Politycy PiS biją na alarm, iż budżet pęka w szwach i iż Andrzej Domański prowadzi Polskę ku katastrofie. Tymczasem to właśnie oni przez lata uprawiali kreatywną księgowość, rozrzucając miliardy poza kontrolą parlamentu. Domański nie psuje finansów – on wreszcie pokazuje, jak naprawdę wyglądają. I naprawia to, co PiS z uporem przedstawiał jako sukces.
Kiedy politycy Prawa i Sprawiedliwości dziś uderzają w ministra finansów Andrzeja Domańskiego, zarzucając mu „katastrofę finansów publicznych”, brzmi to jak zły żart. To trochę tak, jakby strażakowi, który gasi pożar, zarzucać, iż woda jest mokra.
Według najnowszego projektu budżetu na 2026 rok wydatki państwa mają wynieść 918,9 miliarda złotych, przy dochodach na poziomie 647,2 miliarda. Deficyt – 271,7 miliarda złotych – faktycznie wygląda imponująco, ale równie imponująca jest skala długu, którą rząd Donalda Tuska i jego minister finansów odziedziczyli po ośmiu latach PiS-owskiej kreatywności. Na koniec sierpnia oficjalne zadłużenie Skarbu Państwa wyniosło 1 bilion 853 miliardy złotych. Oficjalne, czyli to, co udało się jeszcze policzyć – bo prawdziwa skala zobowiązań ukrytych w funduszach pozabudżetowych wciąż jest trudna do pełnej oceny.
Politycy PiS próbują dziś odwrócić uwagę od faktu, iż to właśnie ich rządy doprowadziły do rozszczelnienia systemu finansów publicznych. Kiedy Zbigniew Kuźmiuk mówi o „1 bilionie 100 miliardów złotych długu przez trzy lata”, warto przypomnieć, iż to za ich czasów wprowadzono modę na finansowanie wydatków poprzez Bank Gospodarstwa Krajowego, Fundusz Przeciwdziałania COVID-19 czy inne „skarbony specjalnego przeznaczenia”.
Owe konstrukcje miały jeden cel: ukryć realny deficyt i udawać, iż budżet jest stabilny. Jak mówi dziś jeden z byłych urzędników Ministerstwa Finansów: „PiS uprawiał finansową iluzję. Zadłużenie nie zniknęło, tylko przeniosło się do spółek i funduszy, poza kontrolą parlamentu i opinii publicznej.”
Andrzej Domański, którego Janusz Kowalski atakuje słowami, iż „położył polską gospodarkę po 1989 roku jak nikt inny”, w rzeczywistości robi coś dokładnie odwrotnego – wreszcie pokazuje prawdę o stanie finansów. To, co dla PiS było „sukcesem”, bo dało się opakować w propagandę, dziś wychodzi na jaw w liczbach.
Owszem, deficyt jest duży, ale przynajmniej nie jest ukrywany. Domański nie chowa go do „magicznych funduszy”, nie finansuje wyborczych obietnic z przyszłości, nie prowadzi księgowości rodem z PR-u. Jak powiedział sam minister w niedawnym wywiadzie: „Nie da się uzdrowić finansów publicznych bez powiedzenia prawdy o tym, jak bardzo zostały one nadwyrężone. Dziś nie malujemy trawy na zielono – pokazujemy, jak wygląda naprawdę.”
To podejście różni go od poprzedników. W czasach PiS, gdy inflacja wymykała się spod kontroli, a ceny rosły szybciej niż polityczne obietnice, rząd wolał drukować pieniądze i udawać, iż wszystko jest „pod kontrolą”. Teraz, gdy przychodzi czas rozliczeń, dawni decydenci próbują wmówić społeczeństwu, iż kryzys spadł z nieba.
Janusz Kowalski twierdzi, iż „niebo płacze”, bo Domański rzekomo prowadzi Polskę ku „scenariuszowi greckiemu”. Problem w tym, iż to nie Grecja 2010 roku, ale Polska 2023 roku przypominała kraj, który stracił kontrolę nad własnymi wydatkami. Domański – niezależnie od sympatii politycznych – wprowadza coś, co w gospodarce nazywa się odpowiedzialnością fiskalną.
PiS-owska retoryka o „rozsypanych finansach” brzmi dziś jak próba wybielenia własnych błędów. W rzeczywistości to właśnie lata 2016–2023 były okresem, w którym państwo wydawało najwięcej, często bez sensownego planu i bez nadzoru. 13. i 14. emerytura, miliardowe transfery do TVP, inwestycje oparte na „wizji prezesa” – to nie była ekonomia, ale polityka w czystej postaci.
Domański może nie jest showmanem, ale ma to, czego brakowało jego poprzednikom – spokój, merytoryczność i świadomość, iż populizm fiskalny kończy się rachunkiem, który zawsze ktoś musi zapłacić. „Nie boję się mówić o długu” – powiedział niedawno. „Bo tylko wtedy można go kontrolować.”
I to jest zasadnicza różnica: PiS przez lata tworzył dług, by ukrywać problemy. Domański ujawnia dług, by je naprawić.