Wczoraj trochę z przypadku zobaczyłem hiszpański film w reżyserii Galdera Gaztelu-Urrutia pt. „Platforma”. Film nie jest nowy, bo trafił do kin już w 2019 roku, ale dla mnie był zupełnie nieznany. Nie jest to wybitne ani subtelne kino, ale sam motyw filmu jest znaczący i warty odnotowania. Przepełniony symboliką, porównaniami i wizjami jest moim zdaniem obrazem krytykującym kapitalizm i darwinowską wizję życia.
Betonowa płyta z jedzeniem zjeżdża w dół w wielopoziomowym więzieniu. W więzieniu jedni przebywają za karę, inni z wyboru, jeszcze inni przez przypadek. Ci na górze żywią się najznakomitszymi potrawami, kolejnym pozostają obrzydliwe resztki, tym na dnie puste naczynia. Jednak układ zmienia się co jakiś czas, i ci z góry często lądują na dole lub odwrotnie. Film pokazuje jak okoliczności i chęć przeżycia odczłowieczają. Pokazuje również na czym polegają nierówności społeczne i jak łatwo można je zminimalizować bardziej kolektywistycznym podejściem lub jak ktoś woli chrześcijańskim lub człowieczym.
Jedzenia na platformie jest tyle, iż wystarczyłoby go dla wszystkich. Warunkiem byłoby wspólnotowe myślenie. Niestety ci na górze, którzy znaleźli się tam z przypadku, a nie w wyniku zasług gardzą tymi na dole. Gdy trafią tu ci z nizin uważają, iż należy im się więcej bo mieli wcześniej gorzej. Gardzą najczęściej choćby tymi piętro niżej niż oni, a jednocześnie zazdroszczą tym na górze. Obżera się „elita” z górnych pięter, głodują ci z niższych, zdychają z głodu ci na dole. To rodzi najbardziej ohydne patologie. Tak na prawdę nie do końca wiedzą ile jest pięter. Gdy sytuacja wydaje się beznadziejna okazuje się, iż wielu ma jeszcze gorzej. A w rzeczywistości przecież wszyscy są nieszczęśnikami w takim samym więzieniu. I są zależni od tych, którzy im wydzielają to jedzenie. Nie wiemy choćby tak naprawdę kto tym zarządza i w jakim celu.
Nasz bohater Goreng na początku stwierdza oczywistość – wystarczy dogadać się z innymi piętrami a problem głodu zniknie. Sprawiedliwość i wspólnotowość załatwią problem. Uświadamia go stary współlokator, który już zaakceptował ten system: „Ci na górze z nami nie rozmawiają, bo oni są nad nami”. Film pokazuje również szaleństwo iluzorycznego dobrobytu. Ci, którzy trafiają na górne piętra nie wytrzymują psychicznie. A teoretycznie przecież są szczęściarzami w stosunku do tych niżej. To znamy przecież z z rzeczywistości i informacji, które nam serwują przekaziory. Co jakiś czas „szczęśliwa gwiazda” kończy swoje życie samobójstwem.
Główny bohater – trochę przypominający mi Ernesto „Che” Guevare – ma moralny opór i wewnętrzny sprzeciw wobec tej niesprawiedliwości. Butuje się, chce rewolucji i obalenia niesprawiedliwego ustroju. Nie chce zabijać, ani żyć czyimś kosztem. Jednak system jest precyzyjny i zmusza go głosem i terrorem do zaakceptowania rzeczywistości. Okoliczności zmuszają go do pierwszego zabójstwa.
Zabija, w imię racji i sprawiedliwości. Zabija wielu, tych co nie chcą zrozumieć idei sprawiedliwości. Tym samym dobro staje się złem. On w swoim sprzeciwie wobec systemu, wpisał się w grę Przeciwnika.
333 piętra, czyli 666 więźniów. Bestia. Na samym dnie dziecko – dziewczynka. Niewinne, nie jest pokaleczone, ani szczególnie wygłodzone. Goreng dociera na samo dno i ratuje ludzike życie. Zwycięża dobro. Zwycięża w nim wewnętrzne dobro. Humanistyczny triumf dobra nad złem. Chrześcijański zwycięzca śmierci i Szatana. Sprawiedliwość, wspólnotowość i współczucie wygrywają z nieludzkim kapitalizmem i przemocą systemu.
Łukasz Jastrzębski