PiS sprzedał Polakom bajkę o „wielowarstwowej obronie przeciwlotniczej”
Przez lata politycy PiS powtarzali, iż nasze niebo jest bezpieczne. Mówili o „wielowarstwowym systemie obrony powietrznej”, który miał chronić Polskę przed każdą możliwą groźbą. Dziś widać, iż to były tylko propagandowe hasła.
Jeszcze w październiku 2022 roku ówczesny minister obrony Mariusz Błaszczak przekonywał:
„Zbudowaliśmy wielowarstwowy system obrony przeciwlotniczej. Mamy Pioruny, zestawy Pilica, Małą Narew i Patrioty. Dzięki staraniom rządu PiS nasze niebo jest bezpieczne.”
Brzmiało dumnie. Problem w tym, iż rzeczywistość gwałtownie zweryfikowała te zapewnienia.
„System” istnieje tylko na papierze - była tylko lista zakupowa.
Ostatnie wydarzenia mówią same za siebie – rosyjskie drony wlatują do Polski praktycznie bez przeszkód. Część eksploduje, inne przelatują setki kilometrów w głąb kraju. Gdzie jest ta słynna „wielowarstwowa tarcza”?
Prawda jest prosta: system obrony powietrznej w formie, o której mówił PiS, po prostu nie istnieje. To jedynie lista zakupionych elementów rozrzuconych po jednostkach wojskowych. Zestawów jest wciąż za mało, sieć radarowa ma poważne luki, a integracja wszystkich warstw to pieśń przyszłości.
Propaganda zamiast realnego bezpieczeństwa
PiS wolał atakować sojuszników i odrzucać niemieckie propozycje wsparcia, powtarzając, iż „zbuduje lepszy system”. Tymczasem nie zbudował żadnego.
Polacy powinni zapamiętać: obietnice Błaszczaka i całego PiS o „bezpiecznym niebie” były pustymi słowami. Dziś, gdy rosyjskie drony latają nad naszymi głowami, widać czarno na białym – spójnej i skutecznej obrony powietrznej przez cały czas nie mamy.