Polityczny krajobraz Polski w 2025 roku przypomina arenę, na której dawni giganci toczą boje o resztki wpływów, mimo iż szanse na powrót do władzy są nikłe.
Prawo i Sprawiedliwość (PiS), niegdyś dominująca siła na polskiej scenie politycznej, dziś walczy z wewnętrznymi konfliktami i ambicjami swoich prominentnych działaczy. Karol Nawrocki, kandydat obywatelski z poparciem PiS na prezydenta, oraz Jacek Kurski, były prezes TVP, stali się symbolami tej walki o profity i wpływy, choć ich partia zdaje się tracić grunt pod nogami. Wypowiedź Nawrockiego – „Po moim trupie” – w odpowiedzi na słowa Kurskiego o powrocie do telewizji, rzuca światło na rozłam w obozie PiS i desperacką próbę utrzymania znaczenia w obliczu nieuchronnej klęski wyborczej.
Jacek Kurski, postać budząca skrajne emocje, znów znalazł się w centrum uwagi. Nagranie opublikowane przez Neo-TVP Info, na którym w czerwonej czapce z napisem „NAWROCKI 2025” zapowiada powrót do telewizji, jest czymś więcej niż nostalgicznym gestem. „Wrócę do was, kochani. Wrócę do was, kochani w Telewizji. Zachowujcie się bardzo grzecznie” – te słowa brzmią jak groźba wymierzona nie tylko w przeciwników politycznych, ale także w tych, którzy w łonie PiS mogliby kwestionować jego ambicje. Kurski, który w czasach rządów PiS przekształcił TVP w tubę propagandową, wydaje się wierzyć, iż jego wpływy w mediach publicznych są niezagrożone – choćby jeżeli partia, z którą jest związany, traci poparcie.
Karol Nawrocki, historyk i były dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej, miał być nową twarzą PiS – kandydatem „obywatelskim”, który odświeży wizerunek partii. Jednak jego ostra reakcja na słowa Kurskiego – „Po moim trupie” – zdradza, iż w obozie PiS toczy się gra o coś więcej niż prezydentura. Nawrocki, choć oficjalnie wspierany przez partię, zdaje się dostrzegać w Kurskim zagrożenie dla swoich ambicji. Czyżby obawiał się, iż były prezes TVP, znany z bezwzględności i politycznego sprytu, próbuje przejąć kontrolę nad narracją kampanii? Wpis Nawrockiego na X jest nie tylko publicznym afrontem wobec Kurskiego, ale także sygnałem, iż w PiS nikt nie zamierza ustąpić pola w walce o wpływy.
PiS, choć wciąż ma wierne zaplecze, walczy z malejącym poparciem społecznym. Sondaże wskazują, iż partia nie ma realnych szans na wygranie najbliższych wyborów parlamentarnych, a kandydatura Nawrockiego na prezydenta jest bardziej symboliczna niż realna. Mimo to, wewnątrz partii trwa zaciekła walka o profity – dostęp do mediów, stanowisk i wpływów, które jeszcze zostały. Kurski, który w przeszłości skutecznie budował machinę propagandową, najwyraźniej widzi siebie jako osobę, która może odzyskać kontrolę nad narracją. Z kolei Nawrocki, promowany jako „nowa jakość”, nie zamierza pozwolić, by dawni baronowie PiS zdominowali jego kampanię.
Ten konflikt to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. PiS od lat walczy z wewnętrznymi podziałami, które nasiliły się po utracie władzy. Liderzy partii, zamiast skupić się na odbudowie zaufania społecznego, walczą o resztki wpływów, które mogą zagwarantować im polityczne przetrwanie. Nawrocki, choć oficjalnie występuje jako kandydat obywatelski, jest uwikłany w te rozgrywki, co podważa jego wiarygodność jako niezależnej postaci. Kurski z kolei, z typową dla siebie pewnością siebie, zdaje się ignorować rzeczywistość, w której PiS traci grunt.
Słowa „Po moim trupie” Nawrockiego są nie tylko reakcją na Kurskiego, ale także symbolem desperacji w obozie PiS. Partia, która przez lata rządziła Polską, dziś przypomina tonący statek, na którym załoga kłóci się o miejsca w szalupach. Ani Nawrocki, ani Kurski nie wydają się mieć planu na odwrócenie losów partii – ich działania koncentrują się na osobistych ambicjach i utrzymaniu wpływów. W tle zaś polska polityka zmienia się dynamicznie, a wyborcy coraz bardziej odwracają się od retoryki podziału i konfliktu, którą PiS pielęgnował przez lata.
Podsumowując, konflikt między Nawrockim a Kurskim to nie tylko osobista przepychanka, ale także dowód na erozję wewnętrzną PiS. Partia, która niegdyś dominowała polską politykę, dziś wydaje się bardziej zajęta walką o resztki władzy niż budowaniem realnej alternatywy dla rządzących. „Po moim trupie” – te słowa Nawrockiego mogą okazać się prorocze, ale nie w sposób, jakiego by sobie życzył. W obliczu malejącego poparcia i wewnętrznych konfliktów, PiS zmierza ku politycznej marginalizacji, a Nawrocki i Kurski są jedynie aktorami w tym smutnym spektaklu.