PiS wydał 3 miliardy na elektrownię w Ostrołęce, którą potem zburzył. Część pieniędzy ukradli ludzie Kaczyńskiego

1 miesiąc temu

3 mld złotych zmarnowano na Ostrołękę. Część tych pieniędzy ukradli ludzie Kaczyńskiego, w tym skorumpowane służby. Część miała trafić do mediów PiS. Oprócz gigantycznego złodziejstwa w Ostrołęce zwolniono też mnóstwo pracowników.

Elektrownia Ostrołęka C miała być flagowym pisowskim projektem. Stała się symbolem skrajnej niegospodarności, politycznej arogancji i – jak twierdzą nasi informatorzy – gigantycznego złodziejstwa. PiS pompował w tę inwestycję ogromnąną kasę, by ostatecznie… zburzyć to, co sam postawił. Straty? Ponad 3 miliardy złotych. Część z tej kwoty, według ustaleń śledczych i kontrolerów, miała wylądować w kieszeniach ludzi powiązanych z Jarosławem Kaczyńskim. A śledztwo jest blokowane, bo w sprawę zamieszany jest m.in. człowiek PiS z CBA oraz pisowskie media.

Decyzja o budowie bloku węglowego w Ostrołęce C zapadła w czasach, gdy cała Europa odchodziła od węgla, a inwestycje w ten surowiec były już nieopłacalne. Ostrzegali ekonomiści, inżynierowie, a choćby część menedżerów spółek energetycznych. Ale dla PiS to była kwestia „prestiżu” – pokazania, iż „my możemy wbrew Unii”. Podpisano umowy, ruszyły prace, a koszt budowy błyskawicznie rósł. Według raportów Najwyższej Izby Kontroli, sama rezygnacja z budowy po wydaniu gigantycznych sum była aktem rażącej niegospodarności.

Z naszych rozmów z osobami znającymi kulisy projektu wynika, iż część kontraktów trafiała do firm kontrolowanych przez ludzi powiązanych z politykami PiS – w tym z najbliższym otoczeniem prezesa Kaczyńskiego i jego mediami.

W 2020 roku zapadła decyzja o zmianie projektu – zamiast bloku węglowego miał powstać blok gazowy. Żeby to zrobić, najpierw trzeba było… zburzyć nowo wzniesione elementy inwestycji. W mediach obiegły zdjęcia wielkich betonowych konstrukcji, które poszły pod młot, zanim zdążyły cokolwiek wyprodukować. Każdy metr sześcienny betonu i każda tona stali to pieniądze podatników wyrzucone w błoto.

Mimo skali afery, do dziś nikt z polityków PiS nie usłyszał zarzutów.

Ostrołęka C jest dziś obrzydliwym pomnikiem rządów PiS – projektem stworzonym wbrew ekonomii, niszczonym wbrew logice i rozliczanym wbrew elementarnym zasadom przejrzystości. Gdy w grę wchodziły miliardy złotych, zdrowy rozsądek przegrywał z politycznym PR-em, a państwowe spółki stawały się skarbonkami dla „swoich ludzi”.

Jeżeli Polska ma kiedykolwiek uniknąć powtórki z Ostrołęki, konieczne jest pełne rozliczenie tej afery – z nazwiskami, wyrokami i odzyskaniem choć części skradzionych pieniędzy. Bo dziś wiadomo jedno: za „polski węglowy sen” zapłaciliśmy 3 miliardy złotych, a obudziliśmy się z gruzami i pustymi kontami.

Według naszych informatorów, część z owych 3 mld, poszło na zasilanie pisowskich mediów. Część ukradli skorumpowani ludzie służb.

Idź do oryginalnego materiału