalacji fotowoltaicznych w Polsce pod pretekstem bezpieczeństwa energetycznego i przecipożarowego. Każdy, kto posiada choćby jeden stary panel, będzie musiał ten fakt zgłosić, nieważne czy jest podłączony do sieci czy nie. Później owi “bogacze” (bo przecież produkują sami prąd) będą zobowiązani do odprowadzania opłaty od wyprodukowanego prądu, po to są te wszystkie nowoczesne liczniki.

Oczywiście dla tych, którzy paneli nie mają, rząd też ma coś specjalnego – już od 2024 roku będzie obowiązywać podwyższona opłata przesyłowa (zapłacą ją wszyscy Polacy) oraz nowa opłata od tak zwanej mocy biernej, która jest wykorzystywana w domu lub w firmie. Co to oznacza? Wzrost rachunków za prąd co najmniej o połowę.

I teraz najważniejsze – czy tych nowych opłat można było uniknąć? Oczywiście, Polska ma w tej chwili najdroższy prąd w Europie. Inni sobie radzą dużo lepiej, bo tamte rządy inwestują w odnawialne źrodła energii i wiedzą, iż fotowoltaika i wiatraki dają tani prąd. Ale w Polsce Kaczyński woli sprowadzać węgiel i gaz od rusków, podobnie jak ropę.

I tak się kręci ten pisowski biznes – monopolowy.

A czemu PiS chce obciążyć posiadaczy fotowoltaiki podatkiem? Bo prezes nie lubi niezależności – państwo ma mieć kontrolę nad wszystkim.

Chcesz drożyzny i nowych podatków, to nie głosuj. Chcesz taniego prądu i ciepła? Głosuj na partie, które mają w swoim programie inwestycje w Odnawialne Źródła Energii.

Idź do oryginalnego materiału