Piwo ze sklepu gorsze niż z pubu? Debata o nocnej prohibicji w Łodzi

1 godzina temu
Zdjęcie: foto Iwona Spodenkiewicz


Zakaz w centrum Łodzi

16 lipca Rada Miejska w Łodzi przyjęła uchwałę wprowadzającą zakaz nocnej sprzedaży alkoholu na siedmiu osiedlach. Ma on wejść w życie 16 października. Przedsiębiorcy zaskarżyli jednak regulacje do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

Alkoholu nie będzie można kupić w godz. 22-6 rano w sklepach i na stacjach benzynowych na terenie osiedli: Śródmieście-Wschód, Katedralna, Stary Widzew, Górniak, Stare Polesie, Bałuty-Centrum i Bałuty-Doły.

Ograniczenia obejmą 11 sklepów całodobowych i kilkaset punktów handlowych w centrum. W konsultacjach społecznych udział wzięło ponad 8,1 tys. osób - 65 proc. z nich poparło wprowadzenie nocnej prohibicji.

Debata o wszystkich "za" i "przeciw"

Sprawa budzi emocje wśród przedsiębiorców, którzy mówią o ograniczaniu działalności i narażaniu ich na straty.

O wszystkich „za” i „przeciw” rozmawiali przedstawiciele KO, Razem, PSL, Polski 2050, Konfederacji i PiS. W wydarzeniu wzięli też udział przedsiębiorcy. Debatę zorganizowała Energia Łodzi, a patronat nad nią objął portal TuLodz.pl.

„To konieczne dla bezpieczeństwa”

- Uważam, iż uchwała powinna obejmować całą Łódź, a nie tylko wybrane osiedla. Tam, gdzie wprowadzono takie rozwiązania, jest bezpieczniej

- mówił Jakub Paluch z Partii Razem.

- A ja nie wierzę w te wszystkie sądy i sondaże. Tak się składa, iż byłem jednym z dwóch radnych, którzy głosowali przeciwko tej uchwale. Ubolewam nad tym, iż wszyscy inni, jak te owce w stadzie poszli za głosem wąskiej grupy łodzian, którzy poparli pomysł w społecznych konsultacjach

- ripostował Piotr Cieplucha (PiS). Jego zdaniem, zakaz uderza w konstytucyjną zasadę wolności prowadzenia działalności gospodarczej, powoduje podział na restauratorów i właścicieli punktów sprzedaży alkoholu oraz... dyskryminuje mniej zamożnych, którzy kupują alkohol w sklepach, bo nie stać ich na picie w restauracji.

Zaostrzyć czy złagodzić?

Prof. Adam Frączak (PSL) poparł zakaz, ale wskazał, iż to za mało.

- Regulacje powinny być rozszerzone, jak na przykład w Szwecji

- powiedział i podkreślił, iż wiele złego robią tez wszechobecne reklamy piwa, które przedstawiane jest jako alkohol słaby, przyjemny, przez co konsumentom wydaje się bezpieczny.

- Weźmy pod uwagę, iż w Polsce 700-900 tys. osób jest dotkniętych chorobą alkoholową. jeżeli doliczymy do tego Polaków, kórzy już piją nadmiernie, ale jeszcze się nie leczą, problem jest ogromny. Tymczasem piwo wylewa się z ekranów - argumentował profesor i dodał, iż problemem jest też zbyt liberalna polityka koncesyjna. W Szewcji, która wprowadziła najbardziej restrykcyjne przepisy, sklepów monolonowych jest tylko nieco ponad 400, a w Polsce 250 tysięcy.

„Największym problemem są małpki”

Z kolei Tomasz Kacprzak, przewodniczący Klubu Radnych KO, uznał, iż największym problemem są tzw. „małpki”. Kupowane nagminnie, w drodze do pracy. Łatwo je ukryć w damskiej torebce, plecaku czy zwyczajnie w kieszeni. To powoduje, iż pijemy w ukryciu.

- Ja bym chciał, żeby "małpki" w ogóle zniknęły ze sprzedaży. Gdyby wódka sprzedawana była wyłącznie w butelkach minimum półlitrowych, nikt by z nimi nie paradował po mieście. A "małpkę" można wypic ukradkiem, a butelkę wyrzucić w krzaki

- argumentował.

Głos przedsiębiorców

Na spotkaniu nie zabrakło obaw ze strony właścicieli sklepów.

- Niech mi nikt nie mówi, iż ta uchwała w nas nie uderzy. Prowzę sklep od 26 lat. Tak samo było z zakazem handlu w niedzielę. Efekt? W sobotę mogłabym w ogóle nie otwierać, bo wszyscy siedzą w galeriach handlowych, więc muszę pracować po kilkanaście godzin w każdą niedzielę, żeby zarobić na horrendalne opłaty za czynsz, energię, podatki

- mówiła jedna z przedsiębiorczyń.

„Prohibicja nie działa”

- Prohibicja nie działa. Niektóre gminy gwałtownie wycofały się z zakazu. jeżeli ktoś ma pić, to i tak pije. I nie sprowadzajmy tej debaty do granic absurdu, iż alkohol sprzedawany w restauracjach czy pubach jest lepszy od tego, który zakupimy w sklepie. Ten zakaz doprowadzi tylko do upadku małych sklepów prowadzonych przez drobnych przedsiębiorców

- przekonywała Paula Poreda z Konfederacji. Jej zdaniem skuteczniejszym rozwiązaniem byłoby zwiększenie liczby policjantów i strażników miejskich oraz dostęp do terapii.

Nawet 1 proc. mniej to sukces

- Powinniśmy sobie zadać pytanie, czy naprawdę zależy nam, żeby Polacy pili mniej. jeżeli spadek spożycia wyniesie choćby 1 proc., to już będzie sukces

- podsumował dr Grzegorz Kardas z Polski 2050.

https://tulodz.pl/wiadomosci-lodz/zakaz-sprzedazy-alkoholu-klepniety-nie-bedzie-picia-po-nocach/yrTRqY7Bg0qSckIvU0Lz
Idź do oryginalnego materiału