Przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył proces Tomasza J., torunianina, który dzięki bliskim relacjom z politykami miał uzyskiwać korzyści majątkowe oraz wpływać na decyzje w instytucjach publicznych. Jak ustalił Onet, 54-latek cieszył się szczególnymi względami posłanki Prawa i Sprawiedliwości, Iwony Arent, co umożliwiało mu swobodny dostęp do Sejmu, ministerstw i spółek Skarbu Państwa.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Śledztwo wykazało, iż Tomasz J. miał swobodny dostęp do czołowych polityków Zjednoczonej Prawicy. Bywał w hotelu sejmowym, gdzie organizował spotkania z parlamentarzystami oraz członkami zarządów państwowych gigantów, takich jak Orlen czy Tauron. Utrzymywał również bliskie kontakty z wpływowymi postaciami życia politycznego i duchownego – pozował do zdjęć z Maciejem Wąsikiem, ks. Sławojem Leszkiem Głódziem, a choćby miał okazję rozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim podczas uroczystości organizowanych przez o. Tadeusza Rydzyka.
Z informacji medialnych wynika, iż posłanka Arent nie tylko zapewniała mu nocleg w hotelu sejmowym, ale także wyrobiła mu specjalną przepustkę, dzięki której mógł parkować swoje luksusowe audi na miejscach przeznaczonych wyłącznie dla posłów.
Według ustaleń prokuratury, Tomasz J. nie poprzestał na czerpaniu korzyści ze swoich politycznych znajomości. Śledczy podejrzewają, iż angażował się w działania korupcyjne – ułatwiał zatrudnianie znajomych w spółkach Skarbu Państwa oraz wpływał na decyzje urzędów.
Radio ZET ujawniło nowe wątki w sprawie, w tym próbę ingerencji w wyniki kontroli skarbowej jednej z firm. Tomasz J. miał kontaktować się w tej sprawie z posłanką Arent, której rozmowy były już wówczas monitorowane przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Stenogram rozmowy, opublikowany przez Radio ZET, wskazuje, iż Tomasz J. poprosił posłankę o sprawdzenie, czy Mirosława Stachowiak-Różecka, inna polityk PiS, zna naczelnika Dolnośląskiego Urzędu Celno-Skarbowego i czy może na niego wpłynąć.
„Czy to jest nasz człowiek, znaczy z naszych tych klimatów?” – pytał Tomasz J. w rozmowie. Arent odpowiedziała: „Dobra, dobra! Zadzwonię.”
Zdaniem śledczych, działania te mogły być powiązane z interesami firmy EGGER z Biskupca, z którą Tomasz J. współpracował. W zamian za pomoc Stachowiak-Różeckiej, jej mąż miałby realizować spot reklamowy dla wspomnianego przedsiębiorstwa.
To niejedyny przypadek, w którym Tomasz J. wykorzystywał swoje polityczne znajomości. Funkcjonariusze ABW ustalili, iż mężczyzna angażował się w obsadzanie stanowisk w spółkach państwowych. W jednym z przypadków miał przekazywać CV kandydata na wysokie stanowisko w sektorze energetycznym, prawdopodobnie przy wsparciu posłanki Arent.
Tomasz J. nie przyznaje się do winy, jednak grozi mu choćby 10 lat więzienia. Proces ma ujawnić kulisy funkcjonowania układów politycznych w czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości. Sprawa stawia partię Jarosława Kaczyńskiego w trudnym położeniu