Po 140 latach kończą z węglem, a teraz na celownik biorą elektrownie gazowe

1 tydzień temu
Zdjęcie: Elektrownia węglowa w Ratcliffe-on-Soar. Fot. Depositphotos


Brytyjczycy żegnają węgiel, a kolejny ma być gaz

- Pod koniec września zostanie zamknięta elektrownia węglowa w Ratcliffe-on-Soar - ostatnia opalana tym paliwem elektrownia w Wielkiej Brytanii. W ten sposób po ponad 140 latach zakończy się historia brytyjskiej energetyki węglowej - informuje "Financial Times".

Dziennik podkreśla, iż wydarzenie to jest postrzegane jako milowy krok w staraniach rządu o dekarbonizację sektora energetycznego do 2030 r. Jednocześnie władze zakładają duży wzrost zapotrzebowania na energię w związku z elektryfikacją gospodarki, która ma osiągnąć neutralność klimatyczną do 2050 r.

Pierwszą na świecie elektrownię węglową oddano do użytku w 1882 r. w Londynie. Teraz Wielka Brytania będzie pierwszym krajem należącym do grupy G7, który zaprzestanie korzystania z "czarnego złota". Wśród innych członków tej grupy Niemcy deklarują osiągnąć ten cel do 2038 r., Kanada do 2030 r., a Włochy do końca 2025 r. - z wyłączeniem Sardynii.

Pierwotne plany brytyjskiego rządu zakładały jeszcze szybsze wygaszenie węglówek, ale na przeszkodzie stanął kryzys energetyczny w Europie, spowodowany rosyjską agresją na Ukrainę. Wówczas postanowiono wydłużyć eksploatację kilku elektrowni, aby zabezpieczyć dostawy energii.

Jeszcze w 1990 r. Wielka Brytania ponad 80 proc. energii elektrycznej produkowała z węgla. W 2023 r. to źródło odpowiadało za zaledwie 1 proc. produkcji. Na pierwszym miejscu znajdował się gaz (34,7 proc.), a kolejne były OZE (32,8 proc.), biomasa (11,6 proc.) oraz energetyka jądrowa (13,8 proc.).

"Financial Times" wskazuje, iż kolejnym krokiem w transformacji brytyjskiej energetyki będzie dalszy rozwój OZE oraz ograniczanie wykorzystania gazu. W ostatnich dniach rząd wyłonił do wsparcia inwestycje obejmujące blisko 10 GW nowych mocy w energetyce odnawialnej, z czego połowę stanowią morskie farmy wiatrowe.

Ponadto National Grid - tamtejszy odpowiednik polskiego PSE - pracuje nad tym, aby w 2025 r. ruszyć z testowymi okresami pracy systemu elektroenergetycznego bez uruchomionych elektrowni gazowych. Na początek praca systemu w warunkach testowych ma trwać co najmniej 30 minut.

Krytycznym punktem brytyjskiej transformacji, według firmy konsultingowej LCP Delta, może być początek lat 30., bo wtedy tempo zamykania elektrowni gazowych może być szybsze niż budowy nowych wiatraków i fotowoltaiki.

Jednocześnie będzie rosło zapotrzebowanie na energię elektryczną, które do 2050 r. ma być dwukrotnie większe od obecnego. Dlatego najważniejsze dla powodzenia transformacji będzie magazynowanie energii, a także większa elastyczność odbiorców, wspierana odpowiednimi taryfami oraz automatyzacją.

Zobacz więcej: Nowe prognozy resortu klimatu: w 2030 r. już tylko 22 proc. prądu z węgla

Taniejące baterie nadzieją dla dużych magazynów energii

- Masowa budowa farm wiatrowych i fotowoltaicznych nie wystarczy do dekarbonizacji energetyki. Potrzebne są jeszcze duże magazyny energii, a nadzieją na ich rozwój są taniejące technologie bateryjne - uważa "The Economist".

Międzynarodowa Agencja Energetyczna prognozuje, iż globalna moc magazynów energii, która wynosiła w 2023 r. ok. 200 GW, będzie musiała wzrosnąć do ponad 1 TW w 2030 r. Natomiast w 2050 r. powinno ich być już blisko 5 TW.

Dotychczas największymi magazynami były elektrownie szczytowo-pompowe, ale w ostatnich lata przybywa przede wszystkim bateryjnych magazynów energii. Według MAE w ubiegłym roku oddano ich do użytku 90 GW - dwukrotnie więcej niż w 2022 r. Wśród nich około dwóch trzecich stanowiły duże magazyny podpięte do sieci, a jedną trzecią domowe magazyny.

"The Economist" podkreśla, iż spadek cen baterii powinien pozwolić na podtrzymanie pozytywnego trendu rozwoju magazynowania energii. Według Bloomberg NEF (analityczno-energetycznej części agencji) średnia cena stacjonarnych baterii litowych spadła w latach 2019-2023 o ok. 40 proc.

Słabsza koniunktura na rynku pojazdów elektrycznych sprawiła, iż producenci baterii mocniej skupili się na rozwoju baterii na potrzeby magazynów sieciowych. W 2019 r. stacjonarne baterie litowe były prawie o 50 proc. droższe od tych stosowanych w pojazdach elektrycznych. W ciągu kilku lat udało się tę różnicę zmniejszyć do mniej niż 20 proc.

Firma konsultingowa Bain szacuje, iż wartość rynku dużych magazynów sieciowych może wzrosnąć z ok. 15 mld dolarów w 2023 r. do 200-700 mld dolarów w 2030 r. i 1-3 bln dolarów w 2040 r.

Prym w rozwoju technologii bateryjnych wiodą Chiny, co przekłada się na mocną konkurencję na tamtejszym rynku. Producenci z innych części świata mają trudności z nadążaniem za mającymi przewagę kosztową Chińczykami. Zacięta rywalizacja przekłada się jednak na spadek cen, a także pobudzanie innowacji.

Słabną elektryczne ambicje europejskich koncernów motoryzacyjnych

- Volvo i Volkswagen dołączają do grona europejskich firm motoryzacyjnych, które wycofują się z ambitnych celów w zakresie samochodów elektrycznych. Zmiany w strategiach koncernów mogą jeszcze bardziej opóźnić rozwój elektromobilności w Europie - ocenia Bloomberg.

Agencja wskazuje na dwie główne przyczyny niepowodzeń europejskich rywalizacji z Teslą oraz chińskimi producentami elektryków.

Po pierwsze jest to brak przystępnych cenowo modeli w ofercie, które zachęciłyby do zakupów klientów z mniej zasobnymi portfelami. Natomiast drugim powodem jest przykręcanie kurka z finansowym wsparciem publicznym ze strony europejskich rządów.

W efekcie sprzedaż samochodów elektrycznych w Europie spadła w lipcu o ponad 10 proc. - głównie za sprawą bardzo słabych wyników kluczowego rynku, czyli Niemiec, które zaliczyły 37-procentowy zjazd. Statystyki rozmijają się z dotychczasowymi prognozami koncernów motoryzacyjnych, więc reakcją jest korekta strategii.

Volvo chciało w pełni przejść na produkcję samochodów elektrycznych do 2030 r., a teraz zakłada, iż będzie to co najmniej 90 proc. Volkswagen zamierza ciąć koszty i rozważa zamknięcie dwóch fabryk w Niemczech, czym wywołał poruszenie na swoim macierzystym rynku. Z kolei Mercedes-Benz spodziewa się, iż będzie produkować spalinowe samochody jeszcze przez najbliższe 10 lat.

W ubiegłym roku niemieccy politycy wywalczyli wyjątek dla silników napędzanych tzw. e-paliwami, które mają być wyłączone z planowanego od 2035 r. zakazu rejestracji samochodów z silnikami spalinowymi. Jednocześnie nasilają się naciski to, aby opóźnić wprowadzenie tego zakazu.

Według cytowanych przez Bloomberga ekspertów zmniejszanie ambicji przez europejskie koncerny motoryzacyjne będzie skutkować dalszym zwiększaniem przewagi kosztowej chińskich producentów

Wyjściowe ceny najtańszych modeli elektryków jak Fiat 500 czy Volkswagen ID.3 to kolejno 35 tys. euro oraz 37 tys. euro, a zbierający dobre recenzje chiński BYD Dolphin jest już dostępny od 33 tys. euro. Na razie Unia Europejska zamierza tamować chińską konkurencję karnymi cłami, uzasadniając to nielegalnymi subsydiami ze strony Pekinu.

Tak Trump będzie demontował zielony ład Bidena

- Maksymalizacja wydobycia ropy i gazu, a także zniesienie ograniczeń prawnych dla elektrowni opalanych paliwami kopalnymi znajdują się wśród energetycznych priorytetów kandydata Partii Republikańskiej na stanowisko prezydenta USA - analizuje Reuters.

Agencja wskazuje, iż polityka energetyczna, którą chce wdrożyć Donald Trump - jeżeli pokona demokratkę Kamalę Harris - będzie w dużej mierze polegała na demontażu działań administracji Joe Biden. Paradoksalnie to właśnie w czasie prezydentury Bidena, która wsparła działania związane z transformacją energetyczną i ochroną klimatu, USA zostały największym na świecie producentem ropy i gazu.

Reuters wymienia najważniejsze punkty programu Trumpa. Po pierwsze zamierza on wycofać wprowadzone w kwietniu tego roku przepisy dotyczące emisji zanieczyszczeń przez elektrownie węglowe i gazowe.

W praktyce oznaczają one, iż do końca przyszłej dekady wszystkie tego typu obiekty będą musiały wychwytywać emitowane CO2, aby mogły przez cały czas legalnie działać. Oznacza to potrzebę przeprowadzenia ogromnych inwestycji przez sektor odpowiadający za ok. 25 proc. amerykańskich emisji.

Trump zapowiada odwrotne działania, które mają przyspieszyć wydawanie pozwoleń na nowe odwierty ropy i gazu. Szybciej mają być też wydawane zgody na budowę nowych gazociągów i ropociągów, a także rafinerii i elektrowni.

Kandydat Republikanów chce także znieść zaostrzone wiosną tego roku wymogi emisji spalin dla samochodów, która poza ochroną środowiska mają też mobilizować koncerny motoryzacyjne do rozwijania elektromobilności. Według Trumpa administracja Bidena w ten sposób zakłóca rynek motoryzacyjny oraz uderza w konsumentów.

Kandydat Partii Republikańskiej zapowiada również likwidację Inflation Reduction Act, czyli wartego setki miliardów dolarów sztandarowego programu Bidena, który hojnie subsydiuje m.in. elektromobilność oraz produkcję zielonych technologii.

Podczas swojej pierwszej kadencji prezydenckiej - w latach 2017-2021 - Trump wycofał USA z Porozumienia paryskiego, czyli międzynarodowych ustaleń na rzecz walki ze zmianami klimatu. Wówczas tłumaczył, iż takie działania są zbędne, a do tego osłabiają konkurencyjność amerykańskiej gospodarki względem Chin.

Decyzję tę gwałtownie anulował Joe Biden po objęciu urzędu, jednocześnie zapowiadając dążenie USA do roli lidera dziedzinie ochrony klimatu. Trump zapowiada, iż ponowne wyjście z Porozumienia paryskiego będzie jedną z jego pierwszych decyzji po wygranej w listopadowych wyborach.

Idź do oryginalnego materiału