Trudno wyobrazić sobie większą porażkę, niż zignorowanie ostrzeżeń o zbliżającej się wojnie tuż za naszą wschodnią granicą. A jednak rząd Mateusza Morawieckiego, przy pełnym milczącym przyzwoleniu Andrzeja Dudy, w obliczu jednoznacznych ostrzeżeń ze strony USA dotyczących planowanego przez Rosję ataku na Ukrainę, zdawał się przyjąć pozycję absolutnej bierności.
Gdy inne kraje Europy zaczęły przygotowywać się do nieuniknionej eskalacji, w polskim rządzie zapanowała cisza i wyraźny brak zainteresowania. Narady? Brak. Spotkania kryzysowe? Ani śladu. A co robił Morawiecki? Spotykał się ze stronnikami Putina – takimi jak Viktor Orban, Marine Le Pen czy Matteo Salvini – dając tym samym jasny sygnał, gdzie leżą priorytety PiS-u. Czy wtedy właśnie wysłał do Moskwy sygnał, iż Amerykanie wiedzą?
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Czy to naiwność, czy może świadoma ignorancja, a może po prostu polityczny flirt z obozem prorosyjskim? Bo kiedy świat alarmował, iż Putin jest gotowy do wojny, polski rząd udawał, iż nie ma problemu. Zamiast tego Bracia Karnowscy – medialni poplecznicy PiS-u – zafundowali Polakom wywiad z rosyjskim ambasadorem, który w typowym dla rosyjskiej propagandy stylu przedstawił świat w wersji Kremla. Jak można odbierać to inaczej niż jako zdradę interesów Polski?
Prezydent Andrzej Duda, który powinien w tej sytuacji być głosem mobilizującym i zabezpieczającym nasz kraj, również pozostał niewzruszony. Czy to nie ironia, iż ten sam Duda, który tak chętnie macha szabelką i krzyczy o bezpieczeństwie narodowym, milczał, gdy wschodnia granica naszego sąsiada miała zmienić się w strefę wojny? Zamiast prewencyjnych działań i wyraźnych sygnałów dla Ukrainy, Duda był jakby wyłączony z gry, a rząd PiS zdawał się funkcjonować w alternatywnej rzeczywistości, gdzie Rosja przez cały czas jest „partnerem”.
Jakież to ciekawe, iż kiedy cała Europa zacieśniała stosunki z NATO i wzmacniała obronność, Morawiecki znalazł czas na spotkania z politykami znanymi z prorosyjskich sympatii. Viktor Orban, przyjaciel Kremla, nagle stał się partnerem do rozmów – czyżby premier Morawiecki postanowił wziąć lekcje, jak trzymać się blisko wrogów demokracji?
Bracia Karnowscy, zaufani medialni towarzysze PiS-u, również nie zostali w tyle. Zamiast dociekać, dlaczego rząd zignorował ostrzeżenia USA, postanowili przeprowadzić wywiad z rosyjskim ambasadorem. W czasie, gdy rosyjskie czołgi zaczynały ruszać w stronę Ukrainy, Karnowscy dali ambasadorowi Rosji platformę do szerzenia prokremlowskiej narracji. Na łamach ich portalu mogliśmy przeczytać, jak Kreml widzi sytuację – nie do wiary! Czy to działanie dla Polski? Czy raczej dla politycznych układów, które gotowe są na wszystko, byle tylko zachować wpływy?
Nie można tego nazwać inaczej niż zdradą interesów Polski. Czy rząd PiS, który tak często powtarza slogany o suwerenności i bezpieczeństwie, naprawdę liczył, iż flirt z Putinem będzie im się opłacał? W sytuacji, gdy Polacy powinni czuć się bezpiecznie, nasz rząd skazał nas na bierność i osamotnienie. jeżeli historia PiS-u jest historią „wstawania z kolan”, to obecny rozdział można uznać za definitywne potknięcie o własne nogi – w stronę Rosji.