PiS tonie w teoriach spiskowych. Kamiński podkręca narrację oderwaną od faktów

2 godzin temu
Zdjęcie: Kamiński


Narracja Prawa i Sprawiedliwości od miesięcy dryfuje w stronę coraz bardziej oderwanych od rzeczywistości teorii. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż zamiast próbować odzyskać wiarygodność po utracie władzy, kluczowi politycy partii wchodzą w spiralę radykalizacji, w której każde kolejne wystąpienie musi być mocniejsze, straszniejsze, bardziej apokaliptyczne niż poprzednie.

Jednym z najbardziej wyrazistych przykładów tej tendencji są wypowiedzi Mariusza Kamińskiego — byłego koordynatora służb, dziś europosła PiS — który w rozmowie z portalem wPolityce.pl odmalował wizję państwa pogrążonego w „reżimie autorytarnym” Donalda Tuska.

Kamiński — człowiek, który przez lata nadzorował służby specjalne i współtworzył system ich działania — prezentuje dziś opowieść, która brzmi jak polityczna fantastyka. Twierdzi m.in., iż zlecenie przez prokuraturę czynności zatrzymania Zbigniewa Ziobry Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego to „klasyczna represja polityczna” oraz „decyzja propagandowa, niemająca merytorycznego uzasadnienia”. Jego słowa są jednoznaczne: „Mamy tutaj do czynienia z klasyczną represją wobec Zbigniewa Ziobry”.

W innym miejscu dodaje, iż działania wobec byłego ministra sprawiedliwości są elementem większego planu: „To jest klasyczna represja polityczna, jeden z elementów niszczenia opozycji demokratycznej w naszym kraju przez ekipę Tuska”. A całość ma rzekomo prowadzić do „tworzącego się reżimu autorytarnego”.

To niezwykle ciężkie oskarżenia — zwłaszcza biorąc pod uwagę, iż formułuje je polityk, którego ugrupowanie przez osiem lat realnie podporządkowywało sobie prokuraturę, media publiczne, TK i szereg instytucji kontrolnych. PiS — partia, która sama doprowadziła do stanu, w którym służby działały w cieniu politycznych oczekiwań — dzisiaj chce uchodzić za obrońcę praworządności. Ta narracja brzmi groteskowo, a chwilami po prostu absurdalnie.

Nie mniej kuriozalne są wypowiedzi Kamińskiego dotyczące rzekomego paraliżu służb i bezprawnych działań premiera. Europoseł twierdzi: „Premier nie może z pominięciem ministra obrony narodowej wydawać poleceń szefom służb wojskowych”, a całość ocenia jako przykład „wyjątkowej bezczelności, ale też złamania prawa i zasad konstytucyjnych”. Dalej: „Prawo jest więc łamane w sposób bezczelny i prezydent ma tutaj bardzo ograniczone możliwości reakcji”.

W ustach polityka, który sam miał wyrok za nadużycia związane z działaniami CBA (choć później ułaskawiony przez prezydenta Dudę), brzmi to jak moralność kalejdoskopowa: potępianie działań innych za coś, co było przez lata tolerowaną praktyką we własnym obozie.

Co gorsza, tego typu retoryka staje się w PiS normą, a nie wyjątkiem. Każde działanie instytucji państwa — choćby takie, które wprost wynika z procedur — jest przedstawiane jako spisek, zemsta polityczna, zagrożenie dla demokracji. Kamiński mówi o „spektaklu Tuska”, o działaniu „bezprawnym”, o celowym „niszczeniu demokratycznej opozycji”. Ale jednocześnie pomija kluczową rzecz: to sąd, a nie Tusk, uchylił immunitet Ziobry; to prokuratura, nie politycy, stawia zarzuty; to ABW ma kompetencje do działań wobec przestępstw gospodarczych o dużej skali.

Tymczasem logika, którą prezentuje PiS, sprowadza się do jednego zdania: jeżeli dotyczy to nas, musi być to „represja”. To mechanizm obronny, który można zrozumieć psychologicznie — ale trudno uznać go za politycznie poważny.

Opozycja demokratyczna, o której mówi Kamiński, rządziła przez osiem lat. Prezydent, którego broni, był kandydatem PiS, a nie ofiarą „reżimu”. Twierdzenie dziś, iż ugrupowanie, które utraciło władzę wskutek wyborów, jest prześladowane, brzmi jak próba narzucenia nowej mitologii wyborcom partii w kryzysie.

Im bardziej PiS traci kontrolę nad politycznym przekazem, tym mocniej szuka oparcia w coraz bardziej egzaltowanych opowieściach o wrogach, spiskach i „tworzącym się autorytaryzmie”. Kamiński nie jest tu wyjątkiem — jest symbolem. Symbolem partii, która zamiast wyciągnąć wnioski z porażki, buduje alternatywną rzeczywistość, w której winni są wszyscy — tylko nie ona sama.

I to właśnie jest dla tej formacji najbardziej niebezpieczne. Nie Tusk, nie ABW, nie Ziobro i jego problemy. ale zamknięcie się w świecie własnych opowieści — coraz bardziej oderwanych od faktów, zdrowego rozsądku i oczekiwań społeczeństwa.

Idź do oryginalnego materiału